Wszystko zaczęło się od „nocnego wpisu” 18 września 2012 r. W kilka godzin po sprzedaży należącej do Skarbu Państwa spółki Meble Emilia, do której należał m.in. dawny dom meblowy Emilia, okazało się, że w ramach normalnej urzędowej procedury trafił on do gminnej ewidencji zabytków. Deweloper tymczasem po długich negocjacjach kupił pawilon w przeświadczeniu, że za kilka lat rozpocznie się tam budowa wieżowca. Tym bardziej, że kilka miesięcy wcześniej dostał informację od wojewódzkiego konserwatora zabytków, że ochrona Emilii specjalnie go nie interesuje.
Ochrona
To był szok. Rozpętała się awantura, w której głos zabrał nawet ówczesny minister kultury, Bogdan Zdrojewski. Gdy sprawa przycichła, udało się uzgodnić dalsze trwanie w tym miejscu Muzeum Sztuki Nowoczesnej, a Emilię usunięto z gminnej ewidencji zabytków. Przy okazji wykreślono z niej także większość obiektów będących świadectwem powojennego modernizmu…
W 2015 r. spółka otrzymała pozwolenie na rozbiórkę pawilonu. Groźba wyburzenia stała się bardziej realna niż kiedykolwiek wcześniej. Zaczęło się gorączkowe szukanie rozwiązań – unieważnienie decyzji, a może nieuzgodnienie budowy biurowca? Wszystkie pomysły wydawały się tyleż nierealne, co wątpliwe etycznie. Wreszcie grupa organizacji społecznych wystosowała wniosek do wojewódzkiego konserwatora o wpis Emilii do rejestru zabytków. Tylko taka forma ochrony, oczywiście przy założeniu późniejszych dużych odszkodowań ze strony Skarbu Państwa, dawała jakąkolwiek gwarancję, że budynek przetrwa. Czas jednak mijał i nic się nie działo. Kiedy w grudniu 2015 r. do rozpoczęcia rozbiórki pozostało raptem pół roku (decyzja może być realizowana od maja 2016 r.), pojawił się z pozoru szalony wariant B – Emilię należy przenieść.
W lutym 2016 r. konserwator wojewódzki, Barbara Jezierska, zdecydowała się wszcząć postępowanie ws. wpisu do rejestru. Jest ono jednak zawsze mozolne i obarczone dużym ryzykiem niepowodzenia, a czasu było coraz mniej. Wariant B trzeba było więc realizować niezależnie od postepowań konserwatorskich, by nie obudzić się za późno – gdy postępowanie nadal będzie się toczyło, a Emilię już dawno rozjadą buldożery.
Jest połowa lipca 2016 r. Od maja do budynku mogą wchodzić ekipy wyburzeniowe. Tymczasem postępowanie trwa, a konserwator chce przeprowadzić pierwsze oględziny obiektu.
Czy to się uda i kto za to zapłaci?
Pomysł przenosin wzbudził wiele kontrowersji. Zdaniem krytyków, Emilii w ogóle nie da się przenieść, a w nowej lokalizacji w niewielkim stopniu będzie przypominała oryginał. W rzeczywistości od czerwca ekipa konstruktorów wykonuje ekspertyzy techniczne, które mają odpowiedzieć na pytanie, co i jak się da przenieść. W ten sposób projekt demontażu zastępuje powoli projekt wyburzenia. Zakłada nie tylko zdjęcie dachu, schodów i elementów wykończenia, ale też ewentualne wzmocnienie i późniejszą konserwację tych elementów. Specjalnie do tego celu nieopodal Parku Świętokrzyskiego ma zostać utworzona tymczasowa pracownia konserwacji, gdzie będzie można zobaczyć cały proces.
Najczęstszym argumentem przeciwko przenosinom jest związek Emilii z jej obecną lokalizacją. W dużej mierze trudno się z tym nie zgodzić. Jednak dziś z pierwotnego projektu pozostał jedynie wciśnięty między wieżowce budynek i kontekst urbanistyczny, który z ówczesnym nie ma już wiele wspólnego. | Michał Krasucki
Innym często podejmowanym wątkiem są koszty. Wstępnie, na podstawie koncepcji przygotowanej przez pracownię BBGK Architekci i opracowanego kosztorysu, oszacowano, że cała inwestycja zamknie się w ok. 20 mln zł. Dla porównania dodam, że koszt budowy nowego pawilonu o takiej powierzchni wyniósłby od ok. 15 do 18 mln zł. Drogo! Tym bardziej, że miasto ma inne potrzeby niż budowa za 20 mln zł jakichś niepotrzebnych „szklarni”. Jeśli jednak od tych 20 mln odejmiemy połowę, którą daje obecny właściciel, to okaże się, że całkowity koszt zmniejsza się do przynajmniej 10 mln. To już jest znacznie tańsze od wzniesienia podobnego, ale nowego budynku. Drugiej takiej okazji nie będzie.
Emilia przeniesiona nie ma sensu?
Najczęstszym argumentem przeciwko przenosinom jest związek Emilii z jej obecną lokalizacją. W dużej mierze trudno się z tym nie zgodzić. Powstały w 1970 r. pawilon został przysunięty do pierzei bloków, z którymi tworzył niewielki wewnętrzny pasaż. Dodatkowo w sąsiadującym bloku na parterze i piętrze projektanci umieści kawiarnię, która miała obsługiwać dom meblowy. Szklana Emilia wystająca przed pierzeję wysokich bloków rzeczywiście błyszczała. Tym bardziej, że można ją było obejrzeć przynajmniej z trzech stron.
Dziś z pierwotnego projektu pozostał już tylko wciśnięty między wieżowce budynek i kontekst urbanistyczny, który z tamtym nie ma już wiele wspólnego. Pasaż stał się zamkniętym zaułkiem, a Emilia jest dostępna prawie wyłącznie od strony ulicy. Może w takim razie warto znów spojrzeć na nią po latach jako na pawilon oglądany z każdej strony, który w ten sposób na nowo odzyskałby sens swojej ekspozycji. Będzie to zupełnie inna perspektywa, lecz może równie odpowiednia?
Krytycy mówią o skansenie pod Pałacem Kultury. Może przeniesiemy tam jeszcze Cepelię i odtworzony pawilon Chemii? Twierdzą, że lepiej Emilię zburzyć i odhaczyć kolejny obiekt na liście nieistniejącego modernizmu. Jako doktryner, historyk sztuki, nawet bym się z tym zgodził, ale jako mieszkańcowi trudno by mi było taką wersję przyjąć.
Czy Emilia zasłoni oś Pałacu? Na pewno. Pamiętajmy jednak, że miejscowy plan zagospodarowania zakłada w tym miejscu obiekt znacznie szerszy i wyższy o dobrych 5 metrów. Szklana Emilia o transparentnej architekturze wydaje się znacznie mniej ingerować w przestrzeń zarówno parku, jak samej osi Pałacu. Tym bardziej, że pełniąc funkcję ogrodu zimowego uzupełni program funkcjonalny samego parku.
***
Jaka przyszłość czeka pawilon Emilia? Jeśli wojewódzki konserwator zabytków wpisze go skutecznie do rejestru zabytków w ciągu najbliższych tygodni, być może przetrwa w obecnym miejscu. Wydaje się to jednak coraz mniej prawdopodobne. Bardziej realny stał się wariant B. Eksperci wykonują w tej chwili projekt zamienny demontażu. We wrześniu odbędą się konsultacje społeczne na temat szczegółów nowej funkcji obiektu, następnie powstanie program funkcjonalno-użytkowy, a wreszcie projekt budowlany. W jego tworzeniu weźmie udział zespół ekspertów patrzących projektantom i miastu na ręce. Za rok rozpocznie się ustawianie Emilii w nowym miejscu.
Mam nadzieję, że będzie to pierwszy i ostatni pawilon modernistyczny, który trzeba przenosić. Nie precedens, a wyjątek, przypominający o wszystkich, które już zniknęły z mapy miasta: Supersamie, Chemii i tym przy ulicy Przeskok.
*Ikona wpisu: fot. Adrian Grycuk. Źródło: Wikimedia Commons
Patronem artykułu jest NETIA, wspierająca inicjatywy społeczne w dziedzinie miejskiego aktywizmu.