August Lecker
Peskatoryczne ferie
Lecker na wakacjach ma czas nacieszyć się tym, co lubi najbardziej, czyli najświeższymi, dopiero co złowionymi rybami. Peskatoryczne swawole w domu – w stolicy – właściwie nie wchodzą w grę, bo ryby dostępne w tzw. handlu w znakomitej większości pochodzą z zamulonych stawów hodowlanych i karmione są Drodzy Czytelnicy SAMI WIECIE CZYM, czego skutkiem leszcz, szczupak, sandacz, karp i płoć smakują tak samo błotniście.
Na pojezierzu sprawa wygląda inaczej. Tam szczupak chełpi się postną chudością, płoć chrupie orzeźwiająco, lin zaś zawadiacko prezentuje ości. Wszyscy oni muszą jednak zejść z parkietu, gdy na horyzoncie pojawia się sandacz. Lecker najbardziej lubi smażonego, najprościej jak tylko można, otoczonego jedynie w mące z pieprzem i solą.
Nim się go jednak otoczy, trzeba rybę sprawić. Prace grube, patroszenie i skrobanie, odbywają się na dworze. Każdy ruch ręki Augusta śledzony jest pilnie przez trzy pary kocich oczu. Towarzystwo to o proweniencji podejrzanej, w okazywaniu czułości bywa nad wyraz prostolinijne. W miłosnym prezencie dostać można martwego zająca, wiewiórkę, lub inne bestialsko upolowane zwierze. Nasze koty są dzikie, ale nie aż tak by moczyć swe puchate futra w poszukiwaniu ryb. Kiedy pojawia się August przybiegają więc uśmiechnięte przeczuwając, że i tym razem nic ich nie ominie. Lecker szczodrze oddziela głowy i ogony, by po chwili obserwować nabożne skupienie kocich smakoszy.
Gdy wreszcie po oczyszczającym rytuale bezłuskowo giętka ryba trafia na blat kuchenny, August nacina ją miękko z różnych stron, aż na desce pojawi się czyściuteńki filet. Tym razem naciera sandacza mieszaniną utartego rozmarynu, soli, pieprzu, gryczanego miodu i kilku kropli soku z limonki. Odstawia na pół godziny. Potem pozostaje mu tylko smażenie na maśle ghee, które nada rybie lekko orzechowy aromat. Zimą na Suwalszczyźnie do sandacza pasuje najbardziej prawdziwa, delikatnie ukiszona biała kapusta, przyprawiona zieloną pietruszką i miodem.
* August Lecker, globtroter, kolekcjoner smaków, zapachów i myśli. Lubi Warszawę. Dumny posiadacz abonamentowego biletu warszawskiego ZOO.
„