Jeśli trzymać się matematyki, to jest wysoce prawdopodobne, że 100 kardynałów nominowanych przez Franciszka będzie starało się wybrać spośród siebie kogoś, kto zapewni kontynuację jego linii. To nie znaczy, że 35 nominowanych przez poprzedników (Jana Pawła II i Benedykta XVI) to zdecydowani przeciwnicy Argentyńczyka, którzy będą usiłowali przywrócić stare porządki. Choć takich nie brakuje, to zasadnie można się spodziewać, że w trakcie konklawe zostaną zmarginalizowani.
By odpowiedzieć na postawione w tytule pytanie: „Jaki Kościół po Franciszku”, najpierw trzeba wskazać na główne zmiany, jakie zaszły w katolicyzmie w minionych dwunastu latach. A było ich sporo – i to o charakterze wręcz rewolucyjnym. Do większości komentatorów zresztą to najwyraźniej nie dotarło, bo utyskują, że mimo zapowiedzi tak naprawdę Franciszek niczego nie zmienił, a de facto kontynuował konserwatywną doktrynalnie linię poprzedników. Moim zdaniem nie oddaje to sprawiedliwości zamkniętemu 21 kwietnia 2025 roku pontyfikatowi. Postaram się uzasadnić tę tezę, zastrzegając, że jest to moje prywatne zdanie, oparte na licznych lekturach związanych nie tylko z meandrami historii papiestwa, ale również z epokowymi wręcz zmianami w teologii katolickiej, na które Jorge Maria Bergoglio był otwarty, a które dzieją się niezależnie od osobistych upodobań papieży.
Trzecia epoka Kościoła
W 1979 roku Karl Rahner, niemiecki jezuita, który odegrał dużą rolę na Soborze Watykańskim II, zastanawiając się nad konsekwencjami tego soboru, zauważył, iż rozpoczął on trzeci okres w dziejach katolicyzmu. Pisał Rahner: „Teologicznie rzecz biorąc, istnieją trzy wielkie epoki w historii Kościoła, z których trzecia dopiero się rozpoczęła i stała się oficjalnie zauważalna na Soborze Watykańskim II. Pierwsza, to krótki okres żydowskiego chrześcijaństwa. Druga, to okres Kościoła w odrębnym regionie kulturowym, mianowicie hellenizmu oraz europejskiej kultury i cywilizacji. Trzecia, to epoka, w której sferą życia Kościoła jest w istocie cały świat”. Zdaniem Rahnera, tego trzeciego okresu nie można zestawiać ani z pierwszym, ani z drugim. To zmiana, której konsekwencji nie jesteśmy w stanie przewidzieć.
Jak się wydaje, papież Franciszek jako pierwszy z tak zwanych papieży posoborowych wyciągnął z tego faktu praktyczne konsekwencje. Mówił o tym wielokrotnie w licznych wywiadach, zwłaszcza z jezuitą Antonio Spadaro, w których wskazywał na główne inspiracje swoich działań. Sięgały one daleko poza teologię czy tradycję chrześcijańską. Jego bezpośredni poprzednicy, poczynając od Pawła VI, Jana Pawła II, aż po Benedykta XVI, robili wszystko, by podtrzymać ten drugi okres.
Dla Franciszka globalny charakteru katolicyzmu był faktem, ukształtował wszystkie jego dokumenty doktrynalne, które śmiało wchodziły w dialog nie tylko z innymi religiami, ale i z osiągnięciami nauki. Chcę zwrócić uwagę na niektóre z nich, które moim zdaniem będą stanowiły nieodzowny punkt wyjścia dla jego następców.
Epokowe zmiany
Po pierwsze encyklika „Laudato si′” z 2015 roku. Jest to pierwszy od lat dokument watykański, który zajmuje się naprawdę ważnymi sprawami obchodzącymi nie tylko wąskie grono teologów katolickich. I warto na chwilę oderwać się od politycznych implikacji i go po prostu spokojnie przeczytać, zastanawiając się, co z niego wynika.
W tej encyklice papież nawiązuje do ustaleń episkopatów lokalnych z całego świata, a szczególnie wiele miejsca poświęca, co zrozumiałe, inicjatywom biskupów latynoskich, które zresztą były i jego udziałem jako arcybiskupa Buenos Aires. W tak krótkim tekście mogę zwrócić uwagę tylko na niektóre – zainteresowanych pełną listą zarówno problemów, jak i episkopatów odsyłam do przypisów od 22 do 31, które wskazują na konkretne dokumenty. Chodzi o takie problemy jak zwiększenie globalnej świadomości ekologicznej, o którą upominali się biskupi afrykańscy w 1999 roku, dostęp do wody pitnej, o czym mówił Franciszek w 2014 roku do pracowników ONZ zajmujących się sprawami wyżywienia i rolnictwa (FAO), czy zatracenie różnorodności biologicznej, na co zwracali uwagę biskupi latynoscy w 2007 roku, a nawet zamieranie bogactwa flory morskiej, o czym alarmowali biskupi z Filipin już w roku 1988. Lista zarówno problemów, jak i episkopatów jest oczywiście znacznie dłuższa. W tym kontekście zaskakuje fakt, że o naszych biskupach cisza, zapewne wrażliwość ekologiczna nie jest ich mocną stroną, a w każdym razie nic o tym nie wiadomo, poza tym, że niektórzy piętnują „grzech ekologizmu”. Ciekawe jest też nawiązanie do jezuity Pierre’a Teilharda de Chardin, który swego czasu był skazany na milczenie i miał zakaz publikowania, do swego nauczyciela; protestanckiego filozofa Paula Ricoeura, a nawet mało znanego mistrza islamskiego sufizmu Aliego Al-Khawwasa, z którym znajduje pokrewieństwo ze świętym Janem od Krzyża.
Druga encyklika to „Fratelli tutti” z 2020 roku, której podtytuł brzmi „O braterstwie i przyjaźni społecznej”. Mamy do czynienia z inspiracją zaskakującą. Jak pisze Franciszek: „Czułem się w sposób szczególny zachęcony przez Wielkiego Imama Ahmada Al-Tayyeba, którego spotkałem w Abu Zabi”. To wydaje mi się zupełnie niesłychane w dokumencie papieskim. W istocie dokument o braterstwie podpisany przez Franciszka wspólnie z Wielkim Imamem Ahmadem Al-Tayyebem w lutym 2019 roku w Abu Zabi jest przywoływany aż sześć razy we „Fratelli tutti”. Nie muszę dodawać, że właśnie ten tekst wyznacza główne trajektorie myślenia Franciszka na temat innych religii, a zwłaszcza islamu. Spośród 288 przypisów niektóre zwracają szczególną uwagę. Przypis 55 nawiązuje do „Talmudu Babilońskiego”, gdzie mowa jest o przykazaniu miłości bliźniego w wykładni rabina Hillela: „To cała Tora. Reszta jest komentarzem”. Nie muszę dodawać, że jest to odwołanie pozytywne i pełne uznania dla tradycji żydowskiej.
O ostatniej encyklice papieża Franciszka jego bliski współpracownik, włoski jezuita Antonio Spadaro, pisał tak: „Napisanie encykliki o sercu oznacza, że wejście w serce Chrystusa pozwala nam poczuć się kochanymi przez ludzkie serce pełne uczuć, uczuć takich jak nasze własne. W tym sensie duchowość Franciszka jest daleka od bezcielesnych i rygorystycznych form. Wymiar społeczny, magisterium społeczne Franciszka jest bezpośrednim owocem jego duchowości, a także duchowości serca Chrystusa. Franciszek mówi to wyraźnie w tej encyklice, musimy mieć współczucie dla zranionej ziemi i pokazać Jezusa, który wyciąga rękę i uzdrawia”. Zdaniem Spadaro, papież wybrał właśnie ten moment na napisanie encykliki „Dilexit nos”, gdyż jest zaniepokojony rozwijaniem się religijności bez odniesienia do osobistej relacji z Bogiem, Miłością oraz tym, że chrześcijaństwo zapomina o czułości wiary, radości poświęcenia się służbie i żarliwości misji. Być może tak właśnie jest, choć faktem pozostaje, że w porównaniu z dwiema poprzednimi encyklikami jest ona wyjątkowo hermetyczna dla osób spoza tradycji Kościoła katolickiego, choć nawiązania do myślicieli niekojarzonych z tradycją katolicką, takich jak niemiecki filozof Martin Heidegger i koreański myśliciel Byung-Chul Han, zaskakują.
Z mniej znanych tekstów warto przywołać dwa listy z 2023 roku. Jeden skierowany do Prefekta Dykasterii Nauki Wiary i do Papieskiej Akademii Teologicznej. W tym pierwszym czytamy: „Dykasteria, której będziesz przewodniczyć, w innych czasach stosowała niemoralne metody. Były to czasy, w których zamiast promować wiedzę teologiczną, prześladowano możliwe błędy doktrynalne. To, czego oczekuję od ciebie, to bez wątpienia coś zupełnie innego”. Chyba po raz pierwszy w historii katolicyzmu zabrzmiał tak krytyczny osąd sposobu kontrolowania refleksji teologicznej. Równie istotnym komentarzem do zmian w podejściu do teologii jest list apostolski w formie motu proprio „Ad theologiam promovendam” skierowany do Papieskiej Akademii Teologicznej, w którym jest takie oto zalecenie: „Aby promować teologię w przyszłości, nie możemy ograniczać się do abstrakcyjnego odtwarzania formuł i schematów z przeszłości. Wezwana do prorockiej interpretacji teraźniejszości i dostrzeżenia nowych szlaków na przyszłość, w świetle Objawienia, teologia będzie musiała poradzić sobie z głębokimi przemianami kulturowymi, świadoma, że to, czego doświadczamy, nie jest po prostu epoką zmian, ale epokową zmianą”.
To oczywiście tylko niektóre teksty wskazujące w istocie na epokowe zmiany. Ich konkretyzacją jest pojęcie parezji, czyli mówienia wyraźnie i bez lęku, co się myśli. Było ono też bliskie filozofii Michela Foucault, który poświęcił parezji jedną z ostatnich swoich książek.
Katolicyzm jutra – akceptujący Innego
Czy Kościół po Franciszku podejmie te intuicje? Jednym z możliwych kandydatów na papieża w zbliżającym się konklawe jest Anglik Timothy Radcliffe, który w sierpniu skończy 80 lat. Jego rekolekcje wygłaszane do uczestników synodu na początku października 2024 roku w Rzymie zrobiły ogromne wrażenie. To dominikanin i nominowany w grudniu 2024 roku kardynał. W książce „Po co być chrześcijaninem?”, z aprobatą cytuje jeden z najważniejszych dokumentów z pierwszych wieków chrześcijaństwa, „List do Diogeneta”: „Chrześcijanie nie różnią się od innych ludzi ani miejscem zamieszkania, ani językiem, ani strojem. Nie mają bowiem własnych miast, nie posługują się jakimś niezwykłym dialektem, ich sposób życia nie odznacza się niczym szczególnym. Nie zawdzięczają swej nauki jakimś pomysłom czy marzeniom niespokojnych umysłów, nie występują, jak tylu innych, w obronie pomysłów ludzkich. Mieszkają w miastach helleńskich i barbarzyńskich, jak komu wypadło, stosują się do miejscowych zwyczajów w ubraniu, jedzeniu, sposobie życia, a przecież samym swym postępowaniem uzewnętrzniają owe przedziwne i wręcz paradoksalne prawa, jakimi się rządzą. Mieszkają we własnej ojczyźnie, lecz niby obcy przybysze. Podejmują wszystkie obowiązki jak obywatele i znoszą wszystkie ciężary jak cudzoziemcy”. Jeśli Radcliffe zostanie wybrany na następcę Franciszka, to myślę, że udzieli nam odpowiedzi, jakim będzie katolicyzm przyszłości.
Ale nawet jeśli nie zostanie wybrany, to ten rodzaj religijności będzie coraz bardziej przeważał. A wracając do podziału zaproponowanego przez Rahnera, będzie to katolicyzm trzeciej epoki, czyli pozbawiony ideologicznych, a tym bardziej politycznych ambicji. A odwołując się do jego najnowszej książki z 2019 roku [„Alive in God: A Christian Imagination”], można powiedzieć, że dla Radcliffe’a tylko człowiek żyjący w Bogu spełnia wymogi chrześcijańskiej wyobraźni. Jednocześnie jest to człowiek, który akceptuje tych, którym Bóg nie jest do niczego potrzebny. Wyobraźnia chrześcijańska uzdalnia go do koncentracji na szczególe w taki sposób, który umożliwia jego przekroczenie w kierunku transcendencji. Tak stało się w przypadku wcielenia żydowskiego człowieka, który stał się jednym z nas. Bycie chrześcijaninem nie wyklucza krytycznej oceny własnej tradycji. Jak zauważa Radcliffe, komentując współczesny fundamentalizm, który dostrzega nie tylko w sekularyzmie, ale i w religii: „Sekularyzm i religia fundamentalistyczna to kłótliwe rodzeństwo naszego czasu. Walczą o dominację nad światem. Mogą wydawać się zupełnie różne, każda jest zaprzeczeniem drugiej, ale zrodziły się z tego samego łona. Religia fundamentalistyczna zawsze, a świeckość często mają wspólne redukcjonistyczne rozumienie rzeczywistości. Żyjemy w obliczu fundamentalizmów: ekonomicznego, nacjonalistycznego, naukowego i religijnego”.
Miałem okazję poznać przed laty Timothy’ego Radcliffe’a, który wprost zaraża optymizmem i radością życia, a lektura jego tekstów uświadamia, że porusza się on dokładanie w tych samych granicach, jakie dostrzegłem u Franciszka. Za Michele Dillon nazwałem je „katolickim postsekularyzmem”, który umożliwia radykalną akceptację światopoglądowego pluralizmu pozbawionego tradycyjnie katolickiej potrzeby nawracania czy oczekiwania, że Inny przyjmie mój sposób postrzegania rzeczywistości. Czy takim stanie się katolicyzm jutra? Jeśli zechce przetrwać, to nie ma wyboru.
This issue was published as part of PERSPECTIVES – the new label for independent, constructive and multi-perspective journalism. PERSPECTIVES is co-financed by the EU and implemented by a transnational editorial network from Central-Eastern Europe under the leadership of Goethe-Institut. Find out more about PERSPECTIVES: goethe.de/
Co-funded by the European Union. Views and opinions expressed are, however, those of the author(s) only and do not necessarily reflect those of the European Union or the European Commission. Neither the European Union nor the granting authority can be held responsible.