Urodzony w 1927 roku, Tadeusz Mazowiecki był przedstawicielem pokolenia wojennego. Wychował się w Płocku, brakowało więc powstańczej karty w jego życiorysie – mylnie identyfikowanej jako wyróżnik pokolenia „Kolumbów”. Mazowiecki maturę zrobił już po wojnie, to także ważne biograficzne przesunięcie –– dopiero po zwycięstwie nowej władzy dokonuje swoich dorosłych wyborów.

Jeden z tych wyborów wywołał poważną kontrowersję, którą wielu pamiętało mu do końca życia, z pewnością zostanie ona przywołana i w najbliższych dniach. Mazowiecki należał do PAX-u – i był jego ważnym działaczem. Odszedł wprawdzie z wodzowskiego ruchu Bolesława Piaseckiego jeszcze przed Październikiem, jednak do pewnego czasu podpisywał się pod tekstami atakującymi Episkopat i prześladowanych księży.

Po Październiku 1956 rozwija się w Polsce ruch katolicki akceptowany przez władze w znacznej mierze jednak opozycyjny. Mając za sobą autorytet prymasa Wyszyńskiego, powstają liczne czasopisma oraz Kluby Inteligencji Katolickiej. Mazowiecki był czołowym działaczem KIK-u, a nawet wiceprezesem największego z nich – warszawskiego. Czy do pomyślenia jest polski intelektualny dyskurs katolicki bez „Więzi”, której Mazowiecki był twórcą i przez wiele lat redaktorem.

Radykałowie powiedzą – kolaborant, ale i Stefan Kisielewski był posłem koła „Znak”. Tadeusz Mazowiecki zasiadał w ławach Sejmu PRL przez jedenaście lat, czyli niewiele krócej niż potem w Sejmie wolnej Polski. Wadził się z władzą, ale i z Prymasem. W roku 1968 możliwość pisania artykułów do „Więzi” przez księży zostaje ograniczona, a w 1972 kończy się kariera sejmowa posła Mazowieckiego.

To, że czołowy intelektualista katolicki został opozycjonistą i doradcą „Solidarności” nie było na początku zbyt oczywiste. A Mazowiecki stanął na czele kolegium „Tygodnika Solidarność”, był też jednym z najważniejszych doradców „Solidarności”.

Czy Polska po 1989 roku przyniosła Mazowieckiemu sukces? Z perspektywy dwudziestu lat, jego politykę przełomu należy uznać za asekurancką, ale słuszną. Bronić należy zwłaszcza działań jego rządu na arenie międzynarodowej – gorzej jednak z zaniechaniem w sprawach wewnętrznych, których stał się twarzą. Nie chodzi wszak tylko o reformowanie służb specjalnych, ale i niemniej przecież kontrowersyjne szybkie reformy gospodarcze. Tragedia „zdradzonej Polski B” zaciążyła nad oceną jego gabinetu. Jestem jednak pewien, że mimo wszelkich zastrzeżeń, członkowie jego gabinetu pracowali wtedy jak najlepiej potrafili. Ale czy było inne wyjście?

Po 1990 roku, mimo przewodniczenia nowopowstałej Unii Demokratycznej, a potem Unii Wolności, kariera byłego premiera, który przegrał nie tylko z Wałęsą, ale i ze Stanisławem Tymińskim, wyhamowała. Czekały go jeszcze podróże do Jugosławii w imieniu społeczności międzynarodowej oraz pozycja szeroko uznawanego autorytetu, choć Mazowiecki nie był typem inteligenta bywającego na warszawskich salonach.

Chwałę należy oddać prezydentowi Bronisławowi Komorowskiemu za to, że uczynił Tadeusza Mazowieckiego swoim doradcą. W ten sposób doceniono tego polityka oraz symbolicznie kolejne pokolenie podpisało się pod jego działaniami.

Mazowiecki był cichym mocarzem. Jego dorobek jest ogromny, nie był to jednak typ polityka charyzmatycznego. Tacy robią czasem dużo więcej.