Odpowiedź na pytanie, co 1 sierpnia 2012 r. jest najważniejszym wydarzeniem dnia w Polsce nie jest oczywista: być może jest to koncert Madonny, a być może występy Polaków na igrzyskach w Londynie. Na pewno nie jest nim jednak Powstanie Warszawskie, które przecież skończyło się niemal 68 lat temu.

Jak co roku, odbywają się jednak uroczystości mające uczcić jego pamięć i jak co roku powraca dyskusja: jak obchodzić kolejne rocznice  tego powstania, a także rocznice innych powstań i wydarzeń historycznych? Ile publicznie, a ile prywatnie? Czy nie zbyt smutne i poważne te obchody? A może ich zbyt mało, bo przecież przykładów bohaterów przeszłości i czynów patriotycznych nigdy dość?

W tego rodzaju dyskusjach Powstanie Warszawskie zajmuje szczególną pozycję. Częściowo ze względu na swoją własną wyjątkowość, częściowo zaś z powodu dużego nacisku, kładzionego na tę kartę historii w ostatnich latach. A zatem: czy wolno krytykować ideę Powstania? Czy lepiej mówić o powstańcach jak o nieskazitelnych patriotach w bohaterskim zrywie, czy raczej jak o niepoprawnych romantykach, którzy sprowadzili masakrę na 200 tysięcy ludzi i ponoszą odpowiedzialność za zniszczenie wielkiego miasta? Nie wiem tego i nie są to pytania, na które istnieją proste odpowiedzi. Wiem jednak, że można dyskutować o tym przez cały rok, nie zaś tylko 1. sierpnia.

Obchody pamięci po dawnym wydarzeniu nie mogą zdominować wszystkiego, co dzieje się dzisiaj – „dzisiaj” dosłownie i w przenośni. Warto, by odbyła się w celu upamiętnienia Powstania uroczystość z udziałem miejskich i państwowych oficjeli oraz kombatantów – to przejaw ważnej dla istnienia wspólnoty działalności publicznych instytucji. Ale nie ma przeszkód, by 1 sierpnia życie miasta toczyło się normalnym torem, a mieszkańcy mieli możliwość wyboru formy spędzenia tego dnia.

Zakazanie jednego koncertu nikogo o wadze Powstania nie przekona. Poza tym, gdyby przeciwnicy występu byli konsekwentni, powinni domagać się zakazania także innych „nieodpowiednich” przedstawień, targów, pokazów filmowych, powinni wzywać do zamknięcia wszystkich dyskotek, pubów i nocnych klubów, do których właśnie 1 sierpnia – jak co dzień – wybiorą się miliony Polaków. Dokonać tego można by było jedynie ogłaszając 1 sierpnia dniem żałoby narodowej.  Taka decyzja mało kogo skłoni jednak do refleksji nad losem powstańców – prędzej wzbudzi wrogość do pomysłodawców i do  samego wydarzenia. Wiemy o tym z doświadczenia – żałoby narodowe ogłasza się w naszym kraju wyjątkowo często.

Powagi istotnych wydarzeń nie buduje się poprzez  rozdmuchiwanie balonów, na rozkaz, stojąc na baczność. Powaga taka musi być efektem znaczenia, jakie ludzie nadają im w swoim codziennym życiu. Tego zaś nie da się wykreować odgórnie, tak jak trudno odgórnie wykreować sympatię dla tej lub innej osoby publicznej.

Współczesnych Polaków nie należy odcinać od historii, wręcz odwrotnie. Znajomość własnych korzeni, chęć pielęgnowania przeszłości ze świadomością zobowiązań także wobec przyszłych pokoleń może być znakomitym źródłem postawy obywatelskiej na co dzień. Tej wielkiej Pani – Historii – trzeba jednak w codziennej praktyce przyznać właściwą rolę: inspiratorki, nie przełożonej; nauczycielki, nie dyktatorki; przyjaciółki, nie gwałcicielki. Wtedy, szanując i znając powstańców, będziemy mogli swobodnie oceniać ich czyny, wspominać o nich, rozważać w tym kontekście nasze działania, ale także chodzić na koncerty. W rezultacie proporcje pomiędzy podniosłą powagą, a prozą codzienności okażą się właściwe – szczere i znośne.

Tekst pierwotnie ukazał się na blogu „Kultury Liberalnej” w portalu radia TOK FM: http://www.tokfm.pl/blogi/kultura-liberalna/2012/08/tomasz_sawczuk_historia_na_rozkaz/1