Królowa Europy nie ma następcy

Z Gertrud Höhler, autorką głośnej książki „Die Patin”, rozmawia Jakub Stańczyk

Jakub Stańczyk: Angela Merkel to dziś najważniejsza kobieta w Europie, jeśli nie na świecie. Czy używa swojej kobiecości jako narzędzia politycznego?

Gertrud Höhler: Merkel rozpoczęła swoją karierę tak wielkim sukcesem właśnie dlatego, że była kobietą. Chodzi o obalenie Kohla. Wszyscy mężczyźni, w otoczeniu kanclerza chcieli jego odejścia, ale byli zbyt tchórzliwi, żeby wziąć sprawy w swoje ręce. Wisieli na nim, wstydzili się, bali się cokolwiek zrobić. Ona umiała powiedzieć wprost, że nie chce mieć z Kohlem nic wspólnego. W ten właśnie sposób dokonała przyspieszenia swojej kariery.

Zawsze była tak radykalna?

Nie, wtedy zrobiła wtedy po prostu coś, co często robią kobiety. Podobnie w związkach, to one częściej decydują się odejść od partnera. Są radykalniejsze. I w takim sensie Merkel jest kobieca. Ale poza tym nie używa kobiecości. Nie jest chętna, by w ogóle podkreślać różnicę płci. Kiedyś Spiegel zapytał ją, czy widzi duże różnice między mężczyznami i kobietami. Powiedziała, że tak. Jednak już sześć lat później stwierdziła, że wcale nie. Zszokowany redaktor pamiętał poprzednią odpowiedź i spytał, czy aby na pewno tych różnic nie ma. Odpowiedziała mu, że może jest jedna – mężczyźni mają silniejszy głos. To był oczywiście przytyk do Schrödera, który gotów był publicznie nawet krzyczeć.

A Merkel mówi tak cicho?

Kiedy idzie do mównicy, ma się wręcz poczucie, że najchętniej nic by nie powiedziała. Przemawia tylko zmuszona koniecznością, ale to wynika też z tego, że nie chce się pod żadnym względem określać. Ma swoją filozofię, którą można wyrazić tak: nigdy nie wypowiadaj zdania, które może ci zostać wypomniane. Ale to akurat mogłaby to być równie dobrze cecha męska.

Europą rządzą jednak teraz głównie mężczyźni. Jak oceniłaby ją Pani jako polityczkę na tle innych głów państw?

Stara się nie podejmować osobiście żadnych decyzji. Jeździ tylko na konferencje i pilnuje, żeby zostały dokonane pewne ustalenia i żeby media skwitowały to stwierdzeniem, że dokonano świetnych decyzji, a królowa Europy, to jest ona, była główną decydentką. Najważniejsze decyzje są natomiast podejmowane pod naciskiem zadłużonych państw. Wysyła się im pieniądze, ale nie udziela pomocy strukturalnej, daje się kredyty, ale nie mówi się, na co te pieniądze powinny być przeznaczone. Monti i Rajoy zobaczyli swoją szansę podczas ostatnich obrad ESM, kiedy Merkel poszła przespać się dwie godziny. Gdy jej nie było, podjęli decyzje za jej plecami… Jej niewiarygodna ostrożność wiąże się w pewnym stopniu z jej trzeźwym spojrzeniem na świat. Jest nieobliczalna. Ludzie, którzy z nią pracują wiedzą, że zmieni każde zdanie, dziś mówi jedno, jutro powie coś przeciwnego.

Z jednej strony mówi pani, że Merkel umie się przebić, pokonać swoją konkurencję. Z drugiej, że jest niedecyzyjna. Czy to może iść w parze?

Ależ oczywiście, tylko nikt tej niespójności w jej zachowaniu nie zauważa. Po to napisałam książkę, ponieważ nikt nie widzi, że żadna decyzja nie pochodzi od niej. Ona spowalnia, zatrzymuje zmiany, a Niemcy są zachwyceni, że jeszcze niczego ostatecznie nie ustalono. Parę tygodni później klamka i tak zapada, ale to już do nich nie dociera. Merkel chce po prostu jak najdłużej pozostać przy władzy. Schröder w przeciwieństwie do niej  ofiarował swój urząd w imię politycznego celu, który kosztował go jego karierę. Chciał rozwijać sprawne państwo socjalne i zmniejszyć bezrobocie. Pozytywne efekty jego polityki widoczne są w Niemczech do dzisiaj. Taka sytuacja jest dla Merkel niewyobrażalna. A instynkt bezpieczeństwa nas, obywateli, jest cały czas uśpiony, ponieważ Merkel dla swoich celów ukazuje wydarzenia mniej dramatycznymi niż są.

W swojej książce idzie pani dalej, nazywa jej styl prowadzenia polityki autokratycznym. Brzmi to bardzo mocno. Czy pani kanclerz zasługuje na taką naganę?

Merkel stosuje autorytarne praktyki rządzenia. Autorytarne jest właśnie jej milczenie, brak komunikacji który charakteryzuje jej styl rządzenia. Do tego panuje przekonanie, że nie należy zadawać pytań. Kiedy się to robi, Merkel odpowiada, że dane rozwiązanie jest bezalternatywne. I koniec. Poza tym zmienia ustawy z godziny na godzinę, nie ma poszanowania dla europejskiego i niemieckiego prawa. Najlepszym przykładem jest otwarty rządowy przewrót w polityce energetycznej. Merkel miała do tej zmiany powód absolutnie pozaprawny: chciała osłabić Zielonych, przejmując ich postulaty. To przemyślany program zacierania granic między partiami, by zaszkodzić demokracji parlamentarnej.

Stawia pani bardzo odważne tezy, ale podaje mało przykładów.

Proszę bardzo, jeśli chodzi o manipulacje partiami. W latach, kiedy rządziła razem z SPD w wielkiej koalicji, przejęła dla CDU poglądy, które są czysto socjaldemokratyczne. SPD nie mogło już nic przeciwko temu powiedzieć, ponieważ były to ich pomysły. Zostało osłabione, choć CDU wcale się na tym nie wzmocniło. Zieloni także do dziś nie podnieśli się po tym, jak quasi-wywłaszczyła ich w kontekście polityki energetycznej. Jedynie – i to ciekawe – liberałom, z którymi rządzi od 2009 roku, nie zabrała niczego. Ale Merkel nie rządzi z poszanowaniem wolności. W Parlamencie wszyscy podnoszą ręce, co wygląda wspaniale, ale ten system nie jest już demokracją. Opozycja ma coraz mniejszą możliwość sprzeciwu. Kto się nie zgadza, tego szarpie się za rękę i tłumaczy się, że „nie pojmuje wagi sprawy”.

Nie zmieniono ustawy zasadniczej Republiki Federalnej, instytucje działają a jednak uważa pani, że Niemcy nie są już demokracją. Jakie dokładnie metody rządzenia Angeli Merkel uznaje pani za totalitarne czy też autorytarne?

Na przykład, Merkel manipulowała kikakrotnie większością przy wyborach prezydenta. Dbała o to, żeby ludzie, którymi mogła sterować, objęli ten najwyższy urząd. Ponieważ według naszej konstytucji ona nie stoi ponad nim. Tak było zarówno w przypadku Köhlera, jak i Wulffa. Dopiero po ustrzeleniu drugiego z nich, FDP jako mała partia rządowa przepchnęła kandydaturę Gaucka. Powiodło się to, ponieważ Merkel nie doceniła sytuacji, sądziła, że nie uda mu się zostać prezydentem mimo wyjściowego nikłego poparcia. Takie manipulacje to wyraźne znaki, że dzieje się coś niepokojącego. My Niemcy przeżyliśmy już dwie dyktatury. Należy pamiętać, że zmiany systemu mają za każdym razem inne twarze. Już dziś najlepsi ludzie i silne firmy odchodzą z kraju. Zostali tylko potakiwacze, jest coraz mniej przestrzeni dyskusji. Już niedługo może się okazać, że Niemcy znajdą się w takiej nędzy, w jakiej tkwią teraz kraje otrzymujące dziś od nas pomoc. Nie stać nas na rzeczy, które obiecujemy.

Trudno w to uwierzyć. Niemiecka gospodarka jest bardzo silna i wiele może jeszcze przetrwać.

Nawet w Niemczech koniunktura słabnie. Merkel uważa, że może to przysłonić subwencjami państwowymi, które oczywiście są wypłacane z naszych podatków, choć w kieszeniach mamy coraz mniej. Przełom w polityce energetycznej wpływa na wzrost rachunków za prąd, który bardzo dotyka ludzi nie mających zbyt wiele pieniędzy. Nasza gospodarka popada w coraz większą zależność od państwa. Koncerny energetyczne ponoszą teraz niewiarygodne straty, konkurencja jest sparaliżowana przez Merkel państwowymi dyktatami. Wielu obserwatorów przypuszcza, że kiedy okaże się kto ostatecznie należy do przegranych w Europie, Merkel awansuje do Brukseli. Wtedy już nie będzie się przejmować, jak Niemcy funkcjonują w Europie.

Czy uważa pani, że Merkel jest w takim razie niebezpieczeństwem, które należy usunąć? Kto miałby przejąć po niej władzę?

Merkel nie ma następcy tronu. Często się tak zdarza z władcami. Tutaj mamy jednak do czynienia z sytuacją, w której wszyscy młodzi, ambitni i zdolni do rozwoju odeszli. Jest David Mcallister- premier Dolnej Saksonii, jest bardzo młody, mógłby rządzić inaczej. Jest też minister obrony-Thomas de Maizière, który mógłby ją zastąpić. Nie widzę go jednak w roli prawdziwego zwycięzcy. Jako kanclerz rządziłby prawdopodobnie tak, jak Merkel. Jeśli chodzi o kandydata SPD, nie wierzy się, że ktokolwiek mógłby startować przeciw Merkel. Co najwyżej stworzyliby razem koalicję, w której kandydat wybrany z SPD nie byłby kanclerzem, a ona już owszem. Jednak w ostatnich latach przeżyliśmy takie zmiany, że nie da się zbyt wiele przewidzieć.

* Gertrud Höhler- profesorka literatury, doradczyni Helmuta Kohla, autorka wydanej w tym roku, głośnej książki „Die Patin“.

** Jakub Stańczyk- student trzeciego roku Międzywydziałowych Indywidualnych Studiów Humanistycznych UW, członek zespołu Kultury Liberalnej.

„Kultura Liberalna” nr 199 (44/2012) z 30 października 2012 r.