August Lecker
Apoteoza po sezonie
Rzecz w tym, by język giętki odetchnął, gdy żywiej myśli powonienie. Powyższą parafrazę poetycką można by mylnie uznać za powód i motto naszych działań, gdyby nie to, że natchnienie podsunęło ją głowie, gdy dawno było już po sprawie.
Zaczęło się od słodkiego zapachu jaśminu, który czaił się na kontuarze, odgradzając nas od miękkiej, południowej woni świeżo palonej kawy. Nie daliśmy się skusić, w mokry i ciepły dzień bowiem nade wszystko pragnęliśmy przejść się po wąwozach. To w nich powonienie zastąpiło z powodzeniem zmysł smaku. Resztki jesiennej grzybni zamigotały blaskiem lampek na choince, podsuwając myśl o uszkach w wigilijnym barszczu. Z sadów, wśród opadłych liści, biła gęsta poświata domowego wina, konfitur, a może nawet słodkich gruszek w occie. Cierpkim smakiem zacytryniły się kradzione w półmroku ostatnie maliny, od Wisły zaś wiało nieczynną smażalnią i pstrągiem.
Byliśmy w Kazimierzu.
* August Lecker, globtroter, kolekcjoner smaków, zapachów i myśli. Lubi Warszawę. Dumny posiadacz abonamentowego biletu warszawskiego ZOO.
„Kultura Liberalna” nr 94 (44/2010) z 26 października 2010 r.