Jest ich sporo, np. dr Ewa Kurek, wielka gwiazda narodowej historiografii, utrzymująca, że Żydzi sami zbudowali mur wokół getta warszawskiego, aby izolować się od Polaków, co było ich tradycją, oraz, że w gettach bawiono się, a poza tym – cierpiano. Niedawno pani Kurek wystąpiła w TVP Info i objawiła, że bez ekshumacji w Jedwabnem nie sposób ustalić, ile osób tam zginęło w dniu 10 lipca 1941 r., o ile w ogóle [ktoś zginął?].
Wrażliwcem jest też red. Piotr Gursztyn, dyrektor TVP Historia, który udzielił wywiadu „Kulturze Liberalnej”. Także on optuje za ekshumacją dla wyjaśnienia tajemnicy łusek znalezionych na miejscu zbrodni i oszacowania liczby zabitych żydowskich mieszkańców Jedwabnego. Pan Gursztyn informuje nadto, że do TVP Historia „zgłaszają się widzowie i internauci, którzy uważają, że sprawę trzeba badać, bo nie została wyjaśniona”, i zgadza się z tym. Przeglądnąłem forum TVP Historia, ale nie znalazłem ani jednego postulatu, o którym prawi red. Gursztyn. Zakładając, że mogłem coś przeoczyć lub/i nie ma dostępu do materiałów znajdujących się w posiadaniu dyrektora TVP Historia, dostrzegam pewną analogię pomiędzy widzami i internautami związanymi ze stacją kierowaną przez p. Gursztyna a aktywem robotniczym w 1968 r., domagającym się wyjaśnienia roli syjonistów w Polsce i na świecie oraz odesłaniem ich do Syjamu. Kolejnymi wrażliwcami są pp. Elżbieta i Wacław Kujbidowie z Kanady, autorzy filmu „Jedwabne – Naoczni Świadkowie – Spisane Świadectwa – Pominięte Fakty” (2015). Pan Kujbida utrzymuje, że Polacy i Żydzi wycierpieli tyle samo od reżimów hitlerowskiego i komunistycznego.
Rzeczeni wrażliwcy kompletnie ignorują to, co zostało już wyjaśnione. Przyznajmy, że są uzasadnione zastrzeżenia wobec książki Jana T. Grossa „Sąsiedzi”, np. w sprawie jego oszacowania liczby ofiar. Ale Gross napisał wyraźnie, że „panami sytuacji byli Niemcy. I tylko oni mogli wydać rozkaz wymordowania Żydów” (s. 58). A tymczasem nasi wrażliwcy obwiniają Grossa o to, że przeoczył rolę Niemców w wydarzeniach w Jedwabnem. Zdumiewające jest jednak całkowite pomijanie ustaleń IPN opublikowanych w dwóch tomach pod tytułem „Wokół Jedwabnego” (2002) – 525 stron analiz i 1033 stron dokumentów. W tomie I (s. 27–28) omówiona jest np. sprawa oddziału Schapera – o wyjaśnienie, czego wnosi p. Gursztyn. A przecież, jeśli ktoś powiada, iż coś trzeba wyjaśnić na nowo, trzeba zaznaczyć, co w dawniejszych objaśnieniach jest złe.
Proponuję wrażliwcom obejrzenie filmów Agnieszki Arnold „Gdzie mój starszy brat Kain” (1999; powstał jeszcze przed powstaniem książki Grossa, który de facto został zainspirowany przez ten dokument) i „Sąsiadów” (2001 – rozszerzona wersja pierwszego dokumentu). W sumie są to prawie trzy godziny wywiadów i wspomnień. Mówią sprawcy, polscy świadkowie, zarówno ci, którzy widzieli, co się stało, ewentualnie później słyszeli od naocznych obserwatorów, jak i ci, którzy pomagali oraz żydowscy ocaleńcy.
Jest tam mowa o Jedwabnem, o Radziłowie i Wąsoczu. Warto posłuchać o tym, jakie były rozmiary kolaboracji z „ruskimi” i kto w niej uczestniczył, sprawdzić, ile razy pada słowo „Niemiec” i czy w ogóle strzelano do Żydów (interesujące dla sprawy łusek). Ciekawe rzeczy opowiada miejscowy proboszcz z czasów obecnych, który wprawdzie nie był świadkiem wydarzeń, ale wie na pewno, że mogło dojść do pobicia jakiegoś Żyda przez Polaków, ale nie do mordów. Ów duchowny wie, że rozgłaszanie sprawy Jedwabnego, to celowa robota, wiadomo zresztą kogo. Szczególnie interesująca jest wypowiedź pewnej damy (ubranej w koronki) zastanawiającej się, czy jeden z zabitych Żydów musiał „srać przed bramą kościoła”, no i po co mu to było. I jeszcze wspomnę o wstrząsającej opowieści Antosi Wyrzykowskiej, która uratowała bodaj 7 żydowskich współobywateli, a potem została skatowana przez – tak, tak – żołnierzy wyklętych, z wyraźnym przesłaniem, że dostała lanie za pomoc Żydom. Warto porównać te filmy z dziełem pp. Kujbidów pod względem liczby świadków i sposobu narracji.
Nie twierdzę, że filmy Arnold nie skłaniają do stawiania rozmaitych pytań faktograficznych czy domagających się takich lub innych wyjaśnień. Nie mam nic przeciwko ekshumacji, skoro wrażliwcy koniecznie tego potrzebują dla pełnego wyjaśnienia wydarzeń w Jedwabnem i w okolicznych miejscowościach. Ośmielam się jednak zauważyć, że czym innym jest śledztwo, a czym innym badanie historyczne. Mając nadzieję, że p. Gursztyn przeczyta niniejszy tekst, chciałbym zasugerować, aby TVP Historia wyemitowała filmy Agnieszki Arnold i pp. Kujbidów oraz zorganizowała dyskusję wokół nich. Zgłaszam się na ochotnika do takiej debaty i deklaruję, że nie mam nic przeciwko uczestnictwu dr Ewy Kurek. Jak będzie dyrektorze Gursztyn? Mój adres znajdzie Pan bez trudu, chociażby za pośrednictwem redakcji „Kultury Liberalnej”.