Każdy, komu udaje się uniknąć patrzenia na świat przez okulary zabarwione jakąś ideologią, dostrzega zapewne, że źródłem bezprecedensowego w dziejach sukcesu gospodarczego państw Europy Zachodniej i Ameryki Północnej jest współoddziaływanie silnego państwa i prężnego sektora prywatnego. Oba elementy są istotne i oba bez siebie nawzajem nie mogłyby funkcjonować. Poszukiwanie uniwersalnej odpowiedzi, czy potrzebujemy więcej, czy mniej państwa, wydaje mi się aktywnością bezcelową, ponieważ w różnych warunkach odpowiedź jest odmienna i zależy od punktu wyjściowego, preferencji ludności, kontekstu kulturowego. Ekonomia i nauki społeczne powinny większą niż dotychczas uwagę zwracać na uwarunkowania lokalne. Rzadko widać to tak dobrze, jak przy pytaniu o rolę państwa.
Spójrzmy na dwa bardzo odmienne modele zaangażowania państwa w gospodarkę – francuski i amerykański. We Francji panuje przywiązanie do rozwiniętego państwa socjalnego, w USA – nadmiernie rozbudowane kompetencje rządu zawsze budzą podejrzliwość. Mimo tak różnych modeli państwa, gospodarki tych krajów znajdują się na bardzo podobnym poziomie rozwoju. W ostatnich 30–40 latach Francja notowała nawet wyższy niż USA wzrost produktywności (PKB na godzinę pracy), co może być zaskakujące dla tych, którzy uważają, że rozbudowane państwo blokuje innowacyjność. Naturalnie, Francja zmaga się ze zbyt wysokimi kosztami pracy i dość wysokim bezrobociem, ale z drugiej strony – w Stanach Zjednoczonych dochodzi do niebezpiecznego procesu zanikania klasy średniej. Stany są kolebką wielu innowacyjnych rozwiązań na skalę globalną, lecz warto pamiętać, że standard życia przeciętnego obywatela jest wyższy we Francji (a przynajmniej był do czasu kryzysu w strefie euro). Gdy odejmie się 10 proc. najzamożniejszych obywateli, w ostatnich 30 latach średnia płaca całej reszty rosła we Francji znacznie szybciej niż w Stanach.
Piszę to nie dlatego, by promować którykolwiek z modeli, lecz by pokazać, że rozwój gospodarczy może postępować w bardzo różnych warunkach. Badania ekonomiczne nie dają żadnej odpowiedzi na pytanie o udział państwa w gospodarce na optymalnym poziomie. W 2005 r. Xavier Sala-i-Martin, hiszpański ekonomista z Uniwersytetu Columbia, którego trudno posądzić o skrzywienie ideowe, podsumował badania nad determinantami rozwoju gospodarczego. Jeden z jego wniosków mówił, że nie wielkość, lecz jakość rządu ma znaczenie. Czym jest ta „jakość”? To przejrzystość działania administracji, kontrola obywatelska, sprawność procedur czy rządy prawa. Czyli cała otoczka instytucjonalna.
Źródłem bezprecedensowego w dziejach sukcesu gospodarczego państw Europy Zachodniej i Ameryki Północnej jest współoddziaływanie silnego państwa i prężnego sektora prywatnego. | Ignacy Morawski
Choć jestem zwolennikiem patrzenia na gospodarkę poprzez pryzmat lokalnych uwarunkowań, to pozwolę sobie na trzy ogólne uwagi o roli państwa. Nie jest to szeroko zakrojona wizja, a raczej kilka luźnych obserwacji.
Po pierwsze, wciąż potrzebujemy państwa opiekuńczego, ponieważ wraz ze wzrostem premii za talent i wykształcenie rosnąć może grupa ludzi mających ograniczony dostęp do owoców rozwoju. Po drugie, potrzebujemy państwa innowacyjnego, ponieważ wszystkie najważniejsze współczesne wynalazki mają swoje źródło w publicznym finansowaniu. Po trzecie, potrzebujemy państwa efektywnego, w którym obywatele dobrze kontrolują relację kosztów do efektów.
Państwo opiekuńcze to wielkie osiągnięcie Europy Zachodniej. To państwo, w którym obywatel na życiowym zakręcie nie jest skazany na wegetację; to państwo, które dąży do tego, by każdy miał równy dostęp do edukacji, ochrony zdrowia i ubezpieczeń społecznych. U jego źródeł leży przekonanie, że człowiek powinien mieć zapewniony minimalny poziom bezpieczeństwa socjalnego. A to prowadzi do stabilności społecznej, która z kolei jest stymulatorem oszczędności i inwestycji. Trudno zgodzić się z orędownikami śmierci państwa opiekuńczego. Kryzys zadłużeniowy w Europie najlepiej przeszły te kraje, które mają najbardziej rozwinięte instytucje państwa opiekuńczego – Niemcy i kraje skandynawskie.
Ale dziś państwo opiekuńcze ma do odegrania szczególną rolę – w erze globalizacji, nasilającej się konkurencji o kapitał i talenty musi zapewniać poduszkę bezpieczeństwa tym, którzy nie nadążają za postępem technologicznym. Im szybszy jest przepływ kapitału i ludzi, tym bardziej rozwój będzie się koncentrował w ośrodkach, które stają się dużymi skupiskami pieniędzy i potencjału. Bez względu na starania władz państwowych czy lokalnych Suwałki mogą nigdy nie być tak atrakcyjnym miejscem do pracy jak Warszawa, a Warszawa – takim jak Londyn. To kwestia efektów sieciowych i efektów skali. Zadaniem państwa jest pilnowanie, by koncentracja rozwoju nie doprowadziła do narastania nierówności, które zaburzyłyby stabilność społeczną.
Państwo innowacyjne wielu osobom może wydać się oksymoronem – w końcu innowacyjni są głównie przedsiębiorcy, a państwo ma im jedynie zapewnić odpowiednie reguły gry. Jak jednak przekonuje włoska ekonomista Marianna Mazzucato w bardzo głośnej książce „Entrepreneurial State” – za większością najważniejszych współczesnych technologii stoi państwo. Weźmy iPhone’a, Internet, GPS, ekran dotykowy, czytnik mowy – wszystkie te urządzenia powstały dzięki finansowaniu państwowemu. Oczywiście, ostatecznie główną rolę odegrał zmysł innowacyjny Stevena Jobsa, ale on budował swój zamek z klocków, które ktoś mu dostarczył. To samo można powiedzieć o innych wytworach technologii. Nie powstałyby, gdyby nie wsparcie państwa na którymś z etapów rozwoju.
Państwo może pozwolić sobie na finansowanie innowacji, gdyż nie jest obarczone presją natychmiastowego zysku. Przede wszystkim powinno być więc aktywne w obszarze finansowania edukacji i nauki oraz zapewniania części funduszy na badania praktyczne. Współcześnie szczególnie istotne wydają się dwa obszary zmian technologicznych – energetyka oraz zdrowie. Świat będzie musiał ograniczać emisję gazów cieplarnianych, w nauce zaczyna bowiem panować konsensus co do tego, że ocieplenie klimatu jest zjawiskiem potencjalnie niebezpiecznym. Przy braku nowych źródeł energii jedynym sposobem na ograniczenie emisji będzie ograniczenie konsumpcji, co wydaje się zadaniem praktycznie niewykonalnym. Z kolei innowacje w obszarze ochrony zdrowia, szczególnie diagnostyki, będą istotne ze względu na proces starzenia się społeczeństw. Jedynym sposobem na ograniczenie eksplozji wydatków publicznych na ochronę zdrowia jest zwiększenie wydajności w tym obszarze. Trudno sobie wyobrazić postęp technologiczny w tych dziedzinach bez aktywnej roli państwa.
Za większością najważniejszych współczesnych technologii stoi państwo. Weźmy iPhone’a, Internet, GPS, ekran dotykowy, czytnik mowy – wszystkie te urządzenia powstały dzięki finansowaniu państwowemu. | Ignacy Morawski
Wreszcie postulat państwa efektywnego – pozornie banalny, a w praktyce trudny do wprowadzenia. Tak jak lata 30. XX wieku przyniosły rewolucję w myśleniu ekonomicznym i doprowadziły do zwiększenia roli państwa w gospodarce, a lata 70. XX wieku odwróciły ten trend, tak druga dekada XXI wieku przynosi wyzwania łączące w pewien sposób obie te wielkie fale zmian. Potrzebujemy państwa, które będzie w stanie efektywniej wykonywać wiele spośród swoich zdań. Musimy szukać sposobów na zwiększenie wydajności sektora publicznego, czyli osiąganie pożądanych efektów przy mniejszych kosztach. Dostrzegam rację tych, którzy uważają, że presja ze strony rosnących wydatków na emerytury i służbę zdrowia może stwarzać ryzyko destabilizacji finansów publicznych. Jednocześnie wydaje mi się, że sektor publiczny ma ogromne pole do zwiększenia wydajności i tym samym wygenerowania oszczędności.
Pierwszy źródłem wzrostu wydajności może być informatyzacja i rozwój telekomunikacji, co pozwoli ogromną część zadań wykonywać szybciej. Dzięki nowym odkryciom w dziedzinie informatyki i robotyki coraz więcej nierutynowych zadań umysłowych będą mogły wykonywać komputery – dotyczy to również administracji. Drugim źródłem wzrostu wydajności może być wspieranie przez państwo opiekuńcze osób najbardziej tego potrzebujących. Jeżeli słuszna jest hipoteza, którą postawiłem wyżej, że globalizacja zwiększa premię za wykształcenie i talenty, to ludzi czerpiących z tego korzyści można w większym stopniu odciąć od benefitów państwa opiekuńczego – osoby zamożniejsze nie muszą otrzymywać tak hojnych zasiłków macierzyńskich, mogą ponosić większe koszty opieki zdrowotnej, edukacji dzieci czy transportu publicznego.
W myśleniu o roli państwa nie potrzeba więc dokonywać rewolucji. Wystarczy po prostu stale dostosowywać się do nowych wyzwań.