Małgorzata Joanna Adamczyk

Mirra, kadzidło i ciasto (złote w kolorze)


Galette des Rois zwyczajowo je się we Francji na kilka dni przed i na kilka dni po 6. stycznia, święcie Trzech Króli. Tradycja wydaje się sięgać aż czasów rzymskich, acz wtedy ciasto spożywano nieco wcześniej, w grudniu, przy okazji Saturnaliów. Niekoniecznie też korzystano podczas wypieku z gotowych półproduktów w postaci surowego ciasta kupowanego na plastikowych tackach. Kluczowy element był jednak niezmienny, bowiem i wówczas, i dziś ciasto musiało skrywać w sobie la fève: niegdyś surowe, twarde ziarno bobu, dziś nazywaną tym samym mianem małą, zazwyczaj ceramiczną figurkę. Ten, kto odnajdzie ją w swojej porcji, zostaje królem lub królową wieczoru, czasem zyskując też szansę wskazania pierwszej damy lub „pierwszego kawalera”, towarzyszki lub towarzysza w królowaniu.
Najprostszy przepis na królewską galette, bardziej skomplikowany niż „idź do cukierni, kup gotowy placek”, wymaga uprzedniego zaopatrzenia się w dwa opakowania francuskiego ciasta sprzedawanego jako półprodukt, a oprócz tego w cukier, starte migdały, jajko, miękkie masło, kilka kropli spożywczego olejku migdałowego, jedno żółtko oraz oczywiście figurkę, którą mamy ukryć wewnątrz placka. Obecnie figurki przedstawiają zazwyczaj jednego z trzech króli, dzieciątko Jezus, Maryję lub inne, właściwe szopce postaci. Zdarzają się również serie kolekcjonerskie połączone wspólnym tematem: dwanaście znaków zodiaku, postaci z Księgi dżungli, różne warianty lampy Aladyna… W zestawach przeznaczonych dla dzieci trafiają się też plastikowe figurki bohaterów aktualnie popularnych kreskówek. Wytrwali kolekcjonerzy figurynek, tak zwani fawofile, mogą się także pochwalić świeckimi egzemplarzami z czasów Rewolucji, kiedy to ciasto przemianowano na równościową, obywatelską galette de l’égalité, a ukryte w nim figurki przedstawiały głównie czapki frygijskie.
Zanim jednak figurka trafi do placka, ten ostatni wypadałoby przyrządzić. W tym celu francuskie ciasto z dwóch opakowań wykładamy w okrągłą formę, nakłuwając je przy tym widelcem. Następnie mieszamy w osobnej misce sto gramów startych migdałów, siedemdziesiąt pięć gramów cukru, surowe jajko, pięćdziesiąt gramów miękkiego masła i kilka kropli olejku migdałowego. Uzyskawszy jednolitą konsystencję masy migdałowej, wylewamy ją do wyłożonej ciastem formy, a następnie umieszczamy w cieście wybraną wcześniej figurkę. Najlepiej umieścić ją gdzieś blisko brzegu, żeby zmniejszyć szanse natrafienia na nią nożem przy krojeniu. Masę migdałową i włożoną w nią figurkę przykrywamy ciastem francuskim z drugiego opakowania, upewniając się, że brzegi wierzchu i spodu placka ściśle do siebie przylegają. Nożem rysujemy na cieście wybrany wzór, najlepiej kratkę z rombów, po czym pokrywamy wierzch żółtkiem rozmieszanym z niewielką ilością wody. Warto przy tym nakłuć całość w kilku miejscach wykałaczką, żeby uciekające powietrze nie rozsadziło placka w piekarniku. Piec w temperaturze 210˚C przez około pół godziny (zależnie od piekarnika można wyjąć ciasto już po 25 minutach lub zostawić nawet na trzy kwadranse).
Galette to prosty sposób na wpisanie się w tradycję sięgającą wiele stuleci wstecz. Świadomość, że w poszukiwaniu ukrytej figurki ciasto rozgryzano zarówno za czasów Rewolucji Francuskiej, na dworze Ludwika XIV, jak i w rzymskiej Lutecji, potrafi wprawić w refleksyjny nastrój. Nie na długo jednak: w końcu i podczas Saturnaliów, i na dworze Króla-Słońce, i dziś – galette ma stanowić pretekst do pysznej zabawy. A że figurką raz jest surowy bób, raz ceramiczne Dzieciątko Jezus, raz metalowa czapka frygijska, a raz plastikowy kot w butach? To szczegół, który nie powinien owej zabawy zakłócać.

* Małgorzata Joanna Adamczyk – wieczna studentka w Kolegium MISH UW, bywalczyni wymian studenckich i kolekcjonerka stypendiów. Obecnie mieszka w Paryżu i, wciąż w ramach MISHu, studiuje na uniwersytecie Sorbonne Paris IV.

„Kultura Liberalna” nr 157 (2/2012) z 10 stycznia 2012 r.