„Ogniste wino z góry Somló, w pobliżu której nie uświadczysz wody, pochodzi jednak z wulkanicznej gleby. Na samym środku równiny wznosi się góra w kształcie korony. Ze wszystkich węgierskich win, wino z Somló jest najwspanialsze. I zaraz powiem, dlaczego. […] Somló jest solarnym barytonem, a będąc jednocześnie symfonicznym, jasnowłosym męskim trunkiem, zawiera też stężone spirytualne aromaty dane mu przez Stwórcę. I chociaż uważam także, iż wszystkie wina są towarzyskie i najlepiej im w dużym gronie, to jednak wino z Somló jest również napojem samotności. To wino, nasycone niezwykle oszałamiającymi aromatami, należy pić w głębokiej ciszy, w samotności. Chciałbym dodać jeszcze jedno: wszystkie poważniejsze wina górskie odpowiadają raczej dojrzałym mężczyznom po czterdziestce, a nie płochej młodzieży, ale wino z Somló jest po prostu winem starców. Jest winem mędrców, ludzi, którzy posiedli najważniejszą życiową wiedzę – pogodę ducha.” Tak pisze o somlówskich winach Béla Hamvas – nieżyjący już węgierski filozof w swojej niemalże bestsellerowej książce „Filozofia wina”. Somló to najmniejszy węgierski region winiarski. Obecnie uprawia się na nim 830 ha winorośli. Obsadzony jest głównie szczepami białymi, i w winach białych się specjalizuje. Najważniejsze z nich to Hárslevelű, Furmint, Olaszrizling i Juhfark.
Region Somló położony jest w północno-zachodniej części Węgier, 50 km na północ od jeziora Balaton. Początki uprawy winorośli datuję się tam na XI w. Na przestrzeni wieków wina z Somló cieszyły się rozpoznawalnością i gościły na wielu dworach królewskich i książęcych. Jednak w ubiegłym stuleciu, w okresie wspólnego dobra, dostatku, i wszystkiego wspólnego, zostały obezwładnione ludzką słabością, ułomnością, równaniem w dół, i piękny region Somló został podzielony na ogródki działkowe rozdane chłopom. I tak na ponad tysiącu hektarów wypoczywa, ma swoje krzesełka, grządki ze szczypiorkiem, może gołębnik, grilla turystycznego, w znakomitej większości kalendarz z tzw. gołą babą i jakiś kołpak samochodowy – około trzy tysiące właścicieli ziemskich. Niewielka część zajmuje się winiarstwem, posiada pół hektara, czasami dwa – i tam, w bardzo tradycyjny dla nich, a dla większości winiarskiego świata ortodoksyjny sposób, robi wino. Fermentuje wina ze skórkami, co nasyca kolor, pogłębia aromaty i smaki, i pogłębia je w kierunku ziemistości, skalności. Do fermentacji i starzenia wina wykorzystywane są duże, stare beczki z dębu węgierskiego, za sprawą których wina mają piękną, woskową strukturę, a nuty utlenienia idą w kierunku orzechów, czasami grzybów. Warto też dodać, że gleba w Somló jest wulkaniczna, bazaltowa, co potencjalnie wyraża się w winach ostrą, słoną mineralnością. Pojawili się też więksi producenci, robiący wino w sposób mniej intuicyjny, mniej mistyczny, uzyskujący całkiem ciekawe rezultaty.
Wybór Juhfarka to nie seanse w Kinotece, niebezpiecznie bliskie w stylu mainstreamowi, to raczej wizyty w kinie studyjnym CSW – emocje w całej swej surowości, bez zapachu popcornu, wycieczek,szelestów i klaskania. | Norbert Dudziński
Za najciekawsze szczepy uważam tam Hárslevelű, Furmint i Juhfark. Dwa pierwsze swoją popularność i renomę zawdzięczają regionowi Tokaj, głównie za sprawą win ze szlachetną pleśnią – Aszú, można również znaleźć świetne wytrawne interpretacje. W Somló słodycz nie jest w modzie i stawia się na ostrość bez cukru, szczególnie jeśli mowa o szczepie Juhfark.
Słowo Juhfark znaczy owczy ogon, i odnosi się do przypominających owczy ogon ułożenia gron na kiści. Banalne, ale taka często jest etymologia szczepów. Na świecie obsadzonych Juhfarkiem jest zaledwie 100 ha, z czego 80 w Somló. Wulkaniczna gleba świetnie mu służy, dodając pikantności, definiując precyzyjnie skalną, słoną i pylną mineralność oraz pomagając wyrazić nieprzeciętną, bardzo wysoką kwasowość. Wersje od winiarzy pozostających wiernymi stylowi regionu są lekko utlenione, dzięki czemu mają lepszą budowę, pistacjową orzechowość i wodorostową słoność. Znajdziemy również nuty owocowe oparte na cytrusach, gruszkach i kwiatach. Taka złożoność i profil potrzebne są, żeby unieść ascetyczność Juhfarka.
Świeże roczniki mogą być w piciu nieprzyjemne, bolesne, dlatego warto je odłożyć na kilka lat. Nie zawsze potrzebują towarzystwa jedzenia, chociaż jeśli miałbym coś zasugerować, byłaby to langustynka z masłem, solą i kwiatami lub mięsista ostryga. Z naszego podwórka będą pasować uszka z wytrawną kapustą i drobno posiekanymi prawdziwkami lub małe rybki smażone w głębokim tłuszczu.
W Polsce można dostać kilka ciekawych Juhfarków, warto spróbować producentów Meinklang, Kolonics, Kreinbacher.
Juhfark to szczególny szczep, decydując się na niego, nie pochwalicie się swoją alternatywnością, jest zbyt rzadki i wyjątkowy, aby był dla czegokolwiek alternatywą. Jest kategorią i wartością samą w sobie, i musicie być o jego wartości wewnętrznie przekonani, by go zrozumieć i docenić. Wybór Juhfarka to nie seanse w Kinotece, niebezpiecznie bliskie w stylu mainstreamowi, to raczej wizyty w kinie studyjnym CSW – emocje w całej swej surowości, bez zapachu popcornu, wycieczek, szelestów i klaskania.