August Lecker

Carpaccio ze słoniny

Świadomość, iż Polska leży na wschód od zachodu i na zachód od wschodu, czasem trąca także kulinarną strunę słowiańskiej duszy. Pomny tej mądrości Lecker wydobył z głębi lodówki wędzoną, suto soloną słoninę przywiezioną jeszcze z zimowej wyprawy na pogranicze białoruskie. Cóż z nią czynić, gdy gość wytworny do stołu ma zasiąść? Rzecz prosta – nadać formę konstytuującą biesiadną elegancję.

Nóż niezasłużenie zwany matadorem (choć długi, wysoki i bardzo smukły, nigdy do byczego serca się nie zbliżył) sprawdził się doskonale, pozwolił bowiem pociąć pulchny biały tłuszczyk na plastry tak cienkie, że zdały się być ścinkami mokrego jedwabiu. Miękki dla oka i języka, słono-śliski przysmak podany z domowym czarnym chlebem orkiszowym zrobił furorę, a znajomego Francuza najzwyczajniej zbałamucił. Świnia jeszcze nigdy nie była tak blisko salonu.

Zadowolony z tego faktu Lecker w nagrodę wyruszył nad Sekwanę, by kontynuować swą słono-śliską przygodę na ostatnich w tym sezonie ostrygach.

* August Lecker, globtroter, kolekcjoner smaków, zapachów i myśli. Lubi Warszawę. Dumny posiadacz biletu abonamentowego do warszawskiego ZOO.

„Kultura Liberalna” nr 118 (15/2011) z 12 kwietnia 2011 r.