August Lecker
Niedoszły przysmak świętej R.
To był chyba największy cud od kiedy święta Rozalia ocaliła Palermo od dżumy – w naszym domu pojawiły się kopytka. Takie proste, naturalne, zmysłowo sprężyste. S. wiedziała, że A. oszaleje, dlatego podgrzewała je powoli, ściszonym głosem opowiadając, jak gotowane ziemniaki suszyły się na stole przez noc całą i dzień jeden, zanim osiągnęły idealną konsystencję, sypkość, by stać się podstawowym składnikiem tego arcypolskiego kluseczka.
Kopytka źle znoszą samotność – pomyślał A. chwytając S. za rękę. Zbyt gwałtownie, dlatego zagniewana spojrzała na krople sosu spadające wirowym lotem na zimną posadzkę. Szkoda ich, każda bowiem partykuła wydobyta z garnuszka z duszonym mostkiem cielęcym, warzonym z wonną cielącą nereczką to krok na drodze do szczęścia. S. wybrukowała ją miękkimi kopytkami, po których stąpaliśmy miarowo, przełykając ślinę w ekstazie tak czystej, że święta Rozalia byłaby zazdrosna. Na szczęście niedane jej było opuścić kart księgi księcia Lampedusy, nad którą zachwycony A. tego wieczora zasnął błogo. Rozalia pozostała świętą, nie wiedząc, co straciła.
Dla praktycznych i ambitnych.
Kopytka. Przepis.
Z natury sypkie ziemniaki obrać, ugotować, ale nie do całkowitej miękkości, rozłożyć na tacach i pozostawić do wystygnięcia przez noc całą i dzień jeden. Po ostudzeniu ziemniaki zmielić, w zależności od ilości dodać jedno bądź dwa jaja, dużą szczyptę soli i pszenną mąkę. Ugniatać (do tego potrzebujemy porządnej stolnicy). Gotowe ciasto winno delikatnie przywierać do dłoni.
Z tak przygotowanego ciasta formować należy długie wałeczki, co i raz podsypując je mąką, lekkim klepnięciem wałeczki spłaszczyć, a następnie pociąć w zgrabne kopytka. Wrzucać na gorącą, osoloną wodę, gotować po wypłynięciu przez 2 minuty.
* Św. Rozalia, patronka Palermo, w roku 1624 przypadkowo odkryto jej relikwie, co zapoczątkowało jej kult. Wedle legendy odnalezienie relikwii pozwoliło powstrzymać pustoszącą miasto Palermo zarazę.
W operze „Król Roger” Karola Szymanowskiego św. Rozalia nie występuje.
** August Lecker, globtroter, kolekcjoner smaków, zapachów i myśli. Lubi Warszawę. Dumny posiadacz abonamentowego biletu warszawskiego ZOO.
„Kultura Liberalna” nr 86 (36/2010) z 31 sierpnia 2010 r.