Łukasz Pawłowski: Dlaczego Viktor Orbán zaatakował Central European University (CEU)? Jakie polityczne korzyści może przynieść zamknięcie uniwersytetu?

János Kis: Atak na CEU jest elementem szerszej ksenofobicznej kampanii propagandowej, która ma zmobilizować poparcie elektoratu poprzez wmawianie ludziom, że naród jest zagrożony przez wymierzony w niego międzynarodowy spisek. Lecz niezależnie od tego CEU stanowi problem dla budowanej na Węgrzech autokracji. Jesteśmy jedynym uniwersytetem w kraju, który wciąż cieszy się wolnością akademicką. Wszystkie pozostałe uczelnie są w mniejszym lub większym stopniu pod kontrolą rządu.

Czy wpływ CEU na węgierskie społeczeństwo jest tak znaczny, że Orbán jest gotów zaryzykować oburzenie opinii publicznej i – prawdopodobnie – międzynarodowy skandal, żeby go zamknąć?

Ma pan rację. Polityczne posunięcia analizuje się pod kątem potencjalnych zysków i strat i wygląda na to, że korzyści z prób wyrzucenia CEU z kraju nie są warte kosztów.

Niszczenie uniwersytetu to działanie brutalne i oburzające, niewiele różniące się od palenia książek. Orbán ewidentnie przekroczył czerwoną linię, co wywołało bardzo zdecydowane reakcje tak na świecie, jak i na Węgrzech.

Widzieliśmy w Budapeszcie masowe demonstracje w obronie uniwersytetu. Czy te protesty odzwierciedlają jednak ogólne nastroje społeczne?

Demonstracje miały już miejsce i nadal będą się odbywały. Przychodzą również listy protestacyjne od zaniepokojonych studentów i profesorów z całego kraju. Ale jest też coś więcej. Instytucje akademickie na poziomie Konferencji Rektorów i Węgierskiej Akademii Nauk wydały publiczne oświadczenia, w których wyrażają swoje poparcie dla dalszego funkcjonowania CEU na Węgrzech. Po raz pierwszy od 2010 r. mamy do czynienia z tak ogromną falą solidarności ze społecznością będącą celem ataku, a wcześniej byli to m.in. sędziowie, nauczyciele czy dziennikarze. To postawiło Orbána przed poważnym dylematem. Strach jest filarem jego władzy. Jeśli opór nie zostanie stłumiony, strach może się ulotnić. Z drugiej strony, ruch protestacyjny jest zbyt szeroki – tłumienie go również może mieć nieprzewidziane konsekwencje.

Mimo wszystko prawdą jest, że wyrazy solidarności z CEU koncentrują się wokół środowiska akademickiego i inteligenckiego. Opinia publiczna nie jest jednak czymś stałym i jeszcze wiele przed nami. Dopóki trwa walka z CEU, ludzie będą się mobilizować i trudno przewidzieć, jaki wpływ ta sytuacja będzie miała na społeczeństwo jako takie.

Po raz pierwszy od 2010 r. mamy do czynienia z tak ogromną falą solidarności ze społecznością będącą celem ataku. | János Kis

Czy jest to kwestia, która może zwrócić społeczeństwo przeciwko Fideszowi?

W tym kraju powodów do niezadowolenia jest wiele, począwszy od skandalicznego rozwoju kleptokracji z Orbánem na czele, poprzez żałosną kondycję publicznej służby zdrowia, po niszczenie systemu edukacji. To pewna fascynująca cecha reżimów autokratycznych: wydają się solidne jak skała, dopóki nie zacznie się ich szybka, nieodwracalna erozja. Nie wiemy, czy to właśnie ten punkt zwrotny, ale przynajmniej wiemy, jak będzie wyglądał, kiedy nadejdzie.

Co ciekawe, oficjalna propaganda straciła swoją zdolność do określenia, w jakich ramach ta sprawa będzie publicznie prezentowana. W niemal wszystkich poprzednich przypadkach Orbán i jego poplecznicy narzucali język debaty publicznej, zmuszając opozycję do uciążliwego tłumaczenia swojego stanowiska. Teraz mówią o oni „lex CEU” i sprawiają żałosne wrażenie obrońców sprawy, która jest nie do obronienia.

Jakiego rodzaju reakcji możemy i powinniśmy się spodziewać ze strony instytucji europejskich?

Kiedy chodzi o wyrażenie sprzeciwu wobec łamania podstawowych zasad, na których się opiera, Unia jest zazwyczaj opieszała i niezdecydowana. Lecz tym razem lider parlamentarnej grupy Europejskiej Partii Ludowej, której członkiem jest Fidesz, zgodził się, że Komisja Europejska powinna przyjrzeć się „lex CEU” i wyraził oczekiwanie, że węgierski rząd zastosuje się do wytycznych Komisji. Muszę ze smutkiem dodać, że Donald Tusk, przewodniczący Rady Europejskiej, w tej sprawie milczy. Jest to coś, czego demokratyczny polityk tej rangi i człowiek uczciwy nie powinien robić.

Co może stać się z samym CEU, dopóki nie zostanie zaproponowane jakieś rozwiązanie tego sporu? Pojawiają się plotki o przeniesieniu uniwersytetu poza Węgry…

Pogłoski o przygotowywaniu CEU do opuszczenia Węgier są absolutnie bezpodstawne. Rektor uniwersytetu wydał niepozostawiające wątpliwości oświadczenie, że Węgry są naszym domem i będziemy walczyć o prawo do dalszego funkcjonowania jako amerykańsko-węgierski uniwersytet z siedzibą w Budapeszcie.