0000398695
close
W walce o demokrację nie robimy sobie przerw! Przekaż 1,5% na Fundację Kultura Liberalna WSPIERAM
close
Kultura Liberalna solidarnie z Ukrainą

PRZEKAŻ
1,5%
PODATKU
close

W walce o demokrację

nie robimy sobie przerw!

Przekaż 1,5% na Fundację
Kultura Liberalna

Przekaż 1,5%
na Fundację Kultura Liberalna
forward
close

KULTURA LIBERALNA > Patrząc > BOGDZIEWICZ: O kazirodztwie...

BOGDZIEWICZ: O kazirodztwie bez wstydu. Rozmowa z reżyserem Filipem MARCZEWSKIM

Ada Bogdziewicz

O kazirodztwie bez wstydu. Rozmowa z reżyserem Filipem MARCZEWSKIM

„Takich ludzi należy bronić przed agresywną arogancją, niezrozumieniem i odrzuceniem przez innych. Fakt, że są na straconej pozycji pozwala im często widzieć ostrzej, bardziej dramatycznie, ale może i trafniej. Czasami, żeby być lepszym człowiekiem, trzeba wybić się z dobrego samopoczucia” mówi Filip Marczewski, reżyser filmu „Bez wstydu” opowiadającego o kazirodczej relacji rodzeństwa.

W „Bez wstydu” rozwijasz temat, który pojawił się w twoim filmie dyplomowym – „Melodramat”. Na ile twój debiut można traktować jako kontynuację losów tamtych bohaterów – czy Anka i Tadek to tamta siostra i tamten brat?

W obu filmach pojawiają się podobne tropy i pytania, ale nie jest to ciąg dalszy losów tych samych bohaterów. Jest to co prawda rozwinięcie tematu miłości brata do siostry, ale film krótki ma to do siebie, że jest… krótki (śmiech). Pewne rzeczy można tam tylko zasygnalizować. W filmie fabularnym jest więcej czasu i wszystkiemu można się przyjrzeć dokładniej. Kazirodztwo nie jest aż tak rzadkie, jak by się nam wydawało (konsultant filmu, profesor Lew Starowicz, seksuolog, powiedział, że ma sporo takich przypadków dwa, trzy tygodniowo), ale panuje strach przed mówieniem na ten temat. Kino praktycznie nie dotyka tego tematu.

To prawda. Jest oczywiście „Wstyd” Steve’a McQuinna, ale też stara szwedzka produkcja z 1966 roku „Moja siostra, moja miłość” Vilgota Sjömana. Oba filmy pokazują, że związek między bratem a siostrą jest możliwy po ich dłuższym rozstaniu. Tak jest też w twoim filmie.

Profesor Starowicz po przeczytaniu scenariusza powiedział, że dobrze pokazuje on istotę takich związków. Emocje pomiędzy bratem a siostrą wybuchają w sposób silny, wręcz niekontrolowany, właśnie w przypadku, kiedy rodzeństwo najpierw mieszkało razem, zawiązały się między nimi silne uczucia emocjonalne, a potem z jakiegoś powodu nastąpiło rozdzielenie. I z dokładnie tego typu przykładem mamy do czynienia w moim filmie.

To bardzo ciekawe, bo pod koniec XIX wieku Edward Westermarck, fiński socjolog, przeprowadził badania, z których wynikało, że osoby, które wychowują się razem, w późniejszym życiu nie są dla siebie nawzajem pociągające. W twoim filmie jest inaczej.

Profesor Starowicz twierdzi inaczej. Należy wierzyć, że wiedza o tego typu związkach jest w tej chwili pełniejsza niż sto lat temu. Zwróć uwagę, że w przeszłości relacja moich bohaterów została nagle zerwana, najwyraźniej siostra próbowała radykalnie odsunąć od siebie brata. Tadzik w pewnym momencie mówi do siostry wprost: „Wyrzuciłaś mnie z domu”. Nastąpiła rozłąka, pojawiła się tęsknota i wspomnienie przeszłego czasu… Ze związkami kazirodczymi pomiędzy bratem i siostrą zazwyczaj jest tak, że objawiają się, kiedy coś się w życiu tych ludzi nie układa, nie jest ono takie, jakim je sobie wyobrażali właśnie wtedy szuka się ciepła i kogoś, kto by zrozumiał, pokochał. Już po projekcjach filmu zaczęły się do mnie odzywać osoby, które były albo są w tego typu związkach. Było dla nich ważne, że wreszcie ktoś ten temat poruszył i próbował ich zrozumieć, zamiast ich potępiać.

Strasznie łatwo oceniać innych. Kiedy słyszymy o tego typu parze, nawet nie próbujemy się nad tym zastanawiać. Od razu wiemy, że to jest chore, zboczone, że gorzej już trudno. Nie chcemy mieć z tym nic wspólnego. Zresztą podobny problem wiąże się w filmie z wątkiem cygańskim. Z Cyganami jest dokładnie to samo: gdy ich widzimy, wiemy już wszystko stereotyp bierze górę: to złodziej, w dodatku brudny, który zaraz nas okradnie. A wśród nich zdarzają się naprawdę zdolni (choćby muzycznie) i fajni ludzie.

W filmie nie tylko pokazujesz, że Cyganie mogą być fajni. Dajesz widzom prztyczka w nos – to twojemu bohaterowi, Tadkowi udaje się okraść Cyganów, a nie odwrotnie.

No cóż, życie płata figle, jest bogatsze niż klisze, którymi się posługujemy. Cyganie znacznie różnią się od nas, dbają o swoją kulturę i rytuały w obawie, by nie zniknąć w kulturze europejskiej. Izolują się, odrzucają w znacznym stopniu naszą obyczajowość to nas oburza, bo uważamy się za lepszych, chcemy, by byli tacy jak my. Kultura europejska wielokrotnie w przeszłości brutalnie walczyła z ludźmi innych poglądów i wyznań. Pozornie wstydzimy się tych zachowań i potępiamy je, ale nadal nie jesteśmy bez winy i niewiele się nauczyliśmy. Ktoś z zagranicy powiedział mi po projekcji „Bez wstydu”, że cygańskie osiedle z mojego filmu to dla niego trochę takie osiedle przybyszów z Puerto Rico, mieszkających w jego mieście. Widuje tych ludzi od 30 lat, ale kompletnie się od nich izoluje i de facto nic o nich nie wie. Myślę, że jest w nas tendencja, żeby się tak zachowywać, a nie jest to najszczęśliwsze. Uważamy się za tolerancyjnych; guzik prawda nie jesteśmy. Nie chcemy zaakceptować inności.

„Melodramat” robiłeś z Radkiem Ładczukiem, który po „Sali samobójców” jest bardzo rozchwytywanym operatorem. Dlaczego to nie on robił zdjęcia do „Bez wstydu”?

Nie chciałem, by „Bez wstydu” było powtórzeniem wcześniejszego „Melodramatu” – w moim nowym filmie grają inni aktorzy, kto inny planuje scenografię, muzykę… Zresztą Radek cały czas był z nami na planie był szwenkierem i był bardzo pomocny w realizacji zdjęć do filmu. Zarówno mnie, jak i Szymonowi Lenkowskiemu [autorowi zdjęć] bardzo zależało na tej współpracy. To dwóch wyjątkowo zdolnych operatorów, którzy mają niezwykły zmysł obserwacji i wyczucie plastyki, więc mam nadzieję, że zrobię z nimi jeszcze niejeden film.

Pytam cię o operatorów nie bez przyczyny: mam wrażenie, że w twoim filmie szalenie ważne są kolory. Pierwsze sceny, w których bierze udział jeszcze trójka bohaterów, rozgrywają się w kuchni i przedpokoju – w obu pomieszczeniach dominuje kolor żółty uzupełniony pomarańczowym. Żółć to kolor ambiwalentny – z jednej strony przywołuje wspomnienia, a z drugiej jest kolorem obsesji (obsesji Tadka na punkcie siostry, ale też obsesji jej kochanka, Andrzeja). Pomarańcze natomiast mogą kojarzyć się z rodziną, ale też z silnymi, pozbawionymi kontroli emocjami.

Nie było tak, że to wszystko rozplanowaliśmy. Robiąc film bardzo często należy zawierzyć intuicji, swojej lub współpracowników. Sytuacja na planie filmowym jest bardzo dynamiczna, wymaga szybkich i konkretnych decyzji, nie wszystko można przewidzieć wcześniej. Nie zmienia to faktu, że kolory rzeczywiście zostały przeze mnie, scenografa Annę Wunderlich i operatora starannie dobrane. Miały nam pomóc, jak zresztą cała scenografia, stworzyć odpowiednią atmosferę, adekwatną do opowiadanej historii i emocji.

Cieszy mnie, że tak wnikliwie analizujesz sprawę kolorów i elementów scenografii, ale nie sadzę, by większość widzów świadomie odczytywała takie przesłanie. Intuicyjnie pewnie tak, bo również w ten sposób widz buduje sobie atmosferę całej opowieści. Swoją drogą, bardzo często rzeczy, które są wprowadzone w filmie albo przez przypadek, albo podświadomie, później są wybijane i czytane jako coś bardzo istotnego. Widocznie warto zaufać i słuchać podszeptów intuicji.

Dlaczego postać Andrzeja, kochanka Anki, z którym konkuruje jej brat, jest tak bardzo negatywna? Jego relacja z Anką jest toksyczna, nie dajesz mu szansy…

Andrzej to pozornie poprawny, miły i kulturalny człowiek, ale bezwzględny lokalny polityk. Nie chciałem, żebyśmy go polubili. Reprezentuje świat, który trudno lubić. On jest trochę jak kameleon próbuje powiedzieć „Ja wcale taki nie jestem”. A jest karierowiczem, który nie cofnie się przed niczym, żeby osiągnąć cel. Jakiś czas temu w polskiej polityce i życiu społecznym pojawiły się osoby, które zaszły niebezpiecznie daleko dlatego, że udawały kogoś innego.

Trochę ku przestrodze. Ale własnego brata – Macieja Marczewskiego – obsadzić w roli takiego „podleca”?

Oczywiście zawsze miło obsadzić brata w roli podłej. A już tak na serio, dla aktora zawsze ciekawiej jest zagrać postać negatywną, zwłaszcza wbrew swoim warunkom fizycznym i psychicznym.

W kluczowej scenie filmu Tadzik wyznaje siostrze miłość. W odpowiedzi słyszy, że to jest po prostu złe. W filmie McQueena bohaterka mówi do brata „Nie jesteśmy złymi ludźmi, tylko pochodzimy ze złego miejsca”. Jak byś to zinterpretował w kontekście swojego filmu?

Anka wie, że to jest złe, że normy społeczne i moralne odrzucają taką miłość, ma tego pełną świadomość, ale nie jest się w stanie temu oprzeć.

Nie mam poczucia, że moi bohaterowie są złymi ludźmi. Bohater McQueena jest seksoholikiem – nie jest z tego powodu szczęśliwy, ale nie potrafi inaczej. I to jest dramat. To nie jest zły człowiek. On nie potrafi się poskładać – nie potrafi być blisko z innym człowiekiem, boi się. Z moimi bohaterami jest o tyle inaczej, że oni strasznie potrzebują, żeby wreszcie ktoś był blisko. Chcą poczuć, że ktoś ich akceptuje w 100 proc., kocha w 100 proc., ponieważ nie są w stanie dłużej znieść już sytuacji, w której są niepotrzebni, nieważni i wykorzystywani. W życiu chłopaka co prawda pojawiła się cygańska dziewczyna, która się w nim zakochała, ale on tego nie dostrzegł. Pewnie popełnił błąd. Orientuje się, że jest wartościowa i fajna, ale jest już za późno; życie już poszło swoim torem. Chociaż w przyszłości, któż to wie, może przepowiednia się sprawdzi i będą razem?

Motyw cygańskiej wróżby jest bardzo intrygujący – można ją różnie odczytywać. Tadzik albo musi umrzeć jako brat, żeby związać się z siostrą, albo jego uczucie do siostry wraz z częścią jego ja musi umrzeć, żeby mógł związać się z Irminą.

Wróżby zawsze są wieloznaczne i na tym polega ich siła, nie dają oczywistych odpowiedzi, a jedynie sugerują możliwości. Pojawiającą się w filmie wróżbę można rozumieć na kilka sposobów. Irmina chciałaby, żeby to było odczytane w ten sposób, że oni jednak kiedyś będą razem. Będą? Nie będą? Nie wiem, każdy widz musi sobie sam dopowiedzieć.

Pierwotnie twój film miał się nazywać „Kamfora. Skąd taki pomysł i dlaczego ostatecznie z niego zrezygnowałeś?

Początkowo miał się pojawić wątek dotyczący kamfory, czyli czegoś, co się ulatnia i nie pozostawia po sobie śladu. Odwoływało się to do przeszłości głównych bohaterów filmu, ale w ostatecznym montażu zrezygnowaliśmy z tego tropu.

Deklarujesz, że chcesz robić filmy o ludziach, którzy są na straconej pozycji. Dlaczego?

Bo takich ludzi należy bronić. Bronić przed agresywną arogancją, niezrozumieniem i odrzuceniem przez innych. Fakt, że są na straconej pozycji pozwala im często widzieć ostrzej, bardziej dramatycznie, ale może i trafniej. Możemy się wiele od nich nauczyć. W ogóle warto zadawać niewygodne pytania. Warto poruszać tematy, które powodują jakiś zamęt, bo w ten sposób możemy dowiedzieć się też czegoś o nas samych. Dobrze by było, żebyśmy sami sobie potrafili stawiać trudne pytania. Czasami, żeby być lepszym człowiekiem, trzeba wybić się z dobrego samopoczucia.

* Filip Marczewski, reżyser, autor m.in. filmów „Melodramat”, „Bieda-Ziemia”. Absolwent MISH UW oraz PWSFTviT w Łodzi. Premiera jego debiutu fabularnego, „Bez wstydu”, odbyła się 18 lipca tego roku.

** Ada Bogdziewicz, studiowała historię sztuki na Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego i filmoznawstwo na Uniwersytecie w Bolonii. Wielbicielka wczesnego Burtona, animacji poklatkowej oraz kina młodych polskich twórców.

Kultura Liberalna” nr 186 (31/2012) z 31 lipca 2012 r.

Skoro tu jesteś...

...mamy do Ciebie małą prośbę. Żyjemy w dobie poważnych zagrożeń dla pluralizmu polskich mediów. W Kulturze Liberalnej jesteśmy przekonani, że każdy zasługuje na bezpłatny dostęp do najwyższej jakości dziennikarstwa

Każdy i każda z nas ma prawo do dobrych mediów. Warto na nie wydać nawet drobną kwotę. Nawet jeśli przeznaczysz na naszą działalność 10 złotych miesięcznie, to jeśli podobnie zrobią inni, wspólnie zapewnimy działanie portalowi, który broni wolności, praworządności i różnorodności.

Prosimy Cię, abyś tworzył lub tworzyła Kulturę Liberalną z nami. Dołącz do grona naszych Darczyńców!

SKOMENTUJ
(31/2012)
31 lipca 2012

PRZECZYTAJ INNE Z TEGO NUMERU

KOMENTARZE



WAŻNE TEMATY:

TEMATY TYGODNIA

drukuj