intersections boloz 035
fot. Studio Izabela Bołoz

Wystaw próbujących przedstawić kwintesencję polskiego dizajnu organizowano już wiele. Po raz pierwszy jednak pokazano nasz rodzimy dorobek w Holandii – w kraju, który kojarzy się z eksperymentem i dizajnem konceptualnym. Zaprojektowanie wystawy, zwłaszcza narodowej, to niełatwe zadanie. Po pierwsze trzeba stworzyć spójną, znajdującą rytm w różnorodności narrację; po drugie wykreować doświadczenie, interakcję, a idąc dalej – sieć potencjalnej współpracy. I ważny jest kontekst – gdzie i dla kogo się pokazuje.

Podczas Dutch Design Week ekspozycja „Polish Design: In the Middle of”  została potraktowana interdyscyplinarnie. Zaprezentowane zostały na niej zarówno obiekty materialne (meble, ceramika, zabawki, tkaniny), jak i aplikacje oraz doświadczenia interaktywne. Były więc projekty wytwarzane tradycyjnie, manufakturowo bądź powstałe przy wykorzystaniu innowacyjnych, zaawansowanych technologii; na pograniczu sztuki, wzornictwa i nauki. Co spajało (i wyróżniało) polską ekspozycję „środka” w sercu dizajnerskiego eldorado?

Smakując 1_plus ikonka wpisu
Fot. Jan Lutyk

Dla kuratorki, Izabeli Bołoz, punktem wyjścia do projektowania ekspozycji była atmosfera nieformalnego spotkania, odarcie wystawy z muzealnego „don’t touch”.

Jestem projektantką i do koncepcji wystawy podeszłam z mocnym założeniem, że ma ona być przede wszystkim komunikatywna – zarówno wizualnie, jak i percepcyjnie, w momencie doświadczania. Zależało mi przede wszystkim na nieformalnej atmosferze, interakcji. Stąd „żywe” obiekty, które można było dotykać, tablety z aplikacjami, zastawione stoły, do których można się było dosiąść, przy których można było rozmawiać, konsumować projekty. Atmosfera i komunikat jako koncept były pierwsze, a narzędzia, za pomocą których osiągnęłam to doświadczenie, pojawiły się w toku pracy nad wystawą.

A więc: wystawa – polska, kontekst – szczególny. Aspekt: „ludzki” i nieformalny. Kontynuuje kuratorka wystawy:

Kontekst ekspozycji był dla mnie bardzo ważny. Polskie projektowanie jest nadal dość klasyczne, więc chciałam pokazać rzeczy, które w konceptualnym, eksperymentalnym środowisku projektowym, zaciekawią odbiorcę. Jednocześnie sztuką jest utrzymanie równowagi pomiędzy pokazaniem polskości a kontekstem, w którym ma ona zaistnieć.

Głównym aktorem był stół, miejsce spotkań i rozmów, na którym podczas wernisażu zaserwowano polskie przysmaki. Po otwarciu wystawy konsumowano rozstawione na stołach perełki polskiego dizajnu.

Dobrze działała zwłaszcza ceramika, chwalono jej jakość i wysublimowaną estetykę. Holenderscy odbiorcy, którzy są wyrobieni pod względem estetycznym, doceniali artystyczne, wizualne walory pokazanych obiektów. Uwagę przyciągały tkaniny (Kosmos Projekt, „Festen” Gosi Herby), zabawki i książki dla dzieci (Boomini, Wydawnictwo Dwie Siostry, Zuzu Toys). Od strony promocyjnej wszystko się więc udało. Ogromne wrażenie robiły stalowe lustra Oskara Zięty, wykonane w innowacyjnej technologii FIDU, które na wystawie miały swoją holenderską premierę. Działały jak magnes na projektantów i trendwatcherów. W lustrach Zięty symbolicznie odbijała się tradycyjna ceramika ustawiona na naprzeciwległych stołach. Ten dialog innowacji z rzemieślniczą tradycją wybrzmiał bardzo wyraziście.

Smakując 2
Fot. Jan Lutyk

Sama kuratorka łączy rzeczywistość polską z holenderską – jest projektantką wykształconą zarówno w Polsce, jak i Holandii (ukończyła prestiżową Design Academy Eindhoven), a w dodatku pracuje zarówno w jednym, jak i w drugim kraju.

Nie odczuwam różnic pomiędzy tymi dwoma światami, gdyż moje projektowanie tyczy się głównie interwencji w sferze publicznej, nie wdrażam produktów do produkcji przemysłowej.

W projektowaniu interesuje ją dialog z odbiorcą, interakcja, pobudzenie go do działania. Bołoz ingeruje najczęściej w obszarze małej architektury, mebli i instalacji miejskich. Inspiruje ją obserwowanie natury, ruchu, zmiany, zachowań społecznych. Zrealizowała m.in. instalację Shadow City, zredefiniowała doświadczenie oczekiwania na transport w projekcie Waiting Rooms  czy doświadczenie siedzenia za pomocą „ławki, która się opiera” – Leaning Bench.

Najnowsza praca „Intersections”, wykonana premierowo na wystawę zorganizowaną podczas Gdynia Design Days, była swoistym teaserem Dutch Design Week. Ustawiona na lotnisku, a także w jednym z głównych miejsc wystawowych Strijp T witała i przyciągała uwagę gości.

„Iloczyny” – czy w wolnym tłumaczeniu „Krzyżaki” – to system ławek-modułów, które można ze sobą dowolnie zestawiać, tworząc różne bryły i funkcje. Inspirowany modernistyczną architekturą Gdyni, przywodzi na myśl… morskie fale, szczególnie pod względem kolorystyki i dynamiki formy. „Iloczyny” w nieoczywisty, inspirujący sposób zachęcają do działania. Mogą stać się ławką, leżakiem, tunelem, stolikiem do gry…

„Możliwości łączenia brył są nieograniczone, co sprawia, że ten projekt może się mnożyć na wiele sposobów” – przyznaje Izabela Bołoz. Niesamowicie prosty koncept zarówno pod względem materiału, jak i formy czy koloru. Gdy myślę o meblach miejskich, które chaotycznie pojawiają się w polskiej przestrzeni (na przykład: w dzień mojego wywiadu z Izą na przystanku autobusowym przed moim domem, obok starej, drewnianej ławki pojawiła się nowa, metalowa; obie są już wcementowane na stałe), mam nadzieję, że zarządcy naszych miast ustawiają się już do Izy w kolejce z zamówieniami.

Smakując 3
Fot. Jan Lutyk

Wracając do wystawy – ekspozycji towarzyszył urozmaicony program warsztatów i wykładów, stworzony we współpracy z Zuzanną Skalską, która była głównym motorem inspiracyjnym tej części wystawy. Oprócz wykładów o trendach i edukacji (Lidewij Edelkoort, Zuzanna Skalska) czy projektowaniu procesu (Oskar Zięta) pojawiły się warsztaty sense brandingowe (Marta Siembab i Maciek Kawecki) czy wykład i warsztaty dotyczące projektowania dla dzieci (Karolina Perrin). Interesująca była próba redefinicji interaktywności – dla Perrin, która na co dzień projektuje wystawy dla Centrum Nauki Kopernik, interaktywność jest doświadczeniem angażującym całe ciało, nie tylko dłonie. Stąd tablet traktowany jest jako jedno z narzędzi, i to wcale nie interaktywne.

Czy udało się stworzyć jakiś pomost pomiędzy Holandią a Polską? Zdaniem niektórych (projektantów!) Holandia jest już tak zaprojektowana, że nie da się tam żyć. Dla drugich – przynajmniej z daleka – to projektowe eldorado. Na pewno holenderski dizajn to doskonałe źródło inspiracji i pole, z którego można czerpać z dobrodziejstwem inwentarza – analizując nie tylko to, co udane, lecz także jego błędy. To, że coś już było (mowa np. o projektowaniu multisensorycznym), nie znaczy, że w innym kontekście nie może się znów pojawić. W Polsce wciąż jest mnóstwo nisz projektowych. I pól „pomiędzy”. Na szczęście!