W 2015 roku ukazała się niezwykle ważna, a jednocześnie wstrząsająca (choć niestety zawierająca też wiele błędnych informacji) książka „Biała siła, czarna pamięć” Marcina Kąckiego. Książka opisująca Białystok, ale tak naprawdę mogąca przedstawiać praktycznie każde inne polskie miasto, w którym brakuje szacunku dla odmienności, dominują uprzedzenia, gdzie rządzić chce white power.

Od tego czasu minęły jednak prawie cztery lata. I otaczający nas świat, także ten białostocki, jest dziś nieco inny niż wówczas, gdy opisywał go Marcin Kącki. Panta rhei – wszystko płynie. Niestety, pan Kącki nie chce, a może po prostu nie potrafi tego zauważyć. Nie chcę go oskarżać o złe intencje, ale jego komentarze po takich skandalicznych wydarzeniach jak te, które miały miejsce 20 lipca na ulicach naszego miasta, robią tyle samo złego, co kibole wykrzykujący do uczestników Marszu Równości „wyp…”. Potwierdzają stereotypy, a nie służą zmianie istniejącego stanu rzeczy.

Zresztą, co pokazuje rozmowa z Kąckim w „Kulturze Liberalnej” , nie ma on pomysłu, jak to zmienić, a jego jedyną receptą na nie tylko białostockie problemy z akceptacją odmienności jest… odsunięcie PiS-u od władzy.

[promobox_wydarzenie link=”https://kulturaliberalna.pl/2019/07/26/marcin-kacki-bialystok-lgbt-kosciol/” txt1=”Przeczytaj rozmowę z Marcinem Kąckim” txt2=”Kto rządzi w Białymstoku?” pix=”https://kulturaliberalna.pl/wp-content/uploads/2019/07/Fot.-Silar-Źródło_Wikimedia-Commons-CC-BY-SA-4.0-550×364.jpg”]

Białystok jest od dawna – a szczególnie po opublikowaniu książki Kąckiego – synonimem wszystkiego co najgorsze. To już nie tylko Polska B, ale – jak mówią niektórzy – najgorszy ciemnogród, utracone terytorium naszego państwa. Niestety, tak jest i myślę, że jeszcze długo będzie. To boli nas, białostoczan. Nie dlatego, że nie ma u nas zdarzeń godnych napiętnowania. Są. Podobnie jak w innych miejscach w Polsce. Ale niestety, to my staliśmy się ich symbolem.

W dużym stopniu miasto zapracowało na taki wizerunek samo, na skutek karygodnych zachowań promila swoich mieszkańców. Niestety, także na skutek zaniechań ze strony całej reszty jego obywateli. Przez lata my, zwykli białostoczanie, nie mieliśmy wystarczającej odwagi, by głośno zaprotestować. Powiedzieć: stop! Na ten brak reakcji nakłada się jeszcze bezrefleksyjne powtarzanie przez wielu, w tym i pana Kąckiego, opinii o białej rasie w czarnym mieście. To nie rozwiązuje problemów.

Otaczający nas świat, także ten białostocki, jest dziś nieco inny niż wówczas, gdy opisywał go Marcin Kącki. Niestety, pan Kącki nie chce, a może po prostu nie potrafi tego zauważyć. […] Jego komentarze po takich skandalicznych wydarzeniach jak te, które miały miejsce 20 lipca na ulicach naszego miasta, robią tyle samo złego, co kibole wykrzykujący do uczestników Marszu Równości „wyp…”.| Rafał Rudnicki

Na szczęście coraz więcej białostoczan ma świadomość tego, że czeka nas ogrom pracy nad sobą i że to my sami musimy ją wykonać. Ogrom pracy nad postrzeganiem przeszłości i przyszłości. Nad tym, by mniejszość była traktowana z równą atencją, a nawet większą, co dominująca większość. To już się dzieje i z każdym dniem Białystok jest inny niż wtedy, gdy Marcin Kącki pisał swoją książkę. Inny! Przez te cztery lata, które minęły od ukazania się „Białej siły…”, naprawdę – przynajmniej jako władze miasta – zrobiliśmy i robimy wiele. Wiem, że tego nie widać z Warszawy, że łatwiej posługiwać się kalkami w stylu „Każdy ma swój Białystok” lub że z Białegostoku jest niedaleko do Jedwabnego.

To bardzo wygodne, bo odsuwa uwagę od tego, co dzieje się w innych miejscach w Polsce. Bo Białystok nie jest niestety wyjątkiem.
Uważam, podobnie jak wielu białostoczan, w tym tych, którzy szli w Marszu Równości, że z każdym dniem nasze miasto staje się trochę bardziej otwarte. Ogromna w tym zasługa prezydenta Tadeusza Truskolaskiego, który nie bał się – w odróżnieniu od prezydentów wielu polskich miast – wydać zgody na odbycie się Marszu Równości. Nie posługiwał się nieskutecznymi kruczkami prawnymi.

Zapewne, gdy będą składane wnioski o kolejne marsze – o ile będą one zgodne z prawem – też zostaną przez miasto zarejestrowane. Nie tylko dlatego, że prezydent Białegostoku jako urzędnik jest legalistą. Jest także człowiekiem, dla którego wolność, w tym ta dająca prawo do wyznawania swoich poglądów, nie jest pustym sloganem. Tego nie chce przyjąć do wiadomości Marcin Kącki. Że w Białymstoku rządzi nie Kościół, a prezydent, który na tle innych miast stał się symbolem obrony wartości zapisanych w Konstytucji.

Dlatego tak bolą słowa z rozmowy z Kąckim, że prezydent jest „wzywany” do arcybiskupa, by – w domyśle – ten ostatni wydawał mu polecenia. To kłamstwo. To, że ktoś jest katolikiem, nie oznacza, że wykonuje wytyczne płynące z kurii. Może tak było za czasów innych prezydentów, ale tak na pewno nie jest obecnie. Tym bardziej, że – jak pokazał marsz z 20 lipca – wielu urzędników z kurii stało nie po stronie prezydenta miasta, który pozwolił na legalne wydarzenie i potępił zachowania bandytów atakujących marsz, ale tych, którzy rzucali kamieniami i bili niewinnych ludzi. Podobnym kłamstwem jest sugestia, że Archiwum i Muzeum Archidiecezjalne zostało wyremontowane za środki miasta lub jest przez miejski samorząd finansowane.

Uważam […], że z każdym dniem nasze miasto staje się trochę bardziej otwarte. Ogromna w tym zasługa prezydenta Tadeusza Truskolaskiego, który nie bał się – w odróżnieniu od prezydentów wielu polskich miast – wydać zgody na odbycie się Marszu Równości. | Rafał Rudnicki

Przywoływany w rozmowie z panem Kąckim „Ramowy program wychowania do życia w rodzinie Miasta Białegostoku”, który nigdy nie został oficjalnie wprowadzony w życie zarządzeniem prezydenta bądź uchwałą Rady Miasta, zostanie całkowicie wycofany z obiegu publicznego. Szczególnie po wydarzeniach 20 lipca zależy nam na wprowadzeniu od nowego roku do białostockich szkół zajęć uczących tolerancji. Zresztą już po tragicznej śmierci prezydenta Gdańska śp. Pawła Adamowicza Białystok, jako jedno z pierwszych miast, realizował zajęcia uwrażliwiające na mowę nienawiści i zagrożenie nietolerancją.

Od lat staramy się dbać o pamięć o żydowskiej przeszłości miasta, organizując nie tylko oficjalne obchody ważnych rocznic, ale również szereg działań edukacyjnych i kulturalnych, dzięki czemu utraconą przeszłość skutecznie wprowadzamy do świadomości kolejnych pokoleń białostoczan. To prezydent Truskolaski w końcówce 2018 roku postanowił rozwiązać też spór wokół Pomnika Bohaterów Ziemi Białostockiej i zawieszonych na nim napisów „Bóg, Honor, Ojczyzna” spotykając się z panią Lidią Chmielewską, wdową po autorze monumentu Bohdanie Chmielewskim. Miasto, organizując konkurs na koncepcję zmiany pomnika, chce uszanować jego formę artystyczną, ale też uwzględnić zmiany, które wynikają z historii, z przemian ustrojowych. I te działania prezydenta zostały od razu oprotestowane przez tych, którzy zawiesili wspomniany napis na pomniku.

W Urzędzie Miejskim, o czym doskonale wie pan Kącki, nie ma też urzędników „usłużnych wobec Kościoła”. Odeszli. A pierwszą reakcją wobec pedagoga, który wraz z kibolami podczas białostockiego Marszu Równości wykrzykiwał pod adresem jego uczestniczek i uczestników „Zakaz pedałowania”, „Białystok wolny od pedałów” czy „Wypier…ć”, było jego zwolnienie z pracy. Taką decyzję podjęli dyrektorzy miejskiej podstawówki i poradni dla dzieci i młodzieży, w których był zatrudniony. To też symbol zmian, jakie cały czas zachodzą. Jest nimi i to, w jaki sposób wyglądała i w jakiej atmosferze odbywała się niedzielna manifestacja przeciw przemocy na placu przed białostockim Teatrem Dramatycznym. Tydzień po wydarzeniach, które tak bardzo napiętnowały miasto i jego mieszkańców.

Bez względu na nieaktualne, a przez to nieprawdziwe opinie Marcina Kąckiego, będziemy w Białymstoku robić swoje. Po prostu będziemy się zmieniać, bo wiemy, że jest to jedyne skuteczne lekarstwo. Może w końcu ktoś to dostrzeże. Także z perspektywy Warszawy.

* Fot. wykorzystana jako ikona wpisu: Henryk Borawski [CC BY-SA 3.0 (httpscreativecommons.orglicensesby-sa3.0)]