Jpeg

Bogowie szukali właściwego surowca do stworzenia człowieka. To wtedy zwierzęta pokazały im żyzne tereny obfitujące w smaczne i pożywne rośliny, w tym w kukurydzę. I to właśnie „z ciasta kukurydzianego powstały ramiona i nogi człowieka. Jedynie ciasto kukurydziane złożyło się na ciało naszych pierwszych rodziców, czterech ludzi, którzy zostali stworzeni”. Tę majańską wersję historii rodzaju ludzkiego możemy poznać dzięki świętej księdze narodu Quiché „Popol Vuh” [1].

Powiązanie pochodzenia i budowy człowieka z głównym składnikiem spożywczym to bodaj najbardziej dosłowne i konsekwentne rozwinięcie teorii, według której jesteśmy tym, co jemy.

Studium kukurydzy

Równie podmiotowo, choć w nieco przewrotny sposób, kukurydzę potraktowali dwaj amerykańscy artyści, Matias Viegener i David Burns, autorzy projektu „corn study”.

Tytuł wydaje się odnosić do aktualnych tendencji intelektualnych, w których obserwacji poddaje się świat z punktu widzenia jego innych niż ludzie mieszkańców (np. animal studies). Projekt ten pozwolił spojrzeć nam na świat z pozaludzkiego punktu widzenia, odwrócił jednak sytuację: to nie ludzie mieli studiować kukurydzę, ale kukurydza człowieka.

Pomysł polegał na stworzeniu szkoły dla roślin, której program zawierałby elementy psychologii, socjologii, ekonomii, teorii handlu, języków, historii kolonializmu, a także przegląd aktualnych wydarzeń na świecie.

Artyści brali początkowo pod uwagę uczenie kukurydzy historii jej gatunku, ale szybko uznali to za absurd oraz doszli do wniosku, że kukurydza doskonale zna samą siebie, jak i ma wrodzoną znajomość botaniki, ekologii, fizyki i chemii.

Twórcy szkoły dla kukurydzy rozważali też wprowadzenie do programu zajęć astrofizyki na wypadek ewentualnych ekspedycji człowieka w poszukiwaniu innych planet do zamieszkania. Viegener i Burns nie mają bowiem wątpliwości, że jeżeli ludzie polecą kolonizować kosmos, „kukurydza będzie im towarzyszyć w drodze do gwiazd”.

Do przekazywania wiedzy zostały użyte techniki hipnopedii, nauki podczas snu, co ma zmaksymalizować potencjał rozwojowy roślin. „Ludzie nie radzą sobie na tyle dobrze, żeby wziąć pełną odpowiedzialność za losy planety – twierdzą artyści – stąd potrzeba wzmocnienia świadomości innych gatunków, które, być może, poradzą sobie lepiej niż my”.

Globalne ziarno

Kukurydza dawno przestała mieć znaczenie lokalne, choć Ameryka pozostaje wciąż jej największym producentem na świecie. Już z pierwszej wyprawy Kolumb przywiózł jej ziarna do Europy (stąd w kuchniach południa naszego kontynentu zadomowiły się polenty i mamałygi). Jeszcze w XVI w. roślina trafiła do Azji, jest również uprawiana w Afryce.

Kukurydza zdążyła zawojować cały świat, zanim trafiła do Polski. Sprowadzono ją dopiero pod koniec XVIII w. z Półwyspu Bałkańskiego, ale mimo kilku lokalnych ośrodków uprawy w południowej części naszego kraju wciąż jest traktowana w polskiej kuchni z pewnym dystansem. Tak samo zresztą jak projekty artystyczne podejmujące temat jedzenia.

Aż do ostatniej dekady ubiegłego wieku Polacy nie mieli pomysłu, co z kukurydzą zrobić. Dopiero w połowie lat 80. niewielką produkcję kukurydzy konserwowej rozpoczął krajowy przemysł przetwórczy. Kukurydza konserwowa znalazła zastosowanie porównywalne do zielonego groszku – stała się składnikiem bankietowej sałatki z majonezem. I to właściwie wyczerpuje temat naszych pomysłów na kukurydzę…

Inspiracji do dzisiejszego przepisu szukałem właściwie we wszystkich stronach świata. Ostatecznie wybór padł na Indie, gdzie kukurydza jest ważnym składnikiem zaadaptowanej kuchni chińskiej. Rozprzestrzeniane po całych Indiach potrawy były dopasowywane do lokalnych smaków. Stamtąd pożyczyłem przepis na słodką kremową zupę z kukurydzy, do której przygotowania szczerze zachęcam.

Dwie kolby kukurydzy ugotowałem w lekko osolonej wodzie, a następnie ściąłem ostrym nożem ziarna. Uprzednio przygotowałem też wywar z włoszczyzny. Ziarna kukurydzy zmiksowałem na gładko z dwoma szklankami mleka sojowego i dwoma szklankami wywaru warzywnego, doprawiłem solą i pieprzem.

Wszystko połączyłem z popcornem w roli grzanek. Prażona kukurydza aż się prosiła, żeby ją kiedyś zastosować w ten sposób, tylko nie było jeszcze zupy, do której mogłaby pasować. Tu komponuje się idealnie.

Kremowa, zabielana, lekko słodkawa zupa smakuje, jakby nigdy nie opuszczała polskiego jadłospisu. Szczególnie sprawdzi się właśnie teraz, na przełomie lata i jesieni. Ma w sobie esencję obu tych pór roku jednocześnie.

Jpeg

Przypis:

[1] „Popol Vuh. Księga Rady Narodu Quiché”, przełożyli Halina Czarnocka, Carlos Marrodán Casas, Warszawa 1980.