Z punktu widzenia perspektyw demokracji od osiągania wysokiego tempa wzrostu gospodarczego ważniejsza jest jej umiejętność autonaprawy. Demokracja pogrążona obecnie w kryzysie prowadzi do częstych zmian rządów, ale nie jest zdolna zmienić dysfunkcjonalnej polityki, ani też przywrócić obywatelom wiary, że ich głos może obecny stan naprawić i służyć celom zbiorowym. Zresztą publiczna debata utraciła zdolność zmienienia opinii jej uczestników i zamiast tego służy potwierdzaniu ideologicznych klisz. Lapidarnie, na obecny kryzys składa się – słowami Krasteva – „demokracja bez wyboru, pozbawiona treści suwerenność i globalizacja bez legitymacji”.

Najważniejsze miejsce w eseju Krasteva zajmuje rozbudowana krytyka obecnego kultu kontroli i przejrzystości jako rzekomych mechanizmów naprawy i usprawnienia demokracji. Jednakże transparentność jako hasło i jako praktyka nie służy odbudowie zaufania – podstawie demokracji – lecz jest sposobem instytucjonalizacji braku zaufania. Podejrzliwość zaś, miast demokrację budować, podkopuje w istocie jej fundamenty.

Esej Krasteva skłania do myślenia, ale też budzi wątpliwości. Dramatyzm opisu, jak się zdaje, wynika w znacznej mierze z obecnego nagromadzenia problemów w Unii Europejskiej i w USA. Każdy kryzys gospodarczy jest dla demokracji złym czasem. Intensyfikacji ulegają konflikty, pomniejsza się pole wyborów, wzrasta niezadowolenie. Czy perspektywy demokracji będą równie ciemne, gdy z niego wyjdziemy?

Ivan Krastev widzi problemy z demokracją w apatii, spadku uczestnictwa obywateli w wyborach. Na pewno przyczyną jest tu poczucie ograniczonego wpływu na realne procesy społeczne. Paradoksalnie w latach 70. wielu konserwatywnych liberałów – na czele z Samuelem Huntingtonem – widziało kryzys demokracji w nadmiernej mobilizacji mas, w przeciążeniu rządów rewindykacjami, którym nie jest on w stanie podołać. Jeszcze ćwierć wieku później Fareed Zakaria w swoim bestsellerze szukał sposobów na radzenie sobie z kryzysem demokracji w izolowaniu ważnych dziedzin życia społecznego od codziennej presji polityki.

Ważne pytania stawia proces globalizacji. Prawdą jest, że od dziesięcioleci sfera polityki kurczy się w wyniku niezwykłej ekspansji autonomicznych procesów rynkowych w skali krajów i w wymiarze globalnym. Jean-Marie Guéhenno, wybitny dyplomata i intelektualista francuski, już dwadzieścia lat temu dowodził, iż państwo prawa zastąpi demokrację, bowiem w świecie bez granic mechanizmy demokratyczne okażą swoją bezsiłę. Tylko reguły, systemy prawne będą w stanie regulować życie zbiorowe globalnej wspólnoty.

Przywołam jeszcze jednego autora, Pierre’a Rosanvallona, wybitnego historyka i teoretyka polityki, który również nie wierzy w przyszłość tradycyjnej demokracji reprezentatywnej, ale przeciwnie do Krasteva przyszłość demokracji i nadzieję na aktywne uczestnictwo społeczeństwa w procesie politycznym widzi przede wszystkim w budowaniu mechanizmów kontroli władzy wykonawczej.

Nie mówię, że ci autorzy mają rację. Chodzi mi raczej o pokazanie, jak złożona jest sprawa diagnozy dzisiejszego kryzysu demokracji. Krastev ukazuje wiele zasadniczych jego aspektów. I jak sam mówił w wykładzie, który był podstawą jego najnowszego eseju: interesuje go bardziej stawianie pytań, niż udzielanie odpowiedzi. Z tego zadania znakomicie się wywiązał.