Ci, którzy ostro krytykują Bogdana Chazana jako lekarza i dyrektora szpitala za złamanie prawa w imię „katolickiego sumienia”, niejako z marszu traktują sprawę w kategoriach religijno-światopoglądowych. Dzięki temu Chazan może przechadzać się po studiach telewizyjnych w aureoli skrzywdzonego świętego, nieszczęsnej ofiary ataku na boskość życia czy obrońcy wolności sumienia i etosu lekarza.
Krytyka (prawie) medyczna
Problem jednak w tym, że istnieją uzasadnione wątpliwości, czy Chazan zachował się zgodnie z regułami sztuki lekarskiej, a to pytanie całkowicie ginie nam z oczu, przykryte przez ‒ nagłośniony w mediach ‒ dyskurs światopoglądowy i prawniczy. Zarzuty o łamanie prawa przez niedopuszczenie do aborcji (w tym niepoinformowanie o placówce, gdzie byłaby ona możliwa) stają się mniej istotne, gdy mamy do czynienia z zagrożeniem dla zdrowia i życia matki. Ocenić, czy popełniono błąd w sztuce lekarskiej, może oczywiście wyłącznie inny lekarz – chociażby ceniony ginekolog ze Szpitala Bielańskiego prof. Romuald Dębski, który kilkukrotnie zabrał już w tej sprawie głos. Chodzi bowiem o sztukę medyczną, a więc skomplikowaną wypadkową wiedzy, doświadczenia i roztropności. A tej ostatniej właśnie – co może stwierdzić także niespecjalista – w całej sprawie najprawdopodobniej zabrakło.
Zabrakło przede wszystkim woli zdiagnozowania pojedynczego przypadku nie na podstawie ogólnych zasad (nauk medycznych bądź etyki), ale jako splotu niepowtarzalnych elementów. A takim splotem jest życie, które lekarz ma chronić. By to czynić, musi przeprowadzić skomplikowany proces diagnostyczny (którego elementem jest terapia) i interpretacyjny, określany niekiedy mianem „hermeneutyki medycznej”. A przecież roztropność i hermeneutyka to problemy bardzo wnikliwie analizowane na gruncie filozofii chrześcijańskiej. Próżno jednak doszukiwać się świadomości tych pojęć w argumentacji uczestników sporu…
Chazan powinien odpowiedzieć publicznie – najlepiej przed sądem – na pytanie, czy przeprowadził konsylium z udziałem psychiatrów i psychologów klinicznych, by oszacować zagrożenia dla psychofizycznego zdrowia, a w efekcie – życia matki. Czy dyrektor szpitala był w ogóle w stanie zrozumieć tragizm sytuacji, w jakiej znalazła się kobieta?
Manowce prawa naturalnego
Postęp technologiczny, który dokonał się w naukach prenatalnych, przyczynił się do redukcji liczby poważnie chorych płodów. Za rewolucją w technice nie nadążają jednak zmiany w wyobraźni społecznej lekarzy. Tymczasem nie wolno nam zapominać, że uzyskanie wiedzy o ewentualnych nieodwracalnych uszkodzeniach płodu przed narodzinami dziecka wpływa na sposób doświadczania ciąży przez matkę. Lekarz nie może uciekać od tego problemu i zachowywać się tak jak kilkadziesiąt lat temu, gdy nawet płeć dziecka określano dopiero po urodzeniu. Nie można skazywać matki na pełnienie funkcji przedsionka hospicjum bądź cmentarza.
Współczesny lekarz nie może zachowywać się jak kiedyś, gdy nawet płeć dziecka określano dopiero po urodzeniu. Nie wolno skazywać matki na pełnienie funkcji przedsionka hospicjum bądź cmentarza. | Janusz Ostrowski
„Prawo naturalne” – do którego lubi odwoływać się Chazan – nie powinno stanowić absolutu, ma bowiem historyczną dynamikę określoną przez rozwój naszej wiedzy medycznej i technik terapeutycznych. Inne standardy lekarskie oraz sposoby rozumienia zdrowia i choroby obowiązywały sto lat temu – inne obowiązują dziś. Nie można wykorzystywać nowych technologii do podtrzymywania życia (które „prawo naturalne” po prostu by zabiło), jednocześnie całkowicie abstrahując od sytuacji matki i manipulując – w złej wierze – technicznym instrumentarium. To nie kwestia światopoglądowa, ale czysto medyczna.
Jeśli zatem Chazan nie przedstawi opinii psychiatrycznych i psychologicznych wspierających jego strategię diagnostyczno-decyzyjną, to okaże się nie szlachetnym, wybitnym lekarzem, dobrym katolikiem, ofiarą nagonki, ale ideologiem, który w imię abstrakcyjnego „głosu sumienia” jest w stanie narażać konkretne życie swoich pacjentek na tak ciężkie choroby, jak np. stres pourazowy, nerwica, depresja czy psychoza, uniemożliwiające prowadzenie normalnego życia i psychicznie wyczerpujące. Okaże się uzurpatorem prawa do bycia panem życia i cierpienia, paradoksalnym położnikiem wprowadzającym dzieci do hospicjum. Trudno o gorszy symbol lekarza-katolika. Bo autentyczny katolicyzm staje po stronie życia i zdrowia matek, także z uwagi na cnotę roztropności i wybór mniejszego zła. Po prostu ze względu na pokorę w obliczu ludzkiego losu. I nie jest ideologiczną, koszmarną utopią.