Od kilku lat rośnie ich popularność, co świadczy o tym, że zagospodarowują lukę, spełniając tę funkcję, którą kiedyś pełniły media.
Stowarzyszenie Demogog jest właśnie taką organizacją. Powstało w odpowiedzi na zapotrzebowanie obywateli i chęć zbudowania instytucji, której misją jest dążenie do prawdy, pokazywanie rzetelnych danych i obiektywne odnoszenie się do rzeczywistości. Przez dwa lata działalności portalu demagog.org.pl udało się sprawdzić ponad 2,5 tys. wypowiedzi polityków, z czego aż 1/3 zweryfikowanych okazała się fałszem lub manipulacją. Politycy przyzwyczajeni do bezkrytycznego uznawania wszystkiego, co powiedzą, za prawdę przez swoich zwolenników, a przez przeciwników za kłamstwo muszą brać pod uwagę to, że obywatele patrzą im na ręce (może należałoby napisać: na usta) i mogą sprawdzić każde wypowiedziane przez nich zdanie.
Jednak pomimo rosnącej popularności organizacji dbających o fakty, takich jak Politifact, Factcheck.org czy The Washington Post Fact Checker, w debacie publicznej pojawiła się teza, że żyjemy w erze post-faktów oraz post-prawdy. Co to oznacza dla obywateli? Wiemy, że politycy kłamią. Kłamstwo jest powszechne, ale nie ma to większego znaczenia, bo i tak nie możemy udowodnić, że rzeczywistość jest inna. A nawet jeśli ktoś próbuje wypunktować błędy polityka w oparciu o obiektywne dane, to spotyka się z krytyką, podważeniem wiarygodności źródła i organizacji, którą reprezentuje.
Duży wpływ na wzrost popularności twierdzenia o erze post-faktów miały działania propagandowe zwolenników Brexitu oraz kampania prowadzona przez Donalda Trumpa w USA. Wydarzenia te pokazały, że prawda nie ma większego znaczenia w polityce, a interpretacja rzeczywistości i faktów może być dowolna w zależności od potrzeb.
Jak wskazuje Politifact, spośród wszystkich sprawdzonych wypowiedzi Donalda Trumpa aż 70 proc. to półprawdy, stwierdzenia w części nieprawdziwe lub po prostu fałszywe. Tylko 3 proc. wypowiedzi kandydata zostało ocenionych jako w pełni prawdziwe. Jego wciąż ogromna popularność świadczy o dużym przyzwoleniu obywateli na kłamstwa polityków i braku świadomości, jakie mogą być skutki nieodpowiedzialnych wypowiedzi.
Przed organizacjami fact-chekerskimi stoi duże wyzwanie odkłamywania rzeczywistości oraz docierania z prawdziwymi informacjami do jak największej liczby obywateli. Aby walczyć z kłamstwem i manipulacjami polityków, musimy budować silne i świadome społeczeństwo obywatelskie. Na pewno znaczny wpływ na poprawę jakości debaty publicznej ma wzrost aktywności obywateli wokół fact-checku zarówno w Polsce, jak i za granicą. Obecnie na całym świecie istnieje ponad 150 organizacji fact-chekerskich [https://reporterslab.org/fact-checking/] zajmujących się sprawdzaniem polityków tak lokalnych, jak i krajowych. Również w Polsce powstanie kolejnego obok Demagoga portalu fact-checkingowego zapowiedziały dwie grupy mediowe.
Czy fact-checking w Polsce stanie się równie popularny jak w Stanach Zjednoczonych? Tak sądzę już od dawna i myślę, że również media w Polsce zauważyły ogromny potencjał w tego rodzaju dziennikarstwie, obserwując amerykańską kampanię prezydencką. Po ponad dwóch latach działalności i wypracowaniu modelu funkcjonowania w ramach portalu widzimy jednak, że nie wystarczy sprawdzać wypowiedzi polityków. Równie ważne są forma i przekaz, jaki płynie do naszych odbiorców. Aby przeanalizować jedną wypowiedź polityka, dotrzeć do rzetelnych źródeł, potrzeba czasu, czasami nawet kilku godzin.
Dużym wyzwaniem stojącym przed kolejnymi organizacjami fact-chekerskimi w Polsce będzie wypracowania takiego modelu działań, który w świecie opierającym komunikaty na szybkich i krótkich newsach, często nieweryfikowanych u źródła, sprostać wyzwaniom profesjonalnego fact-checkingu. A ten opiera się na kilku podstawowych zasadach, których przestrzegamy w ramach International Fact-Checking Network (IFCN; Międzynarodowa Sieć Fast-Checkingowa) Są to bezpartyjność i rzetelność; jasne wskazanie źródeł, z których korzystamy, aby obywatele sami mogli sprawdzić ich wiarygodność; transparentność finansowa; przejrzystość i otwarty dostęp do metodologii; umożliwienie wysyłania wypowiedzi do sprawdzenia wszystkim zainteresowanym; zobowiązanie do otwartej i rzetelnej korekty wraz z docieraniem do jak najbardziej pierwotnych i aktualnych źródeł.
W Polsce realizacja tych wszystkich zasad będzie bardzo trudna, szczególnie jeśli chodzi o media. Ale zarówno dziennikarze, jak i organizacje pozarządowe powinny w jeszcze większym stopniu skupić się na ułatwieniu dotarcia do prawdy każdemu zainteresowanemu oraz na piętnowaniu wszystkich kłamstw, które wypowiadają politycy. Niezależnie od tego, czy w Polsce i na świecie polityka wkracza w erę post-faktów, musimy wzmacniać prawdę jako podstawę dyskursu publicznego i pokazywać wyborcom, że w polityce, zarówno w relacji polityk-polityk, jak i wyborca-polityk, obowiązuje zasada ograniczonego zaufania. A mówienie: sprawdzam, jest prawem i obowiązkiem nie tylko każdego obywatela, ale również medium.
* Fot. wykorzystana jako ikona wpisu: George Hodan; Źródło: Publicdomainpicturest.net