Europejski sektor energetyczny, a w szczególności elektryczny, znajduje się w stanie niepewności, ze względu na rosnące zapotrzebowanie na surowce, próby redukcji emisji gazów cieplarnianych i potrzebę konkurencyjności. W tym kontekście, niemiecka Energiewende jest istotną próbą zreformowania sektora energetycznego największej europejskiej gospodarki i największego europejskiego konsumenta energii. Jeżeli program, przedstawiony w odpowiedzi na katastrofę w japońskiej elektrowni atomowej Fukushima, zostanie wprowadzony skutecznie, będzie niezwykłym przejściem od tradycyjnych źródeł energii, paliw jądrowych i kopalnych, na rzecz tych, które są wysoce efektywne i czerpią znaczną część energii ze źródeł odnawialnych.
Günther Oettinger, unijny komisarz do spraw energii, mówił o możliwości zmiany europejskiego sektora energetycznego w zgodzie z Energiewende. Oettinger ma sporo racji, jako że Unia Europejska postawiła sobie podobne do niemieckich cele – tzw. kamienie milowe, odnoszące się do polityki ochrony klimatu. Dalekosiężnym celem jest zmniejszenie emisji dwutlenku węgla na obszarze całej Unii o 80 proc. do roku 2050 w stosunku do poziomu z 1990 roku. Mimo zbieżnych celów, kluczową różnicą pomiędzy europejskimi a niemieckimi planami transformacji energetycznej jest stosunek do energii atomowej. W przeciwieństwie do Niemiec, które proponują stopniową likwidację wszystkich swoich elektrowni atomowych do 2024 roku, Unia nie narzuca takiej polityki, pozostawiając tę kwestię krajom członkowskim.
Energia atomowa: kosztowne dziedzictwo przeszłości
W 2012r. 32 proc. europejskiej energii elektrycznej pochodziło z elektrowni atomowych, co czyni atom jednym z głównych jej źródeł w Europie. Procent ten jest zniekształcony przez udział Francji, która produkuje aż połowę energii atomowej w całej Unii Europejskiej. Poza Francją, z jednym lub dwoma wyjątkami, rezygnuje się z energii jądrowej, a moc zainstalowana działających elektrowni jest obecnie na tym samym poziomie co w 1986 r. W obliczu niewielkiej liczby powstających nowych elektrowni, dystrybutorzy starają się przedłużyć życie istniejących reaktorów. Dla krajów, które nie chcą rezygnować z inwestycji w atom, stało się oczywiste, że nowe instalacje mogą powstać wyłącznie za sprawą rządowych subwencji, zarówno wysokich, jak i długoterminowych. Dopiero za jakiś czas okaże się, jak wiele rządów chce lub może je zapewnić. Problemem może być również ich zgodność z unijnymi przepisami dotyczącymi pomocy państwowej.
Przykład najbardziej zaawansowanej propozycji budowy nowej elektrowni jądrowej można znaleźć w Wielkiej Brytanii, gdzie jedna z największych firm energetycznych, francuska EDF, dostała zgodę na budowę dwóch reaktorów w Hinkley Point w Somerset. Przez ostatnie miesiące EDF negocjował z rządem stałą stawkę za prąd – nieoficjalne przecieki mówią, że ma ona wynosić około 100 euro za megawatogodzinę [średnie wsparcie dla OZE w UE wynosiło w 2010 roku 7–9 euro/MWh – przyp. red.]. Taka umowa miałaby obowiązywać 40 lat. Inne kraje, takie jak Czechy, zapowiedziały przyjęcie podobnego modelu. Biorąc pod uwagę trudność w przeforsowaniu rządowych subwencji i systemów wsparcia, a także coraz droższy kapitał inwestycyjny, podjęcie decyzji o inwestowaniu w jądrowe lub odnawialne źródła energii jest fundamentalną kwestią dla przyszłego kierunku europejskiego sektora energii.
Działać, ale bez pośpiechu
Zarówno Energiewende w Niemczech, jak i kroki podejmowane przez Unię w ramach polityki klimatycznej koncentrują się na wykorzystaniu OZE, zwłaszcza w produkcji energii elektrycznej. Udział odnawialnej energii w Europie stale rośnie, w latach 2004–2012 zwiększył się z 14,1 do około 22 proc. Pomimo tych pozytywnych zmian istnieje szereg czynników działających na niekorzyść OZE, na przykład kryzys ekonomiczny i idący za nim wyższy koszt kapitału oraz rosnąca niechęć do rządowych interwencji. Jednakże europejska dyrektywa zobowiązuje kraje członkowskie do tego, by do 2020 roku energia ze źródeł odnawialnych stanowiła 20 proc. energii w ogóle. Dzięki temu i coraz niższym kosztom technologii OZE można liczyć na dalszy wzrost ich wykorzystania, przynajmniej na razie.
Dalsza rozbudowa i wspieranie OZE stało się w Wielkiej Brytanii sprawą polityczną, zwłaszcza dla prawego skrzydła Partii Konserwatywnej. Sprawa podzieliła rządzącą koalicję, w skład której wchodzą Liberalni Demokraci mający pozytywny stosunek do polityki przeciwdziałania zmianom klimatycznym. Przyczyną konfliktu stała się wypowiedź ministra energii, konserwatywnego polityka Johna Hayesa, na temat turbin wiatrowych: „Poprosiłem ministra infrastruktury, by przyjrzał się powtórnie wpływowi tych turbin na krajobraz. Rozrzucenie ich po kraju, bez rozważenia interesu wspólnot lokalnych czy ich życzeń, wydaję się niezwykłe”. Pomimo tego, użycie odnawialnych źródeł energii rośnie w Wielkiej Brytanii, a wytwarzanie energii z OZE wzrosło w 2012 roku o 20 proc. To jednak cały czas daleko od unijnej średniej, gdyż w 2011 roku tylko 9,4 proc. krajowej energii elektrycznej pochodziło z odnawialnych źródeł.
Potrzeba nowego horyzontu
Unia Europejska sformułowała istotne cele klimatyczne i energetyczne, które, jeśli zostałyby wdrożone, radykalnie zmieniłyby kierunek rozwoju sektora energetycznego w Europie. Jednakże są to cele krótkoterminowe, wyznaczone tylko do 2020 roku. Obecnie w unijnych instytucjach i krajach członkowskich toczy się kolejna dyskusja, która ma za zadanie wyznaczenie celów na rok 2030. Podobnie jak w 2009 (kiedy wyznaczono kierunki na 2020 rok) będą potrzebne nowe wiążące cele dla poszczególnych gazów cieplarnianych, odnawialnej energii i efektywności energetycznej, by zapewnić stabilność polityczną i inwestycyjną. Bez tego dotychczasowy postęp we wprowadzaniu transformacji energetycznej w Europie będzie stracony.
** Przeł. Jakub Krzeski.