Naszym zdaniem najciekawsze gastronomiczne miejscówki znajdują z dala od centrum. Dlatego zamiast tłoczyć się w śródmieściu z tłumem turystów uciekamy na południowy wschód miasta do dzielnic Kreuzberg, Neukölln czy Friedrichshain. To tętniące życiem kwartały, które kryją mnóstwo przepysznych atrakcji.

Dzień należy zacząć od porządnego śniadania. Udajemy się na Pannierstrasse 64 do magicznie przytulnej knajpki Roamers. Jeśli pojawicie się tuż po otwarciu, czyli około godziny 10, to jest szansa, że będzie czekał na was wolny stolik. W innym razie musicie uzbroić się w cierpliwość, ale wierzcie nam – naprawdę warto! Szczególnie polecamy wariacje na temat jajka w koszulce oraz wyborną, pikantną szakszukę. W menu znajdziecie również rozmaite kanapki, m.in. z awokado i porządną garścią kolendry, chleb bananowy czy brownie. Potrawy nie tylko zachwycają smakiem, ale także obłędnie wyglądają. To małe dzieła sztuki na talerzu.

foto 1

Najedzeni, lecz nie przejedzeni ruszamy dalej w poszukiwaniu czegoś słodkiego. Sprawdziliśmy wcześniej, że po drugiej stronie Sprewy, w dzielnicy Friedrichshain, przy Oderstraße 7 mieści się kawiarnia Aunt Benny słynąca z doskonałych wypieków i śniadań. Te drugie mamy już za sobą, więc skupiamy się wyłącznie na łakociach. Nie ukrywamy, że trudno było nam się zdecydować. Ostatecznie wygrały serniki – z wiśniami i czekoladowy z chili. Za oknem zrobiło się mokro i chłodno. Na rozgrzewkę zamówiliśmy napar ze świeżej mięty z miodem. W kafejce tłok, zajęliśmy dwa ostatnie miejsca przy ogromnym, wspólnym stole. Skądinąd taki stół to doskonały pomysł, zbliża pasjonatów setnej strawy. Na nasze szczęście zaczęło się przejaśniać. Nabraliśmy ochoty na kawę. Oczywiście w Aunt Benny podają wyśmienitą kawę dostarczaną przez Five Elephant (o nich napiszemy w kolejnej części), ale my mieliśmy inne plany. Wzięliśmy brownie na wynos i ruszyliśmy dalej.

foto 2

We wstępie pisaliśmy, że wszystko, co dobre, znajduje się z dala od centrum. Trafił się jednak wyjątek potwierdzający regułę. Na kawę ruszamy do The Barn przy Auguststraße 58 (Mitte). Tak naprawdę berlińskie kawiarnie i palarnie kawy zasługują na osobny tekst – jeszcze wszystko przed nami. The Barn z pewnością można zaliczyć do ścisłej czołówki. Jeden z pracowników kawiarni, Scott Tedder, zwyciężył w potyczce baristów podczas Berlin Coffee Festival 2015. W The Barn poza tradycyjnym espresso będziecie mogli spróbować kawy parzonej w sposób alternatywny – AeroPress, Woodneck, V60, Syphon. Każda jest godna polecenia.

foto 3

Pora na szybki lunch. Wracamy więc na Pannierstrasse, tym razem pod numer 55, bo tu znajduje się YuMe, bar serwujący wyłącznie japońskie pierożki gyoza. Do wyboru dwa rodzaje: z kurczakiem lub warzywami. W trakcie oczekiwania na swoją porcję można śledzić proces powstawania pierożków. Mała rzecz, a cieszy.

foto 4

Pozostaniemy w azjatyckich klimatach i to w nie byle jakich, bo ponoć najlepszych w Berlinie. Przed wami Cocolo Ramen przy Paul-Lincke-Ufer 39. Przepyszny świeży makaron w fenomenalnym wywarze, a to wszystko z mięsem, warzywami i jajkiem. Boli nas bardzo, że choć jakiś czas temu z otwartymi ramionami powitaliśmy w naszym kraju sushi, to nie doceniliśmy japońskiego rosołu. Tak czy inaczej, Cocolo Ramen to obowiązkowy punkt na kulinarnej mapie Berlina.

foto 5

Wreszcie wisienka na torcie. Miejsce, w którym możecie znaleźć wszystko, o czym pisaliśmy powyżej i wiele, wiele więcej – stara hala targowa Markthalle 9. Czynna od czwartku do niedzieli. Spotkacie tu m.in. lokalnych sprzedawców, farmerów i restauratorów oferujących swoje wyśmienite produkty. W czwartki w hali dominuje street food, piątki, soboty i niedziele zarezerwowane są dla wspomnianych wcześniej miejscowych przedsiębiorców. Poza tym odbywają się tu targi śniadaniowe, festiwale serów, kawy czy wina. Innymi słowy kulinarny miszmasz. Za każdym razem hala zaskakuje czymś innym.

foto 6

Wybierzcie kierunek Berlin!

* Fragment powyższego artykułu został zmieniony. W pierwotnej wersji błędnie nazwaliśmy Berlindrugą, co do wielkości, metropolią w Europie.