Tworzy nie tylko miejsca pracy, ale również elity – przyszłych prawników, nauczycieli, historyków. Ludzi, którzy w przyszłości potencjalnie sami podejmą odpowiedzialne zadania wychowawcze, społeczne, publiczne etc.
Stąd też ważne, by uniwersytet robił wszystko dla zagwarantowania nie tylko jakości wiedzy technicznej, ale również standardów kultury publicznej i obywatelskiej. Standardów, które zostały ostatnio naruszone na różnych uniwersytetach. Zdarzeniom do których się odwołuję, takim jak przerwanie publicznego wykładu prof. Magdaleny Środy na UW lub zakłócenie publicznego wystąpienia Adama Michnika w Radomiu, towarzyszyły zachowania jawnie obraźliwe i agresywne. Takie działania zasługują na napiętnowanie jako naganne moralnie, tym bardziej nie mieszczą się one w etosie i misji uniwersytetu. Jak zatem uniwersytet powinien reagować w takich sytuacjach?
Władze każdej uczelni, na mocy ustawy nadającej im określoną autonomię, mają prawo rozwiązać w pierwszej instancji problem własnymi siłami porządkowymi. Dopiero naruszenie mienia albo cielesności fizycznej powinno bezwzględnie uruchamiać interwencję policji. Jeśli zaś chodzi o zakłócanie porządku przez okrzyki, skandowanie haseł etc., to odsyła nas to do bardziej złożonej i delikatnej kwestii wolności słowa i tego, co i w jaki sposób może być na uniwersytecie mówione.
Mamy do wyboru dwie koncepcje. Pierwsza, uniwersalistyczna i homogeniczna uznaje, że wolność słowa jest nieograniczona. Jest to koncepcja z ducha liberalna. Wszystkie poglądy mają taką samą rację bytu w przestrzeni publicznej i to właśnie ta nieustanna debata ma pozwolić odsiać poglądy marginalne (z założenia mniej racjonalne) od powszechnie uznanych, czy to w środowisku akademickim, czy poza nim. Stąd też na przykład w USA nie ma żadnego problemu, by na jednym uniwersytecie pracowały dwie osoby o poglądach zupełnie odmiennych i propagowały je w ramach swojej pracy akademickiej. Słynnym przypadkiem jest tu Peter Singer i Paul Cameron, pracujący w Princeton. Obu panom, ze względu na kontrowersyjne poglądy i pod wpływem nacisków części wspólnoty akademickiej, Uniwersytet Warszawski cofnął zaproszenia powalające na wygłoszenie wykładu otwartego.
W Polsce, ze względu na bardziej kontynentalne, a nie anglosaskie rozumienie roli Uniwersytetu oraz nasze doświadczenia historyczne, przyjęto inną koncepcję, w której to wolność słowa jest ograniczona poprzez eliminowanie z dyskursu publicznego kwestii rozpoznanych przez wspólnotę jako zagrożenie dla jej egzystencji. Uniwersytet działający w ramach prawa podlega tutaj tym samym ograniczeniom i regulacjom jak społeczeństwo obywatelskie, którego jest częścią. Jednocześnie, żyjąc w kraju demokratycznym, przyznaliśmy tej instytucji dużą niezależność i swobodę. W jej ramach to władze uniwersytetu decydują, komu chcą udostępnić swoje katedry. Jedyne czego powinniśmy się w tej sytuacji trzymać, to jawność kryteriów i unikanie podwójnych standardów. Jeśli uniwersytet uznaje swoją misję jako pluralistyczną, wszyscy goście mają prawo tam głosić swoje poglądy. Jeśli jednak jest on wyraźnie nastawiony na określoną wizję światopoglądową, nie musi zgadzać się na goszczenie wykładowców wypowiadających sprzeczne z tym światopoglądem sądy. Ważne w demokratycznym społeczeństwie z pluralistyczną sferą publiczną jest to, że mamy wielość uniwersytetów i przez to nie blokujemy wolności słowa. Przekroczenie zaś przez dyskutantów norm debaty, w zależności od stopnia tego przekroczenia, powinno się spotkać z odpowiednią reakcją.
Wybór jednego z tych dwóch podejść należy do nas. Każde z nich ma swoje zalety i wady. Pomimo tego wydaje się, że na jedno moglibyśmy się chyba zgodzić bez zastrzeżeń: na potrzebę traktowania uniwersytetu jako wspólnoty, która kształtuje określony etos i ma misję wychowawczą. Uniwersytet nie jest miejscem neutralnym światopoglądowo, gdyż pracują w nim ludzie różnych orientacji, wyznań i postaw. Właśnie dlatego powinno ich łączyć wspólne dbanie o podstawowe wartości związane z działalnością instytucji – dążenie do obiektywności, prawdy, zgodność ze standardami naukowymi i standardami debaty takimi jak rzetelność argumentacji, trzymanie się faktów, oddzielanie opinii od opisu. Przemoc zaś każdorazowo powinna być napiętnowana i wykluczona.