Można się także nawrócić. Jedzenie jest na językach. O jedzeniu mówimy, piszemy, prognozujemy; jedzenie hodujemy, gotujemy, smakujemy. Wreszcie – projektujemy. Food design to tylko z pozoru współczesna rozrywka. Odświeżona nomenklatura i globalny, trendotwórczy wymiar skutecznie zacierają historyczne ślady.
A ślady wiodą do źródeł. Starogreckie uczty, bachanckie pochody, jadalne ołtarze, wspólne wielu kulturom rytuały przejścia i obrzędy religijne… Ich znaczenie diametralnie się różni, ale niezależnie od epoki i szerokości geograficznej wszelkiemu świętowaniu zawsze towarzyszyło jadło i napitek, sakralne esencje i napary. Religijne misterium karmiło nie tylko duszę, ale i ciało. W ponowoczesnej, odczarowanej rzeczywistości nową religią staje się design, dogmatem – zmysłowość, zaś kapłanami smaku i emocji – projektanci.
Oczywiste jest, że jedzenie się produkuje, sprzedaje, konsumuje, ale czy trzeba je projektować? Żywność, choć esencjonalna, bywa kompletnie przezroczysta. I tu pojawia się wątpliwość: czy projektując jedzenie, aby nie badamy „zawartości cukru w cukrze”? Czy chodzi bardziej o food czy o design?
„Natura doskonale zaprojektowała to, co jemy. Dlaczego miałabym się wtrącać?”1, mówi Marje Vogelzang, holenderska designerka. Wtóruje jej Marta Gessler, restauratorka, jedna z prekursorek kulinarnych eksperymentów w Polsce. Przekonanie, że żywność jest z natury „projektowo spełniona” wydaje się strzałem w kolano. Czym bowiem w takim razie zajmują się orędowniczki food design? Spożywaniem, karmieniem, pielęgnowaniem, biesiadowaniem, dzieleniem się… „Interesują mnie czasowniki. Czasowniki związane z czynnością jedzenia” – podkreśla Vogelzang. Nie „food”, a „eat”.
Jasne, że głównie chodzi o to, co i jak ląduje na naszym talerzu. Najlepiej organicznie, lokalnie, z szacunkiem dla środowiska. Ale w równej mierze ważny jest kontekst, atmosfera, rytuał, bliskość. Trzeci wymiar – społeczny, intymny, sensualny. Budowany na tych poziomach, które z projektowaniem pozornie mają niewiele wspólnego.
Biała zasłona miękko wyznacza niewielką przestrzeń. Do bawełnianej, półprzezroczystej tkaniny przypięte są zdjęcia, rysunki, drobiazgi. Intymna enklawa, świątynia tożsamości. Zza ściany dobiega głos. Słowa drżą, wybrzmiewa skrywana historia, uwalniają się emocje. Głos karmi słowami i posiłkiem, podawanym łyżeczką, wprost do ust. Słowo – kęs – słowo – kęs.
Scena z filmu, zaaranżowana kolacja? Konfesjonał, zaprojektowany przez Marije. Trwa performance „Eat Love Budapest.” Karmiąca ręka należy do romskiej kobiety, empatyczne ucho do mieszkanki stolicy Węgier. Kobiety, reprezentujące dwie zwaśnione nacje, nie widzą siebie nawzajem, ale równie mocno łączą je inne zmysły. Smak, dotyk, słuch. Rozgrzeszenie ucieleśnia się poprzez intymną, bliską czynność. Jedzenie jednoczy. Jak mawiał Immanuel Kant, jeśli przełamiesz się z kimś chlebem, najprawdopodobniej nie połamiesz mu karku…
W designie nie chodzi wyłącznie o to, co nowe. Równie cenne jest sięganie do korzeni. Zapisane na strzępkach papieru receptury z czasów II Wojny Światowej stały się kanwą projektu „Black confetti”. Marje wskrzesiła smaki potraw sprzed sześćdziesięciu lat, a wraz z nimi ukryte głęboko wspomnienia. Jedzenie jako materiał projektowy może mieć niezwykłą, niemalże szamańską moc. Porusza, koi, oczyszcza. Trafia do środka. Wypełnia treścią.
Znamienny jest fakt, że Marje pracuje zarówno dla galerii, muzeów, jak i branży żywieniowej. Designer staje się więc osobą, która bez specjalistycznego background’u tworzy nowatorskie, wsparte ekspercką wiedzą rozwiązania. Pyta, redefiniuje, zmienia kontekst. Projektuje.
„Jest coś bardzo ortodoksyjnego w stawianiu ’skończonego‘ talerza przed gościem na stole”2 – uważa Marta Gessler. Zachęca więc w swojej restauracji do cięcia surowego makaronu, komponowania własnych posiłków, a w radykalnej wersji – do gotowania zupy w domu ze składników „take-away”. Gessler pyta tym samym o rolę restauratora i odbiorcy. Pewnych smaków, doświadczeń, emocji nie da się odtworzyć, tak jak zapakowanej w torebkę na wynos „tajemnicy kucharza”. „Chcę, by w mojej restauracji ludzie mogli dobrze zjeść, ale również żeby przeżyli coś wyjątkowego”3. Coś, co sprawia, że wspomnienie wakacyjnej kolacji, to smak konkretnego dania, ale też zapachu drewnianego stołu, kolor światła, drżenie powietrza, szmer zasłyszanych głosów, woń spalonej słońcem skóry…
„Design łączy w sobie wszystkie elementy otaczającego świata. Jest swego rodzaju sacrum”4 mówi François Azambourg, który poszukując nowatorskich rozwiązań i materiałów pracuje nad konceptem naturalnej… butelki. Paradoksalnie jako projektanta sam design zajmuje go najmniej. Te idee, które przenikają granice dziedzin są najbardziej twórcze, wywrotowe, inspirujące. Interdyscyplinarna jest także filozofia eating designu Marje Vogelzang. Sytuuje się na pograniczu projektowania, psychologii, interwencji społecznej i sztuki.
I tu podryfujemy w stronę sztuki performatywnej. I puenty niniejszego tekstu. Marina Abramovič w swojej twórczości często nawiązuje do aktu jedzenia, jako esencjonalnej czynności ludzkiej, dziejącej się zawsze od nowa. Konstytuującej człowieka.
Performance „Communist body / Fascist body” z 1979 roku symultanicznie pokazuje wielość historii. Pretekstem i treścią dzieła jest kolacja urodzinowa Abramovič jej partnera Ulay’a. Tuż przed północą przychodzą zaproszeni goście i zastają solenizantów… śpiących pod pościelą na materacu. Przed leżącą parą stoją dwa stoliki; na nich chleb, szampan, zastawa. Ołtarzyki mocno ze sobą kontrastują, podobnie jak osobowości artystów. Stolik Ulay’a jest wyszukany, zastawiony kawiorem i porcelaną, przykryty obrusem; Mariny – skromny, z metalowymi sztućcami i rosyjskim szampanem. Reakcje jedenastu uczestników kolacji – bliskich znajomych pary – są skrajnie różne: „Ludzie projektują własne życie na to, co widzą. Jesteśmy lustrem dla innych”4, konstatuje Abramovič. Podobnie z jedzeniem: wyzwala emocje i ekstremalne odczucia, jest katalizatorem doznań. Zmysłowe doświadczenie staje się indywidualnym, intymnym nośnikiem historii.
Bo cukier, choć odmierzany łyżeczkami, za każdym razem uwalnia inną słodycz na języku.
Podobnie jak odmawiana modlitwa.
Przypisy:
1 Dutch Profiles: Marije Vogelzang, http://www.youtube.com/watch?v=2gYMI08ZX3g&feature=player_embedded, źródło: http://www.marijevogelzang.nl/www.marijevogelzang.nl/home.html.
2 Agnieszka Kozak, Zjedzone Tajemnice, wywiad z Martą Gessler, Wysokie Obcasy, nr 14 (721), 6 kwietnia 2013, s.40.
3 Agnieszka Kozak, Zjedzone Tajemnice, wywiad z Martą Gessler, Wysokie Obcasy, nr 14 (721), 6 kwietnia 2013, s.42.
4 Ewa Trzcionka, Nie znoszę marnotrawstwa, wywiad z François Azambourg, Design Alive, nr 5 Zima 2012/2013, s.126.
5 Marina Abramovič: Communist Body/Fascist Body, http://www.youtube.com/watch?v=20iPqDhjpA0.
** Ilustracje Krzysztof Niemyski (www.niemyski.com)