Miasto w działaniu okladkaTom ten jest właściwie podsumowaniem kilkuletniej działalności „Res Publiki” jako pisma, które poruszało tematykę miejską. Dziś, gdy wykluł się osobny periodyk – „Magazyn Miasta”, zebranie dotychczasowych tekstów wydaje się zrozumiałym posunięciem. Artykuły zostały zebrane w trzech osobnych, tematycznych działach. Możemy więc poczytać o „aktywizmie”, „miejskich politykach” oraz (w dziale o dość enigmatycznej nazwie) o „doświadczeniach”.

Dział z tekstami o aktywizmie dostarcza nam przede wszystkim bogatego zestawu ujęć miejskich ruchów społecznych, a także wielu spostrzeżeń, które na ich temat czyniono na przestrzeni ostatnich lat. Spotkamy tutaj zatem głośny swojego czasu postulat Jana Mencwela, żeby aktywizm miejski nie był tylko zwyczajnym „kliktywizmem” (znaczącym tyle, że wiele inicjatyw nie opuszcza świata wirtualnego, przede wszystkim Facebooka), albo artykuły Kacpra Pobłockiego oraz Xawerego Stańczyka powstałe wokół pierwszego Kongresu Ruchów Miejskich (2011). Trzeba przyznać, że dziś niektóre z tych tekstów czyta się zupełnie inaczej niż kilka lat temu, świeżo po ich powstaniu. Z wielu przebija ówczesny optymizm, właściwy pojawieniu się nowego zjawiska społecznego, ale też obawa, czy spełni ono pokładane w nim nadzieje. Niektóre zaskakują świeżością swoich prognoz – jak choćby uwagi Piotra Chorosia z tekstu „Ruchy miejskie czy miejskie manewry?”, w którym pisał, że nie można przedstawiać urzędników jako całkowicie złych i bojących się dialogu z mieszkańcami oraz że prędzej czy późnej aktywiści powinni wziąć bezpośrednią polityczną odpowiedzialność i starać się o stanowiska w magistratach. Trend, który w tamtym czasie nie wydawał się nawet dostatecznie przedyskutowany, dziś możemy już obserwować.

Część na temat „polityk miejskich” jest chyba najmocniejsza – zawiera sporo teoretycznych tekstów na temat planowania miasta w polskich realiach, a także daje porządny asumpt do dyskusji na temat tworzonej wciąż Krajowej Polityki Miejskiej. Otwiera ją fragment wywiadu z Benjaminem Barberem – oczywiście na temat tego, czy burmistrzowie mogą rządzić światem. Oprócz tego znajdziemy tu kilka „miękkich” tekstów na temat rowerów i ich miastotwórczej roli, np. artykuł Jakuba Adamskiego i Adama Zająca na temat warszawskiego systemu Veturilo, który zrewolucjonizował ulice stolicy i gremialnie wprowadził na nie cyklistów. Jest to temat być może już dziś trochę oklepany, jednak dobrze wybrzmiewa on przy innych, nieco bardziej złożonych tekstach (jak choćby bardzo dobrym „Ku spójności czy konkurencyjności?” Iwony Sagan). W tym rozdziale analizie poddane zostają także różne, wykorzystywane już mechanizmy partycypacji społecznej – choćby osławiony ostatnio budżet obywatelski, opisany z perspektywy Trójmiasta przez Martę Siciarek w artykule „Narzędzia partycypacji nie gwarantują partycypacji”.

Z kolei tajemniczo brzmiący dział „doświadczenia” zbiera teksty opisujące działania aktywistów w skali mikro – od tych traktujących o jedzeniu i odradzaniu się kooperatyw spożywczych, po kwestie związane z wizualnością i reklamą outdoorową. Ta część książki chyba najbardziej ze wszystkich zanurzona jest w kontekście czasowym – niektóre teksty, jak choćby skarga Xawerego Stańczyka na reklamę powieszoną na Dworcu Centralnym w grudniu 2011 r. („Wszyscy mieszkamy na Centralnym”), wydają się już nieco przestarzałe. Bardzo ciekawie wybrzmiewają za to swoiste case studies miejskich interwencji, jak na przykład artykuł Anny Wachowskiej-Kucharskiej o niepowstałym minarecie Joanny Rajkowskiej w Poznaniu.

„Miasto na żądanie” to książka niewątpliwie potrzebna, porządkująca dotychczasową debatę na temat miasta i ukazująca jej najciekawsze głosy. Jej niewątpliwą zaletą jest to, że przedstawia tematykę miejską w ogólnopolskim kontekście. Znajdziemy tutaj artykuły nie tylko związane z Warszawą, lecz także opisujące problemy przestrzeni miejskiej Lublina, Poznania czy Łodzi. Znalazło się też kilka opisów inicjatyw oddolnych z miast zagranicznych – choćby Berlina czy Nowego Jorku.

Paradoksalnie, zdecydowaną słabością wydaje się publicystyczny charakter tego zbioru. Artykuły zgromadzone w „Mieście na żądanie” w większości ledwie napoczynają swoje tematy – nie stanowią szerokich analiz, nie są to też długie eseje, co oczywiście podyktowane jest miejscem ich pierwotnej publikacji. Po lekturze właściwie każdego z nich odczuć można duży niedosyt. Porównując ten tom z kanonicznymi zbiorami tekstów z zakresu chociażby socjologii miasta, jak „Cities and Society” (Blackwell 2004, pod redakcją Nancy Kleniewski), możemy dostrzec to, co je różni. W tym nie mniej opasłym zbiorze tekstów, zawierającym zarówno pozycje klasyczne („The City as a Growth Machine” Harveya Molotcha), jak i całkiem współczesne („Los Angeles and the Chicago School: Invitation to a Debate” Michaela Deara), przedstawiono szeroką gamę tematów, jakie podejmowane są w Stanach Zjednoczonych. Na tym tle widać, że „Miastu na żądanie” trochę brakuje do bycia sycącym akademickim zestawem lektur obowiązkowych. Ktoś mógłby mi zarzucić, że takie porównanie jest nieuczciwe, bo polska książka nie ma takich ambicji. Skoro jednak w jej wydanie zaangażowane są Wydawnictwa Uniwersytetu Warszawskiego, to nie sposób pominąć takiego skojarzenia. Dobry akademicki wybór lektur powinien zawierać w sobie nie tylko zestaw często „klikanych” w internecie artykułów, lecz przede wszystkim teksty, które będą uniwersalne.

Czy książka „Miasto na żądanie” zachowa aktualność za, powiedzmy, 10 lat? Wydaje się, że jej wartość będzie raczej dokumentacyjna. Będzie ona świadectwem istotnego momentu w rozwoju polskich miast – początkowej fali miejskiego aktywizmu oraz toczącej się w tym czasie debaty.

Znaczny wkład w jej rozwój miała właśnie „Res Publica”, a publikacja jest tego najlepszym dowodem. Ponad pięć lat od momentu, kiedy ta debata zaczęła się na nowo kształtować, a z pewnością od kiedy włączyły się do niej nowe środowiska, możemy ocenić, czy uczyniliśmy duży krok do przodu. Czy dziś rozmawiamy już o innych kwestiach niż wtedy? Faktem jest, że przestaliśmy zapatrywać się na murale jako na formę ożywiania przestrzeni publicznej, a myślimy o polityce rewitalizacyjnej w miastach. To prawda, że część aktywistów przestała wylewać swoje żale w internecie, a ruszyła w kierunku ratusza, by współpracować lub walczyć z urzędnikami. Czy jednak dokonała się już zapowiadana dawno temu „rewolucja miejska”? Jej czas chyba jeszcze nie nadszedł. Dzięki tej książce możemy sobie natomiast przypomnieć, że pewne sprawy, jak choćby wypracowywanie spójnej polityki przestrzennej, cały czas są aktualne i czekają na lepsze opracowanie. Za następne pięć lat bardzo chciałbym przeczytać pozycję pokazującą, dokąd udało się dojść.

Książka:

„Miasto na żądanie. Aktywizm, polityki miejskie, doświadczenia”, pod redakcją Łukasza Bukowieckiego, Martyny Obarskiej i Xawerego Stańczyka, Wydawnictwa Uniwersytetu Warszawskiego, Warszawa 2014.