Szanowni Państwo!
Czy – jak jeszcze w kwietniu tego roku twierdziła premier Ewa Kopacz – faktycznie „dojrzeliśmy do tego, że w sprawie in vitro Polsce należy się kompromis”? Mimo że najstarsze polskie dzieci poczęte tą metodą zbliżają się do trzydziestki, sama procedura wciąż nie została w Polsce uregulowana prawnie. 23 czerwca br. Sejm będzie miał szansę uchwalić ustawę regulującą sztuczne zapłodnienie. Czy w czasach przedwyborczych turbulencji wystarczy koalicyjnym posłom odwagi? A jeśli głosowanie się odbędzie, czy uda się przegłosować rządowy projekt? Nie jest tajemnicą, że w obu ugrupowaniach rządzących nie brakuje posłów preferujących bardziej konserwatywne rozwiązania, włącznie z całkowitym zakazem stosowania tej metody. Zakładając jednak, że uda się pokonać wszystkie wyboje i przeszkody, warto poważnie zastanowić się, czy proponowana przez rząd ustawa rozwiązuje najistotniejsze problemy związane z procedurą in vitro.
Sztuczne zapłodnienie to dla jednych metoda masowego mordu zarodków, a dla innych bezproblemowa procedura medyczna pomagająca ludziom niepłodnym lub bezpłodnym. Tymczasem tematów, o których warto rozmawiać – wychodząc poza utarte granice polskiego sporu o in vitro – naprawdę nie brakuje. W dzisiejszym Temacie Tygodnia szukamy odpowiedzi na wiele z nich: czy dzieci poczęte dzięki komórkom rozrodczym dawców mają prawo poznać tożsamość swoich genetycznych rodziców? Zgodnie z proponowaną ustawą – nie mają.
Czy samotne kobiety albo osoby homoseksualne powinny mieć prawo korzystać z zapłodnienia in vitro? Jeśli ustawa wejdzie w życie w proponowanym kształcie – nie będą mogły. Wreszcie, czy kobiety przechodzące przez uciążliwe procedury sztucznego zapłodnienia rzeczywiście spełniają własne pragnienia, czy też stają się ofiarami oczekiwań społecznych – koncentrując się wyłącznie na tym, że nie są matkami, zapominają o innych elementach własnej tożsamości?
Wśród często powtarzanych opinii znajdujemy np. sugestię, że sama niepłodność stanowi w istocie rodzaj cywilizacyjnej choroby. Krzysztof Łukaszuk w rozmowie z Emilią Kaczmarek przyznaje, że zauważalne na zachodzie Europy, ale i w Polsce, odkładanie decyzji o zajściu w ciążę zmniejsza szanse na poczęcie. Nie oznacza to jednak, że odsetek osób mających kłopoty z płodnością w krajach rozwiniętych jest znacząco wyższy niż w krajach rozwijających się. W obu przypadkach wynosi ok. 15 proc., choć przyczyny tych problemów są odmienne. „U nas to przede wszystkim problemy z odkładaniem rodzicielstwa, a w krajach rozwijających się przyczynami są m.in. niedostatki higieny powodujące infekcje”.
Jeśli jednak niepłodność miałaby w dużej mierze podłoże kulturowe, może zamiast leczyć ją poprzez sztuczne zapłodnienie, powinniśmy przede wszystkim zapobiegać jej przyczynom – np. tworząc takie warunki społeczne, w których łatwiej byłoby żyć młodym rodzicom? Zdaniem Karoliny Domagalskiej musimy działać dwutorowo, tzn. zapobiegać kulturowym przyczynom niepłodności i leczyć jej skutki, chociażby metodą zapłodnienia in vitro. „Jeśli skupimy się wyłącznie na przyczynach, to całe pokolenia ludzi nie będą miały dzieci, bo wyeliminowanie problemów będzie trwało bardzo długo”.
W swojej wypowiedzi Domagalska zwraca też uwagę na jeden z bardziej kontrowersyjnych wymiarów procedury, czyli pytanie o prawo dziecka poczętego z materiału genetycznego anonimowego dawcy do poznania swojego biologicznego rodzica. Projekt rządowy jest w tej kwestii jednoznaczny i dopuszcza jedynie dawstwo anonimowe. To oznacza, że ani rodzice przyszłego dziecka, ani ono samo nie mogą się dowiedzieć, kim jest dawca czy dawczyni gamet.
Takie rozwiązanie chroni dawcę, ale zdaniem naszej następnej rozmówczyni, Magdaleny Radkowskiej-Walkowicz, może mieć negatywne skutki dla poczętych w ten sposób dzieci. „Dla wielu współczesnych ludzi związki rozumiane w odniesieniu do różnie definiowanych genów są bardzo ważne. Wielu chce wiedzieć, kim byli ich genetyczni przodkowie, nie tylko rodzice, ale także dziadkowie, wujkowie oraz – przede wszystkim – rodzeństwo. W Polsce po wejściu w życie ustawy nie będą mieli takiej szansy”.
Numer zamyka rozmowa Emilii Kaczmarek i Wojciecha Engelkinga z krytyczną wobec procedury in vitro Małgorzatą Bechler. Jej zdaniem dylematy etyczne, które wiążą się z zastosowaniem tej technologii nie są rekompensowane przez korzyści, jakie przynosi. Bechler proponuje więc rozwiązanie polegające na wspomaganiu płodności alternatywnymi metodami, określanymi mianem „naprotechnologii”. Jak jednak pogodzić ten pogląd ze zdaniem Krzysztofa Łukaszuka, który we wspomnianej już rozmowie mówi wyraźnie: „coś takiego jak naprotechnologia właściwie nie istnieje”…
Zapraszamy do lektury!
Redakcja
Stopka numeru:
Autorka koncepcji Tematu Tygodnia: Emilia Kaczmarek
Współpraca: Iza Mrzygłód, Konrad Kamiński, Wojciech Engelking, Michał Jędrzejek, Thomas Orchowski, Julian Kania, Jakub Sypiański.
Ilustracje: Magdalena Walkowiak