Szanowni Państwo!

Obśmiewa się polityków Prawa i Sprawiedliwości za to, że nie umieli przygotować niczego sensownego na rocznicę 100 lat odzyskania niepodległości. Chociaż było wiadomo, że rok 2018 to kumulacja rocznic, odpowiednio wcześnie nie zaproszono zagranicznych gości. Duże budżety rozproszono, na przykład na kupno jachtu przez Polską Fundację Narodową, chociaż można było zebrać dostatecznie poważne środki, by – jak Finowie, którzy również świętują wiek własnej państwowości – postawić dla następnych pokoleń jedną z najnowocześniejszych na świecie bibliotek. W Finlandii zrealizowano też remake historycznego filmu fabularnego, który cieszył się powodzeniem wśród widowni. W naszym kraju, co zresztą znamienne, w roku rocznicy widzów do kin przyciągnął film o degrengoladzie w polskim Kościele katolickim. Przykłady można mnożyć.

Referendum konstytucyjne, wielki marsz niepodległości z udziałem prezydenta, rejs dookoła świata, filmowa superprodukcja o legionach – to tylko kilka szumnie zapowiadanych przez polityków Prawa i Sprawiedliwości projektów, których nie udało się zrealizować z okazji 100. rocznicy odzyskania niepodległości. Problemy pojawiły się, nawet gdy usiłowano urzeczywistnić tak proste pomysły, jak ustanowienie 12 listopada dniem wolnym od pracy.

Nic dziwnego, że rocznica używana jest jako broń przeciwko PiS-owi. Ale właściwie, czy mamy powody, aby uważać, że politycy innych partii politycznych na pewno przygotowaliby cokolwiek lepiej? Miło byłoby obciążyć odpowiedzialnością kogoś innego. Warto jednak zastanowić się, dlaczego rocznica jest dla nas kolosalnym problemem. Dlaczego wielu rodaków przyznaje, że „nic mnie to święto nie obchodzi” czy „mam gdzieś te wszystkie rocznice”? Odpowiedź jest jasna. Mamy problem z rocznicą, bo mamy problem z naszym państwem.

W opublikowanej właśnie książce „Koniec pokoleń podległości” Jarosław Kuisz, redaktor naczelny „Kultury Liberalnej”, twierdzi, że na polskiej scenie publicznej nadchodzi przełom. Miejsce ogłaszanych niegdyś podziałów postkomunistycznego i postsolidarnościowego zajmuje dziś podział międzypokoleniowy. Pokolenie Okrągłego Stołu wypaliło się. Jednocześnie po raz pierwszy od XVIII wieku dorosło pokolenie, które urodziło się i ukształtowało we własnym, suwerennym państwie. Kuisz tłumaczy, dlaczego mamy taki problem z własnym państwem, a także, dlaczego upadek państwa jest zmorą naszej współczesnej polityki.

[promobox_publikacja link=”https://kulturaliberalna.pl/wydawnictwo/” txt1=”Biblioteka Kultury Liberalnej” txt2=”<strong>Jarosław Kuisz</strong><br>Koniec pokoleń podległości” txt3=”23,99 zł” pix=”https://kulturaliberalna.pl/wp-content/uploads/2018/11/Kuisz_OKŁADKA_front2-351×600.jpg”]

Książka „Koniec pokoleń podległości” jest punktem wyjścia do naszego dzisiejszego numeru, wydawanego na kilka dni przed obchodami rocznicy odzyskania niepodległości. „Młodzi ludzie stają przed prostym wyborem – pisze Jarosław Kuisz w swoim tekście. – Albo będą powtarzać frazesy, które podpowiadają im starsi, albo postarają się zredukować swój dysonans poznawczy, wprowadzając na agendę tematy korespondujące z ich doświadczeniem”. To znajduje mocne uzasadnienie historyczne.

Z tezą, że polska polityka coraz bardziej odkleja się od realnych wyzwań, z którymi teraz i w przyszłości będziemy się musieli mierzyć, zgadza się dziennikarz, a obecnie dyrektor programowy Onetu, Bartosz Węglarczyk. „Politycy nadal prowadzą spór tak, jakbyśmy właśnie wychodzili z PRL-u”, mówi w rozmowie z Łukaszem Pawłowskim. „PiS próbuje nas sprowadzić z powrotem do sytuacji z lat 80., gdzie po jednej stronie rzekomo jest Polska, a po drugiej ZOMO. Opozycja z kolei próbuje nas z powrotem wprowadzać do Unii Europejskiej i na Zachód, jak to było na początku lat 90.”.

O ile jednak Kuisz wraz ze zmianą pokoleniową dostrzega szansę na realną zmianę w myśleniu o państwie i jego przyszłości, Węglarczyk przewiduje, że młode pokolenie nie tylko polityki nie zmieni – ale zniechęcone jej oderwaniem od realnych doświadczeń, jeszcze dalej od niej ucieknie.

„Myśl Kuisza, że dorasta pierwsza generacja, która nie jest wychowana w ciągu kultury podległości, jest mi bliska i wiążę z nią nadzieje”, mówi z kolei dziennikarka i reporterka Paulina Wilk. „Ale z pewnymi zastrzeżeniami: ja też należałam kiedyś do młodej generacji, z którą wiązano pewne plany, wierzono, że my wszystko zmienimy. Może tkwi w tym fantazja, iluzja starszych pokoleń, że młodzi coś za nich załatwią inaczej, bo nie są tak obciążeni?”.

„Mam wrażenie, że duża część młodego pokolenia traktuje system wolnościowy jak powietrze, coś oczywistego. Duża część starszego pokolenia bardzo długo traktowała system wolnościowy jako ostateczną zdobycz”, twierdzi Jacek Żakowski w rozmowie z Tomaszem Sawczukiem. „Wam się wydaje, że wolność jest nie do stracenia, że jest i będzie. A nam się wydaje, że nasze poczucie ostatecznego zwycięstwa zostało zakwestionowane przez Prawo i Sprawiedliwość”.

Problem w tym, że w bieżącym sporze opozycji z PiS-em i obśmiewaniu kolejnych wpadek partii rządzącej mało kto zastanawia się, jak ma wyglądać kraj przy okazji kolejnej, okrągłej rocznicy odzyskania niepodległości. Dlaczego? Być może dlatego, że owa niepodległość i trwanie państwa wciąż są dla politycznych elit starszego pokolenia nie lada zaskoczeniem. Przyjmując taką perspektywę, trudno formułować plany na przyszłość.

Zapraszamy do lektury!
Łukasz Pawłowski, Jarosław Kuisz