Są to jednak zamiłowania przewrotne, bo nawet jeśli czasem jedno wynika z drugiego jednoznacznie, to gdy przyjdzie nam płacić za ekojaja czy biowarzywa, przywiązanie do ekologii może zrujnować domowe oszczędności. Ale już działkowe uprawy owoców i jarzyn – wolnych od nawozów i „niepryskanych” – to głównie koszt tylko czasu i pracy. Dla amatorów to świetne rozwiązanie, bo obok zdrowego jedzenia z pewnego źródła i oszczędności daje też wielką satysfakcję.
Dbanie o ogródek warzywny z elementami owocowego sadu jest jednak nie lada wyzwaniem – wymaga posadzenia i doglądania wielu rozmaitych upraw, na które może nam zabraknąć i czasu, i miejsca. Dlatego alternatywą dla parceli na terenie rodzinnych ogrodów działkowych czy przydomowych włości może być ogródek warzywno-zielny na balkonie lub tarasie. W skrajnych przypadkach parapet w kuchni pozwoli stworzyć kawałek własnego ogródka. Taka namiastka nie wymaga też zbyt dużo czasu, a jeśli odpowiednio ją urządzimy, może nam się pięknie odwdzięczyć.
Przez ekologię prostą drogą przechodzimy do ekonomii – jak oszczędzać na jedzeniu, uprawiając balkonowy ogródek? Poprzez… odrastanie!
Już jakiś czas temu natknęłam się na poradnik: „10 things you can re-grow” (10 rzeczy, które odrastają), a później na inne rozmaite kompilacje, zawierające od pięciu do dziesięciu takich produktów. Część jest prosta i szybka, część wymaga lat, by je faktycznie „odrosnąć”. Recykling żywności jest jednak jednocześnie ekologiczny i ekonomiczny – to oczywista oszczędność, a przy tym dobra zabawa.
Co można „odrosnąć” szybko i sprawnie? Szczypiorek? To jasne – od kilku sezonów kupuję dwa pęczki szczypiorku, zużywam zielone pędy, zostawiam spory kawałek drobnej cebulki z korzeniem i… przez cały sezon mam świeży szczypior tuż za oknem.
Pietruszka – szczególnie teraz, gdy pęczki natki pietruszki można dostać z uroczymi, małymi korzeniami. Natkę ucinamy dość wysoko, wykorzystujemy, a drobne pietruszki zanurzamy w pojemniku z wodą lub wkładamy od razu do ziemi – po kilku dniach puszczają zdrowe, seledynowozielone listki natki.
Bazylia – podobnie jak w przypadku innych ziół, wystarczy z pęczka odciąć gałązkę i odstawić do naczynia z wodą. Po kilku dniach w jasnym miejscu (nie bezpośrednio na słońcu) zacznie puszczać korzenie. Gałązkę z kilkucentymetrowym korzeniem wystarczy umieścić w ziemi, by już wkrótce cieszyć się kolejnym, własnym pęczkiem (to dobre rozwiązanie dla tych, którzy przeoczyli moment wysiewu niektórych ziół).
Dla ogrodnika-amatora, który jedyny ogródek prowadził tuż za oknem, dużym odkryciem może być czosnek. Czosnek można „odzyskać” za pomocą jednego ząbka – wkładamy go do ziemi, stroną ukorzenioną do dołu. Czosnek lubi bezpośrednie światło słoneczne. Przez kilka dni trzymajmy więc ząbek w ziemi w mocno nasłonecznionym miejscu i pilnujmy wilgoci. Po tym czasie powinien puścić pędy – gdy tak się stanie, odcinamy je, a pod ziemią zaczyna tworzyć się bulwa. Możemy później znowu oddzielić od niej ząbek i wyhodować nową główkę.
Podobnie można „wyprodukować” własną cebulę – wystarczy odciąć stronę z korzeniem, upewniając się, że zostawiamy co najmniej półtora-dwa centymetry zasadniczej części warzywa. Taką „końcówkę” umieszczamy w ziemi i przysypujemy cienką warstwą ziemi. Cebula – jak czosnek – lubi ciepło i słońce.
Jednym z łatwiejszych w uprawie „recyklingowych” warzyw jest seler naciowy. Ścinki selera wystarczy umieścić w naczyniu, np. miseczce, z odrobiną wody na samym dnie. Naczynie umieszczamy w pełnym słońcu – codziennie pilnujemy, by jak najdłużej było wystawione na działanie słońca, a na dnie była odrobina wody. Po około tygodniu na łodygach pojawią się nowe liście. Wtedy możemy roślinę przesadzić do ziemi i poczekać, aż łodygi odrosną do pełnej długości.
Więcej cierpliwości w uprawie wymaga awokado – ale warto spróbować, bo z okrągłej dużej pestki wyrasta naprawdę piękna roślina. Instynktownie wiemy, że pestka awokado jest zbyt dorodna, by niczemu nie służyła. I faktycznie, może z niej wyrosnąć prawdziwe drzewo: wawrzynowate, o wiecznie zielonych liściach. Trudne do uprawy w ogródkach, ale w domu może się udać! Pestkę awokado wydobywamy ze środka owocu i zamiast ją wyrzucać, zawieszamy bezpośrednio nad wodą. Stawiamy w mocno nasłonecznionym miejscu i czekamy. Kilka tygodni trwa, zanim pestka puści pędy, które po kolejnych tygodniach się ukorzenią. Gdy z drugiej strony pestki zaczynają wyrastać listki podobne do laurowych, a korzenie są już długie – możemy przesadzić roślinę do ziemi. Jak dobrze pójdzie, za kilka lat (od sześciu, siedmiu do nawet kilkunastu) zjemy pierwszą gruszkę z własnego awokado. Choć niekoniecznie będzie smaczna, na pewno roślina przysporzy nam wielu radości.
Do tych produktów, na które trzeba czekać dłużej, zaliczyć można też ananas czy imbir – należy postąpić z nimi podobnie jak z awokado. Chętnym do stworzenia własnego ośrodka recyklingu warzyw powinny pomóc specjalne, dostępne w sieci poradniki.