August Lecker

POMMEAU, czyli jabłkowe

Zmęczony nieco lekturą pism mądrych, a i przesycony głębią tematów w nich roztrząsanych, udał się Lekcer na wycieczkę w krainę ludycznych swawoli. Miał czas i ochotę. Starannie uporządkowana przestrzeń marketowych regałów, ustawionych w regularnie odmierzonych odstępach, dawała mu poczucie sensu, zaś mnogość barw i rozmiarów leżakujących na nich towarów mile łechtała te zakamarki jego umysłu, które najbardziej lubią patrzeć.

Niefortunnie się jednak złożyło, że kompan Leckerowych swawoli oko ma mniej pojemne i kondycję słabszą, już więc przy trzynastej półce zaczął onomatopeicznie sygnalizować chęć natychmiastowego powrotu do domu. Lecker uciekł się więc do sprawdzonego sposobu i zaprowadził marudnego towarzysza do kącika flasz winnych, by sobie on poczytał i puścił wodze fantazji przy zamkniętych korkach, które to czynności mają poniekąd pewne walory gwałtu dokonywanego na wrażliwym na smaki języku. Język ów tak się rozognił, że oko bystrości pozbawił, skutkiem czego w koszyku znalazła się – jako muszkatel – ni mniej, ni więcej butla normandzkiego jabola.

Dodajmy tu na marginesie, że słowo owo tak pejoratywnie nacechowane wątpliwym mazowieckim sznytem nabrać może blasku, gdy ma się świadomość, że odnosi się ono do POMMEAU de NORMANDIE, czyli aperitifu robionego z jabłek, który powstaje, gdy pozostawi się w dębowej beczce na czternaście miesięcy najczystszy sok z owoców jabłonki, zaprawiony wybornym caldavosem. W odpowiedniej rzecz jasna proporcji, gdyż jedynie jej zachowanie gwarantuje otrzymanie napoju, który ma wymagane przez normy unijne 17 proc. alkoholu. A od jakości soku i calvadosu zależna jest głębia i zachwycający wyrafinowany aromat POMMEAU.

Co stwierdziwszy, Lecker popadł w melancholię, jako że będąc rdzennym mieszkańcem regionu w jabłka bogatego, dopiero w trzydziestej piątej wiośnie swego życia zrozumiał, jak wiele jeszcze nieodkrytych bachicznych rozkoszy przysporzyć mu może owoc jabłoni. Ukochany cydr i ciepłowonny calvados to przecież nie wszystko. Tymczasem rodzima tradycja releguje jabłkowe przetwórstwo winne do okręgowej ligi pijackiej, niezmiennie w formie taniego wina. Szkoda.

* August Lecker, globtroter, kolekcjoner smaków, zapachów i myśli. Lubi Warszawę. Dumny posiadacz abonamentowego biletu warszawskiego ZOO.

„Kultura Liberalna” nr 162 (7/2012) z 14 lutego 2012 r.