W najnowszym, wakacyjnym wydaniu „Le Magazine Littéraire”, francuskie czasopismo poświęcone książkom, zastosował dość oklepany, ale dobry w swej prostocie pomysł: zestawił ze sobą słynne literackie (i nie tylko) pary, pokazując, w jak nieoczywisty sposób potrafią się ze sobą krzyżować życiorysy znanych osób.
Kogo tu nie ma! Są Yourcenar i jej wieloletnia partnerka Grace Frick, Arthur Miller i Marilyn Monroe, Beauvoir i Sartre, Shelley i Byron, Gide i Marinetti, Arendt i Heidegger, Proust i Joyce.
Jest też para niezbyt na pierwszy rzut oka oczywista – Ludwig Wittgenstein i Adolf Hitler. Los skrzyżował ich ścieżki dość wcześnie. W 1903 roku Ludwig został zapisany do Realschule w Linzu, w której od dwóch lat uczył się mały Adolf. Obu widać na szkolnym zdjęciu, którym francuski magazyn ilustruje poświęcony im tekst. Hitler (w prawym, górnym rogu) pozuje ze smętną miną i rękami skrzyżowanymi na piersiach. Ludwig (trzeci od prawej, w drugim rzędzie od góry) zezuje gdzieś na bok z ustami w podkówkę.
Interesująca jest reakcja, jaką wywołują tego typu dokumenty. Oglądając zdjęcie sprzed ponad stu lat, wiemy już, jak potoczyły się losy sportretowanych osób. Hitler został zbrodniarzem, Wittgenstein – jednym z najwybitniejszych filozofów XX wieku. Łatwo tę wiedzę rzutować w przeszłość. W małym Adolfie dopatrujemy się więc śladów ludobójcy, w Ludwigu – przebłysków genialnego umysłu. Robi to również autor artykułu w „Le Magazine Littéraire”. Hitler ma u niego wzrok zdecydowanie utkwiony w obiektyw, Wittgenstein obdarzony jest „rozmarzonym spojrzeniem”. Dyktator i Myśliciel w stanie zarodkowym, chciałoby się powiedzieć.
Guzik prawda! Z początku złapałem się na to i ja, ale wystarczyło uważniej spojrzeć na resztę uczniów. Na patologicznych tyranów śmiało można wytypować pół tuzina chłopców. Tyluż samo nadawałoby się na matematycznych geniuszy. Od kiedy nowoczesna kryminologia obaliła twierdzenie Lambroso, że potencjalnego przestępcę da się poznać po wyglądzie, trudno w spekulacjach o cechach osobowości powoływać się na serio na czyjś wizerunek.
Jest jeszcze inny problem z całą tą „antropometryczną” analizą fotografii z Linzu. O ile możemy być pewni, że chłopiec w prawym górnym rogu to Adolf Hitler, o tyle istnieje podejrzenie, że postać, opisana jako Wittgenstein… wcale nim nie jest. Tezę o tym, że na zdjęciu widzimy i Hitlera, i Wittgensteina rozpowszechniła w latach 90. australijska fizyczka Kimberley Cornish, autorka książki „The Jew of Linz”. Badaczka prześledziła historię słynnej fotografii i ustaliła, że pochodzi ona z broszury „Die Jugend des Führers” (Młodość Wodza), wydanej w Niemczech w 1938 roku. Przy wsparciu specjalnej jednostki policji z Melbourne dokonała szczegółowej analizy wizerunku rzekomego Wittgensteina, porównała go z innymi portretami filozofa i ogłosiła, że bez dwóch zdań chodzi o tę samą osobę, a zdjęcie zostało zrobione pod koniec 1903 lub na początku 1904 roku, a więc wtedy, kiedy zarówno Hitler, jak i Wittgenstein uczęszczali do Realschule.
Niestety, ustaleń Cornish nie potwierdzają ani niemiecki Bundesarchiv, ani amerykańska Biblioteka Kongresu. Obie instytucje podają, że zostało ono zrobione w 1901 roku. Do szkoły w Linzu chodził wtedy Hitler, ale nie było w niej jeszcze Wittgensteina.
Komu wierzyć? Na pewno do twierdzeń Cornish należy podchodzi bardzo ostrożnie. „The Jew of Linz” to książka naszpikowana kontrowersyjnymi tezami. Autorka utrzymuje w niej, że źródłem antysemityzmu Hitlera jest jego nienawiść do młodego Wittgensteina, co doprowadziło bezpośrednio do Zagłady Żydów; że filozof był organizatorem tak zwanej piątki z Cambridge, czyli sowieckiej siatki szpiegowskiej w Wielkiej Brytanii; i że zarówno filozofia Wittgensteina, jak i sztuka retoryczna Hitlera wywodzą się z tej samej mistycznej doktryny hermetyzmu. Ray Monk, biograf Wittgensteina, swego czasu dosadnie podsumował ustalenia Australijki: „Cornish nazywa swoją książkę «pionierską detektywistyczną pracą», ja sądzę, że to po prostu pionierska detektywistyczna fikcja”.
Kto interesuje się Hitlerem i Wittgensteinem, może drążyć dalej ten temat. Mnie nurtuje jednak inne pytanie. Kim byli pozostali chłopcy ze zdjęcia? Nie można dziś zidentyfikować ich nazwisk, ponieważ Hitler po dojściu do władzy postarał się o to, żeby zniszczono oryginalne dokumenty znajdujące się w jego szkole. Można jedynie uważnie przyjrzeć się ich sylwetkom. Jedni hardo patrzą przed siebie, inni są naburmuszeni, jeszcze inni się uśmiechają. Część z nich to Żydzi, część – Aryjczycy. Czy przeżyli I wojnę światową? Czy przeżyli następną? Po jakiej stronie się znaleźli? Gdzie ich rzuciły wichry historii?
Ich twarze nie odsłaniają nam żadnej konkretnej przyszłości. Są czystą potencjalnością. Dla zdolnego pisarza ich zbiorowy portret to dobry przyczynek do napisania wielkiej powieści, w której mogłoby się zdarzyć wszystko. Tak naprawdę wiemy o nich tylko jedno: że w momencie, gdy na nich patrzymy – gdy patrzy na nich rybie oko aparatu fotograficznego – wszyscy są młodzi i niewinni. Tak jak ich szkolny kolega Hitler.