August Lecker
O hokeju, czyli cieniowanie słodyczy
Kochanie, trzeba umyć cukier! Zdanie takie, z lekka pachnące pure-nonsensem, w domu Augusta Leckera zostało wypowiedziane faktycznie. Co więcej, cukier rzeczywiście został umyty. By jednak nie budować sztucznego napięcia wyjaśnijmy, że chodziło o krążek twardego jak spojrzenie czeskiego hokeisty cukru palmowego, który – całkiem zapomniany – drzemał na parapecie w jadalni. Nagle okazał się potrzebny, bo nasz warszawski Francuz sprowadził nową kawę, przygotowywaną wedle starej receptury pana Talleyranda, który głosił, iż „winna być ona czarna jak diabeł, gorąca jak piekło, czysta jak anioł i słodka jak miłość” (później Mickiewicz próbował poddać ów nakaz słowianofilskiej modyfikacji, sugerując, by kawa miała „przejrzystość bursztynu”).
Słodycz Talleyrandowskiej miłości można cieniować nieskończenie, jak gatunek złota szpilki do jedwabnego krawatu (dla nieczułych na subtelności mody szczegół nieistotny, hélas!), dlatego w kolejnych filiżankach rozpuszczaliśmy cukier biały z buraka, trzcinowy cukier jasny, średni i ciemno brązowy, cukier klonowy i cukier brzozowy, najrozmaitsze miody, wreszcie zaś przyszła pora na cukier palmowy. Tego jednak nie udało się ani odrobinę ukruszyć. Co zrobić, z czeskimi hokeistami naprawdę żartów nie ma.
* August Lecker, globtroter, kolekcjoner smaków, zapachów i myśli. Lubi Warszawę. Dumny posiadacz abonamentowego biletu warszawskiego ZOO.
„Kultura Liberalna” nr 102 (52/2010) z 21 grudnia 2010 r.