Główny protagonista „Królewicza Olch”, chłopiec grany przez Stanisawa Cywkę, jest o kilka lat starszy od Mickey’ego House’a, bohatera „Baby Bump” – poprzedniego filmu Kuby Czekaja, świetnie przyjętego zagranicą i zrealizowanego w ramach stypendium Biennale Weneckiego. Mickey House przeżywał w nim trudy przejścia między okresem latencji, czyli późnego dzieciństwa, a okresem dojrzewania, Chłopiec w „Królewiczu Olch” zaś próbuje odnaleźć swoją tożsamość, nadać swojemu życiu własny kierunek, uporać się z ograniczeniami na własnej drodze rozwoju, jakie stawiają rodzice, szkoła i rzeczywistość sama w sobie, oraz z własnymi emocjami. Co ciekawe, chronologicznie film powstał przed „Baby Bump”, a kolejność dystrybucji kinowej, odzwierciedlająca wiek bohaterów filmów Czekaja, zdaje się podkreślać, że możemy uznawać oba obrazy za autorski dyptyk o dorastaniu.
Dwa światy – dziecka i rodziców
Film w sposób konsekwentny i spójny odwołuje się plastycznie i muzycznie do ballady „Król Olch” Goethego. Tak jak bohater ballady widzi drugi świat Króla Olch wśród mgieł i blasku księżyca, który pozostaje niewidoczny dla ojca wiozącego go na koniu przez las, tak w filmie obdarzony genialnym umysłem Chłopiec widzi dwa światy, przy czym świat jego marzeń i dążeń jest nieczytelny dla rodziców.
Chłopiec widzi dwa światy, przy czym świat jego marzeń i dążeń jest nieczytelny dla rodziców. | Bartosz Szymczyk
Pokazując rodziców, Czekaj sięga po ten sam skład aktorski i podobny zestaw symbolicznych i psychologicznych kodów co w „Baby Bump”. Matka, grana znów przez Agnieszkę Podsiadlik, infantylizuje swojego syna – nie stara się zatrzymać go na etapie dzieciństwa. Film pozbawiony jest pastelowych różowości poprzedniego obrazu, spychających Mickey’ego do roli młodszego dziecka. Tym razem matka jest apodyktyczna, ogranicza rozwój Chłopca w kierunku autonomii licznymi zakazami, a przede wszystkim każe mu startować w konkursach dla wybitnie zdolnych fizyków z pragmatycznych pobudek finansowych, co sprawia, że ten czuje się tak wykorzystywany, jak i niezrozumiany. Podobnie jak w poprzednim filmie Czekaja matka nadal jest niestabilna, rodzicielsko niewydolna. Tutaj tonacja kolorystyczna jest szara, tak jak szary jest świat matki i szare perspektywy na przyszłość superzdolnego Chłopca. Jedyne kolory i atrakcyjne rozświetlenia pochodzą z „innego świata”, do którego ciągnie Chłopca. Świata jego własnych marzeń o odkryciach, świata, który go pociąga jak Król Olch.
Konsekwentne obsadzanie w roli matki bardzo młodo wyglądającej Podsiadlik ułatwia także reżyserowi eksplorowanie wątku popędowego. O ile matka Mickey’ego w „Baby Bump” przejawiała w dużym stopniu zachowania mogące wpływać na seksualność syna (np. nie zamykając drzwi do łazienki, chodząc po domu półnaga, zostawiając na wierzchu intymną bieliznę), o tyle matka Chłopca w „Królewiczu Olch” jest nieprzewidywalna – raz oschła i nieprzyjemna, innym razem uwodząca i nieadekwatna.
Wołanie o ojca. Wołanie o ojców
Wątek oczekiwań matki, że za sprawą swojego geniuszu syn poprawi ich sytuację materialną, znów pokazuje, jak ważnym dla reżysera motywem jest odwrócenie ról – obarczenie dziecka odpowiedzialnością dorosłego, przypisanie mu niedziecięcej roli. Parentyfikacja, jak nazywają ten proces psychologowie, sprawia, że obciążony ponad miarę młody człowiek czuje się niezrozumiany w świecie swojej wrażliwości, swojego umysłu. Jego własna droga nikogo nie obchodzi. Nikt nie widzi świata Króla Olch, który wzywa do siebie młodzieńca.
W balladzie Goethego chłopca wiezie ojciec. Syn, nawołując, zwraca się właśnie do niego. Ojciec próbuje ratować syna, traktując jego mary jako halucynacje chorego, przyspiesza konia. Nie udaje mu się jednak zdążyć na czas. Recytowana przez Chłopca w „Królewiczu Olch” ballada szczególnie mocno rozbrzmiewa właśnie przez zwrócenie się do ojca. I ojciec z nieobecności nagle przybywa, ratując matkę i syna z więzienia. Ojca gra zresztą Sebastian Łach, który w „Baby Bump” był porucznikiem mającym romans z matką Mickey’ego, jednocześnie będąc, tak jak w „Królewiczu Olch”, jedyną męską figurą w otoczeniu Chłopca.
Ojciec chłopca próbuje włączyć się w wychowanie syna. Początkowo budzi to złość, jednak z czasem syn widzi, że stereotypowo męskie, wręcz hemingwayowskie metody ojca bywają skuteczne. Przejmująca jest scena, kiedy ojciec daje chłopcu psa i uczy go krótkimi wojskowymi słowami, jak ma się nim zaopiekować, złapać, przytrzymać, a Chłopiec widzi, że to działa i coś zaczyna go pociągać w ojcowskim świecie. Choć obecność ojca jest odpowiedzią na wielką tęsknotę syna, to jednak nawet bliższy chłopcu w tym jego momencie rozwojowym niż matka, nie jest on w stanie wyjść naprzeciw synowskiej wrażliwości, nie dostrzega jej, podobnie jak całego świata Chłopca. Chce go raczej uformować na mężczyznę. Czekaj świetnie kreśli ten wątek, pokazując ojca jako odległego, ale w jakiś sposób fascynującego pustelnika, mieszkającego wśród wilków, przemierzającego rzeczywistość na czarnym motocyklu, niczym Ojciec na koniu w balladzie Goethego. Ojciec, mimo że wraca i fascynuje, także nie pozwoli mu iść swoją drogą, nie jest dla Chłopca wsparciem. Tak samo jak u Goethego, jest już za późno na ratunek.
Ojciec, mimo iż fascynuje, nie jest wsparciem dla Chłopca. Tak samo jak u Goethego, dla obu jest już za późno na ratunek | Bartosz Szymczyk
Brak idealnych rozwiązań
„Baby Bump” opisywało trudy radzenia sobie z wybuchającą, niezrozumiałą ani wewnętrznie, ani przez innych cielesnością i jej psychicznymi konsekwencjami. „Królewicz Olch” wydaje się być filmem o trudzie budowania autonomii, radzenia sobie z faktem, że to, co moje własne, nie jest jeszcze we mnie mocno ugruntowane, chcę mieć do tego prawo. A najbliżsi tego prawa nie respektują i trudno im ten świat życzliwie dostrzec.
Jest to także film o miłości, tęsknocie za ojcem, ale i o trudnej do rozwiązania relacji z rodzicami. Chłopiec nie ma ojca, spędza życie z matką. Ta edypalnie zwycięska sytuacja wcale nie jest satysfakcjonująca. Chłopcu brakuje ojca, tęskni za nim. W finałowych sekwencjach widzimy do tego alternatywną możliwość – wyobrażenie rodziny nierozbitej, pastelowej tak, jak w przypadku „Baby Bump”. Chłopiec spełnia oczekiwania rodziców, oni są razem, zajmują się sobą. To jednak także nie prowadzi do szczęśliwego zakończenia. Widząc parę razem, Chłopiec przeżywa zazdrość. Może więc trójkąt edypalny nie ma idealnych rozwiązań. Może to nie sytuacja rodzinna jako taka jest trudem, a samo radzenie sobie z wewnętrznym światem: popędami, marzeniami, ograniczeniami i deficytami? Może to płynne przejście między światami, poszukiwane przez zafascynowanego fizyką bohatera, jest nieosiągalnym świętym Graalem, tak jak gładkie przejście dorastania i przejście w dorosłość?
Oba filmy Czekaja są dla widzów wyzwaniem. Odwołują się do trudnych emocji. Wejście w świat bohatera wymaga chęci. Łatwo się zezłościć i przekreślić autorską, intymną wizję reżysera. O ile w przypadku „Baby Bump” przyciągać mogła feeria barw i komiksowość użytych środków wyrazu, o tyle „Królewicz Olch” jest bardziej operą, także plastyczną i urzekającą pięknem obrazów, ale i tragiczną (mamy tu nawet chór grecki). Pozostawia widzów z poczuciem smutnej bezradności.
Film:
„Królewicz Olch”, reż. Kuba Czekaj, Polska 2016.