Bóg jest z tymi, którzy cierpią prześladowania, a nie z prześladowcami
Europoseł Wiosny, Łukasz Kohut, porównał współczesne prześladowania osób LGBT+ do koszmaru lwowskiego pogromu z 1941 roku. Uważam to za niedopuszczalne, naszych nieheteronormatywnych braci i sióstr nikt nie morduje (i oby nigdy do tego nie doszło). Jednakże tym, którzy twierdzą, że Bóg jest z nimi – prześladowcami, warto przypomnieć fragment Ewangelii o Sądzie Ostatecznym (Mt 25, 31–46) będący podstawą dla rozważań o tym, gdzie był Bóg w Auschwitz. W tym kontekście kardynał Kurt Koch przypomina, że „Jezus mówi, że ludzie spotykali Go, gdy nakarmili głodnych, napoili spragnionych i odwiedzali więźniów. Jezus nie tylko solidaryzuje się, ale utożsamia się z najuboższymi i najbardziej cierpiącymi”. Naprawdę trudno na gruncie chrześcijaństwa przyjąć, że akurat w kwestii prześladowanych osób LGBT Chrystus postanowił być po stronie prześladujących, a nie prześladowanych i że przedstawicieli swojego Kościoła posłał po to, by zagrzewali tych pierwszych do boju.
Obrona dzieci
„Argumentem” przeciwko organizacji marszów równości czy wprowadzenia równego traktowania osób LGBT+ ma być dbałość o spokojny i harmonijny rozwój dzieci. W sieci dużą karierę zrobiło zdjęcie, na którym blokujący Marsz Równości zasłania się dzieckiem w wózku. Ci, którzy rozprawiają o tak zwanej „ideologii LGBT”, także zasłaniają się dziećmi i rzekomą troską o ich dobro. Z troski o dzieci miała wynikać decyzja dyrektora Muzeum Narodowego, Jerzego Miziołka, o usunięciu prac Natalii LL i Katarzyny Kozyry, troską o dzieci miała być powodowana ustawa „Stop pedofilii”, z troski o dzieci wynikało wprowadzenie recept na tabletkę „dzień po”.
Właściwie każde działanie przeciwne wolności kobiet / mniejszości / sztuki można uzasadnić troską o dzieci. A że te dzieci będą kobietami albo należą do mniejszości – no cóż, przecież to nie dzieci są tu ważne. One są po prostu wygodne jako tarcza. Do zeszłej soboty myślałam, że tylko w dyskursie, ale okazuje się, że na placu fizycznego boju również dobrze zdają egzamin. A może to miał być mały męczennik / mała męczenniczka za „sprawę”? Może te dzieci, które nie dowiedzą się w szkole, jak zapobiegać ciąży albo zarażeniu chorobą weneryczną, też mają pełnić rolę męczenników, ofiarować się na ołtarzu walki o Polskę / tożsamość / religię / moralność?
Mężczyźni, którzy kochają i pożądają mężczyzn, kobiety, które kochają i pożądają kobiet, osoby, które w odniesieniu do samych siebie używają rodzaju nijakiego, nie są ideologią. Są ludźmi, są moimi bliźnimi. | Helena Anna Jędrzejczak
Kościoły po Białymstoku
Jako obywatelka kraju, którego około 90 procent mieszkańców uważa się za rzymskich katolików, cieszę się, że w łonie tego Kościoła są środowiska, której stają po stronie chrześcijaństwa i dają świadectwo, że wiara jest ważniejsza od interesu politycznego i że naśladowanie Chrystusa nie pozostaje w Kościele pustym frazesem. Tak jak po premierze filmu Sekielskich „Więź”, warszawski KIK i Fundacja Pomocy Psychologicznej Pracownia Dialogu utworzyły inicjatywę „Zranieni w Kościele”, tak i po dramatycznych zajściach w Białymstoku środowiska te stanęły po stronie ofiar, a nie prześladowców. Szkoda, że tak zdecydowanego odcięcia się od prześladowania osób LGBT próżno szukać u przedstawicieli kościelnej hierarchii.
Arcybiskup Stanisław Gądecki jeszcze przed białostockim marszem równości powiedział, że „osoby te nie są w pierwszym rzędzie gejami, lesbijkami, biseksualistami czy transseksualistami – one są przede wszystkim naszymi braćmi i siostrami, za których Chrystus oddał swoje życie i które chce On doprowadzić do zbawienia”. To ważne słowa. Jednak w kolejnych zdaniach, powtórzonych w niedzielę przez rzecznika KEP, ten antyprzemocowy i chrześcijański przekaz zostaje zrelatywizowany wezwaniem do wytykania grzechów osobom LGBT.
Szkoda również, że przewodniczący episkopatu nie wpłynął na arcybiskupa Tadeusza Wojdę, który wzywał wiernych swojej diecezji do „zajęcia jednoznacznej postawy wobec tego typu inicjatyw”, zapraszał na piknik mający ze względu na czas i miejsce charakter kontrmanifestacji i wskazywał, że dyskryminacja osób LGBT+ jest jedynie „domniemana”, a w istocie organizacja marszu stanowi dyskryminację „tych, których sumienie jest wyczulone na dobro społeczne, chrześcijańskie i obyczajowe”. Tak jakby uczestnicy marszu z definicji nie mogli należeć do tej grupy i jakby nie wiedział, jakiej agresji doświadczają uczestniczki i uczestnicy inicjatyw równościowych, na przykład podczas marszu równości w Lublinie czy ostatnio dziennikarz Przemysław Witkowski we Wrocławiu.
Potępienie przemocy przez arcybiskupów Gądeckiego i Wojdę było spóźnione, a co za tym idzie – mało wiarygodne. Chciałabym wierzyć, że okrzyki wznoszone przez uczestników współorganizowanej przez archidiecezję blokady marszu zadziałają na metropolitów trzeźwiąco. I że nawet jeśli ich stosunek do osób LGBT+ się nie zmieni, to chociaż zadbają o to, by więcej nie usłyszeć „Bóg! Wyp…ać! Honor! Pedały won! Ojczyzna! Lesby k…y! Rodzina! Sodomici!”.
Walka z osobami LGBT+ i ich dyskryminacja nie ma nic wspólnego z chrześcijaństwem, natomiast chrześcijaństwo jest w tym przypadku wykorzystywane do realizacji celów politycznych. | Helena Anna Jędrzejczak
Jednoznacznie zabrali głos biskupi luterańscy i konferencja duchownych Kościoła Ewangelicko-Reformowanego. Biskup diecezji mazurskiej Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego (luterańskiego), ksiądz Paweł Hause, na Twitterze napisał: „stanowczo potępiam ataki na uczestników marszu równości w Białymstoku. Nie ma naszej zgody na odbieranie godności i poniżanie żadnej mniejszości, również osób LGBT”. Biskup Kościoła, ksiądz Jerzy Samiec, napisał: „Odrażająca przemoc i nienawiść w pięknym Białymstoku. Bóg potrzebuje rąk ludzi nie do rzucania kamieniami, a do czynów miłosierdzia, chce naszych ust nie do potępiania, a do obrony krzywdzonych. Bóg nie potrzebuje naszej obrony, ale prawa obywatelskie już tak”.
Kolejne mocne słowa padły w wywiadzie: „Niestety, na potrzeby walki wyborczej celem stały się osoby LGBT, a w konsekwencji cierpią również ich rodziny. Dochodzi do eskalacji emocji i patologii przemocy. Ludzie się ranią, a to wszystko dzieje się w religijnej osnowie. Na to nie może być żadnej zgody. To jest po prostu niechrześcijańskie, to jest antychrześcijańskie”.
Religia i polityka
Nie jest moim celem stawianie Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego za wzór Kościołowi Rzymskokatolickiemu; wszak to w tym ostatnim jest „Wieź”, „Tygodnik Powszechny”, ksiądz Andrzej Draguła czy ojciec Grzegorz Kramer. Biskup Samiec zwraca jednak uwagę na jeszcze jedną ważną kwestię – walka z osobami LGBT+ oraz ich dyskryminacja nie ma nic wspólnego z chrześcijaństwem, natomiast chrześcijaństwo jest w tym przypadku wykorzystywane do realizacji celów politycznych.
Część przeciwników marszów równości, równouprawnienia osób LGBT+ twierdzi, że broni chrześcijaństwa, a w dumniejszej wersji nawet broni Boga. Tyle tylko, że w chrześcijaństwie to Bóg broni człowieka, a nie człowiek Boga. | Helena Anna Jędrzejczak
Część przeciwników marszów równości, równouprawnienia osób LGBT+ twierdzi, że broni chrześcijaństwa, a w dumniejszej wersji nawet broni Boga. Tyle tylko, że w chrześcijaństwie to Bóg broni człowieka, a nie człowiek Boga. W historii religia wielokrotnie służyła politykom do realizacji ich celów – polityczne było prześladowanie chrześcijan przez Nerona (który wykorzystał ówczesną religię do walki z mniejszością religijną), polityczne było uczynienie chrześcijaństwa religią państwową przez Konstantyna, wyłącznie polityczny był charakter sporu o inwestyturę, z interesów politycznych wynikał stosunek władców państw do Reformacji. Kościoły czasem sądziły, że związane z nimi działania władców czy rządzących posiadają głęboką motywację religijną. Uzyskiwały czasem krótkoterminowe korzyści, jak wtedy, kiedy w państwach niemieckich XVII i XVIII wieku na straży czystości doktryny Kościołów ewangelickich stała władza świecka czy wtedy, gdy przepisy dotyczące rozwodów, aborcji czy praw osób nieheteronormatywnych na Malcie czy w Polsce są pisane pod ich dyktando.
Na takiej, wydawałoby się – bliskiej relacji w długiej perspektywie zawsze tracą jednak Kościoły. Kiedy działania z perspektywy wiary słuszne etycznie motywowane są posłuszeństwem przepisom państwowym, Kościoły z czasem przestają być potrzebne albo zostają podporządkowane władzy politycznej. „Gott mit uns!” był obecny już na sztandarach Fryderyka I Pruskiego i klamrach pasów żołnierzy Wehrmachtu, choć – jak pisał cytowany na początku kardynał Kurt Koch – Bóg był z tymi, których wieziono do Auschwitz, a nie z właścicielami rzeczonych klamr. Romans Kościoła z władzą, która na sztandarach ma tenże Kościół, religię i Boga może wydawać się atrakcyjny. Może się jednak okazać, że w tym związku nie ma już miejsca dla Chrystusa.
Strefa wolna od „LGBT” – strefa wolna od ludzi
Redakcja „Gazety Polskiej” marzyła o tym, by Polskę okleić naklejkami „Strefa wolna od LGBT”. Niemal wszystkie powiaty województw podkarpackiego, małopolskiego, lubelskiego i świętokrzyskiego twierdzą, że takimi obszarami już są. To obrzydliwe. Nie ma nic wspólnego z chrześcijaństwem, za to bardzo wiele z tramwajami, kawiarniami i parkami „nur für Deutsche” i terenami, które stały się „judenfrei”. Skrót LGBT+ oznacza osoby – lesbijki, gejów, osoby biseksualne i transpłciowe. Konkretnych ludzi, należących do mniejszości, doświadczających przemocy i nierównego traktowania. Prorządowe i konserwatywne media twierdzą natomiast, że LGBT to nie ludzie, tylko ideologia. To duży krok ku dehumanizacji osób, które mieszczą się w którejś z grup składających się na LGBT+. Mężczyźni, którzy kochają i pożądają mężczyzn, kobiety, które kochają i pożądają kobiet, osoby, które w odniesieniu do samych siebie używają rodzaju nijakiego, nie są ideologią. Są ludźmi, są moimi bliźnimi.
* Fot. wykorzystana jako ikona wpisu: theodoranian [CC BY-SA 3.0] Źródło: Wikimedia Commons