Dość swobodne podejście do aborcji jest powszechne wśród Chinek. Pytanie: „Ile miałaś aborcji?” z natychmiastowym uzupełnieniem: „Bo ja trzy” pada niekiedy po naprawdę krótkiej znajomości. Według danych z 2013 r. w Chinach oficjalnie wykonuje się ok. 13 mln zabiegów. Poddają się im coraz młodsze kobiety – obecnie dominuje wśród nich grupa do 25. roku życia, a większość z nich to studentki. Okazuje się też, że Chinki mają niewielką wiedzę na tematy związane z seksualnością i własnym zdrowiem – ponad 68 proc. nie wie, jaka jest różnica pomiędzy tabletkami antykoncepcyjnymi a tabletkami „dzień po”, a mniej niż 2 proc. pań w wieku rozrodczym stosuje antykoncepcję doustną, mimo że w Chinach można ją dostać bez recepty w każdej aptece.
Brak roztrząsań i dylematów, czy morula i blastocysta to już człowiek, czy może jednak nie, wynika z tradycji. Usuwanie ciąży w Chinach praktycznie nigdy nie było przestępstwem, podobnie jak nakłanianie do niego nigdy nie było czynem zabronionym. Przyczynił się do tego konfucjański pogląd, w myśl którego płód staje się pełnoprawnym człowiekiem w dniu swoich urodzin. Wcześniej jest po prostu częścią ciała kobiety. Widać to doskonale w dawnych kodeksach karnych. W czasach dynastii Tang za pobicie ciężarnej, którego skutkiem było poronienie, sprawca ponosił karę niewiele cięższą niż za złamanie dwóch palców lub wybicie dwóch zębów. W księgach medycznych otwarcie opisywano specyfiki, których spożycie prowadziło do poronienia.
Obecnie chińskie prawo nie przewiduje żadnych okoliczności penalizujących aborcję dokonaną za zgodą kobiety. Procedura jest uważana za jeden z zabiegów medycznych, po którym kobiecie przysługuje 14 bądź 30 dni zwolnienia lekarskiego (odpowiednio – gdy ciąża jest w I trymestrze lub w II). Może być ono jeszcze dłuższe, jeśli po zabiegu kobieta zdecydowała się na założenie wkładki domacicznej bądź sterylizację.
Dość swobodne podejście do aborcji jest powszechne wśród Chinek. Pytanie: „Ile miałaś aborcji?” z natychmiastowym uzupełnieniem: „Bo ja trzy” pada niekiedy po naprawdę krótkiej znajomości. | Katarzyna Sarek
Nie zawsze prawo aborcyjne było jednak w Chinach tak liberalne. Na początku lat 50. ubiegłego wieku przerwanie ciąży było dozwolone jedynie w konkretnie określonych sytuacjach – gdy zagrażała życiu kobiety, kobieta była ciężko chora, a ciąża spowodowałaby pogorszenie jej stanu zdrowia, kobieta miała już jedno dziecko i nie była w stanie fizycznie znieść kolejnej ciąży, a także gdy była chora na choroby genetyczne i psychiczne, które mogłyby pojawić się u dziecka. Wymagano pisemnej zgody męża oraz zaświadczenia lekarskiego i zasadniczo nie wykonywano zabiegu po upływie 2. miesiąca ciąży. Ograniczenia te nie wynikały jednak z przyczyn moralnych, a wyłącznie politycznych – zrujnowane i wyludnione przez dekady wojen Chiny potrzebowały nowych obywateli.
Jednak zaledwie kilka lat później, podobno pod wpływem wyższych niż się spodziewano wyników spisu ludności z 1953 r., władze zdecydowały się na wprowadzenie, a także promowanie antykoncepcji i aborcji w celu ograniczenia przyrostu ludności. W kwietniu 1957 r. obwieszczono, że znosi się wszystkie ograniczenia poza dwoma: aborcja była wykonywana do 10. tygodnia ciąży i tylko raz do roku. Nie zmieniło to jednak tendencji wzrostowych i ludność Chin dalej rosła jak na drożdżach.
We wczesnych latach 70. rząd chiński zaczął uważnie przyglądać się zmianom demograficznym zachodzącym w kraju. Przez szalone pomysły Wielkiego Sternika, takie jak wielki skok naprzód czy rewolucja kulturalna, Chiny gospodarczo stanęły w miejscu i nie były w stanie wyżywić ani zapewnić miejsc pracy rzeszom młodych ludzi. Dlatego gdy tylko do władzy doszli reformatorzy, ogłosili, że natalistyczna polityka Mao była „historycznym błędem”, i rozpoczęto prace mające doprowadzić do ograniczenia rozbuchanej demografii. Kampania propagandowa „Później – dłużej – mniej” miała przekonać do późniejszego zawierania małżeństw, dłuższych przerw pomiędzy ciążami i mniejszej liczby dzieci.
W 1979 r. oficjalnie wdrożono politykę kontroli urodzin i rozpoczęto energiczne działania prewencyjno-edukacyjne. Założenia polityki w 1982 r. wpisano nawet do konstytucji, zobowiązując solidarnie oboje małżonków do przestrzegania zaleceń państwa. Nie zabrakło również eugeniki – w myśl hasła „shaosheng yousheng” (rodzić mało, rodzić zdrowe) poza mniejszą liczbą dzieci zalecane było przerywanie ciąż, w których stwierdzono choroby i wady płodu.
Mimo deklaratywnej solidarności małżonków rzecz jasna to na kobiecie spoczęło czujne oko państwa. Na początku lat 80. wprowadzono obowiązkową opiekę nad kobietą ciężarną. Lekarz prowadzący, gdy tylko zauważył wady płodu, miał obowiązek namawiać kobietę do przerwania ciąży, a zastosowanie się do rady było powszechnie oczekiwanym krokiem. Nadzór nad ciężarną rozciągał się również na okres poporodowy – kobiety nakłaniano bądź zmuszano do założenia wkładki domacicznej albo do sterylizacji. Samodzielne usunięcie wkładki było zagrożone karą do 3 lat więzienia!
Oczywiście powszechnie promowano antykoncepcję, a aborcję uważano przede wszystkim za środek zaradczy przy „nieplanowanej ciąży”, tyle że nie oznaczało to klasycznej wpadki na skutek pękniętej prezerwatywy, ale ciążę bez oficjalnej zgody. Aby ją uzyskać, należało być w związku małżeńskim, być bezdzietnym i pomyślnie przejść badania na choroby genetyczne. Z kodeksu karnego usunięto ograniczenia czasowe w wykonywaniu aborcji i pod tym względem prawo chińskie można uznać za najmniej restrykcyjne na świecie, zabieg można bowiem teoretycznie przeprowadzić zawsze, choćby dzień przed porodem… Zwyczajowo jednak wykonuje się je do końca 6. miesiąca, choć zdarzają się bulwersujące cały kraj przypadki wykonywania jej na dzieciach zdolnych już do przeżycia poza organizmem matki.
Wbrew pozorom w tym ultraliberalnym prawie bynajmniej nie chodzi o prawo kobiet do podejmowania nieskrępowanych decyzji dotyczących ich ciała i przyszłości – to państwo zapewniło sobie skuteczne narzędzie do krwawego (dosłownie!) egzekwowania swojej polityki demograficznej.
Chińska Republika Ludowa cały czas skrzętnie pilnuje macic swoich obywatelek i zmusza je do realizowania polityki państwowej własnymi ciałami. Gdy władze uznały, że Chińczyków jest za mało, aborcja była trudno dostępna i zachęcano kobiety do wielodzietności. Gdy doszły do wniosku, że obywateli przybyło ponad miarę, zabroniły kobietom rodzenia zbyt dużej liczby dzieci. Zmuszają również, nawet nie kryjąc się w swoich eugenicznych zapędach, do rodzenia wyłącznie dzieci zdrowych i bez wad.
Przykład Chin pokazuje, że prawo zezwalające na aborcję bez ograniczeń może być równie skutecznym narzędziem ucisku kobiet jak jej całkowity zakaz.