Na wszelki wypadek formułuję uwagę na zapas, do zapamiętania przez czytelników: nie podzielam poglądu Putina na przyczyny wybuchu II wojny światowej. Wystarczy poczytać choćby łatwo dostępne w polskim wyborze dzienniki Goebbelsa, by zobaczyć, czym było dla Hitlera zielone światło zapalone przez Stalina. Nie mam zresztą wątpliwości, że zarówno dla Stalina, jak przedtem dla caratu, bliższe były Prusy/Niemcy niż Anglia i Francja, zaś mentalnie Hitler był dlań bliższy niż elity demokratycznego Zachodu. Jednocześnie przecież… Jeżeli chce się prowadzić z Rosją jakąś politykę, a Polska nie przeniesie się na Księżyc, to warto starać się choć odrobinę zrozumieć uczucia Rosjan. Jest bardzo prawdopodobne, że Putin prowadziłby swoją politykę odbudowy mocarstwa niezależnie od wszystkiego. Może jednak warto przynajmniej nie podkładać się i nie powiększać jego audytorium?
Gdy mówimy o zwolnieniu ostatnich hamulców przez pakt Ribbentrop–Mołotow, to może warto pamiętać o tym, jak to Zachód nie reagował na remilitaryzację Nadrenii czy na Anschluss Austrii. Przydałaby się także pamięć o Monachium. Może warto pamiętać, że Związek Radziecki walczył z Hitlerem [!]. Nie można obchodzić okrągłej rocznicy wybuchu wojny 1 września 2019 roku i traktować ZSRR per non est. Dobrze, 1 września 1939 roku Związek Radziecki nie był po stronie napadniętej, wprost przeciwnie. Niemcy były jednak obecne na obchodach. Nadto, wiele wskazuje, że bez wysiłku radzieckiego II wojna byłaby dla aliantów jeszcze trudniejsza.
Może choćby w ramach prostego pragmatyzmu politycznego warto zrozumieć, że dla milionów Rosjan wojna to dopiero ta jej część, która nastąpiła po ataku Hitlera na nich. To także nieprawdopodobne ofiary. Dobrze, może Hitler doszedł do Moskwy na skutek nieprzytomnej polityki Stalina, również w konsekwencji wykończenia przezeń korpusu oficerskiego w wielkiej czystce, czy w wyniku nieprzygotowania kraju do wojny, a ostatecznie nieprzyjmowania do wiadomości nawet danych własnego wywiadu. Przecież w przeddzień ataku dowódcę jakiegoś okręgu pogranicznego wyciągnięto wieczorem z teatru – gdy jego ludzie już dosłownie słyszeli, że Niemcy coś szykują. Przypuszczam, że większość Rosjan myśli jednak nie o tym wszystkim, ale o tym, ilu ludzi zginęło. Można podkreślać zbrodniczość polityki stalinowskiej na wszelkich polach – ale trzeba zrozumieć i uszanować to myślenie Rosjan.
Można oburzać się, gdy w Moskwie publikuje się – z odcieniem aprobaty – wojenne dokumenty radzieckie źle mówiące o AK. […] Niemniej jednak, gdy się mówi, że Rosjanie atakują w ten sposób świętą sprawę, jaką jest dla Polaków AK, to może warto pamiętać o sprawach świętych dla Rosjan? | Marcin Kula
Jak można było nie zaprosić Putina na rocznicę wyzwolenia Auschwitz, skoro to Armia Czerwona wyzwoliła obóz? Można mu powiedzieć w dowolnym momencie wszystko, co się chce, ale trzeba zrozumieć, że z punktu widzenia Rosjan ich armia szła przez Europę, walcząc z Hitlerem. To było zresztą fundamentalnie ważne dla zachodnich aliantów. To ta armia zdobyła Berlin za cenę przeogromnych ofiar. Dobrze, była ta walka prowadzona w stalinowskim stylu, a Stalinowi zależało na tym, aby jego żołnierze odnieśli zwycięstwo również z uwagi na politykę wewnętrzną ZSRR. Stalin pokazywał, że pokonał hydrę w jej gnieździe. Ofiary były kwestią drugorzędną. Nie można jednak zapominać, kto zdobył Berlin. Po pierwsze dlatego, że było jak było, a po drugie dlatego, że trzeba pamiętać o kształtowanym latami myśleniu Rosjan. Oni nie zrozumieją, dlaczego w Warszawie nie świętuje się 17 stycznia, a o polityce Stalina czekania za Wisłą podczas Powstania Warszawskiego w większości najpewniej po prostu nie wiedzą. Od różnych melodii chwały mogą odejść, choć nieraz z trudem, po upadku ZSRR – ale nie od wspomnienia ofiar i zwycięstwa w wojnie.
Można oburzać się, gdy w Moskwie publikuje się – z odcieniem aprobaty – wojenne dokumenty radzieckie źle mówiące o AK. Niektóre z takich materiałów były już zresztą wcześniej publikowane, a zatem mogę potwierdzić, że wszystko się „wywraca” przy ich czytaniu. Niemniej jednak, gdy się mówi, że Rosjanie atakują w ten sposób świętą sprawę, jaką jest dla Polaków AK, to może warto pamiętać o sprawach świętych dla Rosjan?
Polityka prowadzona wobec Rosji przy odwołaniu się do historii zbiega się z innymi stosowanymi chwytami. Nie doceniono w Polsce skłonienia się Putina w Katyniu. Można było pokazywać Katyń jako miejsce zbrodni stalinowskiej czy komunistycznej, przeciw różnym narodom, także rosyjskiemu – co tam akurat byłoby jak najbardziej na miejscu – ale akcentuje się zbrodnię jako rosyjską przeciw Polakom. Przed ofiarami trzeba skłonić głowę, wątki antypolskie w polityce stalinowskiej niewątpliwie występowały, ale o innych elementach tej zbrodni nie powinno się zapominać. Nie można pokazywać fotografii Putina wyrażającego Tuskowi współczucie w Smoleńsku jako dowodu zdrady narodowej tego drugiego. Nie można powtarzać tez o wybuchu samolotu w Smoleńsku, gdy przez 10 lat nie znajduje się dowodów. W odróżnieniu od części współobywateli nie jestem specjalistą z zakresu wypadków lotniczych. Nie odważyłbym się wypowiadać na ten temat. Stwierdzam jednak, że przez 10 lat nie zobaczyłem dowodów zamachu.
Nie można oczekiwać wsparcia Polski przez Izrael przeciw tezom Putina i dania głosu prezydentowi Dudzie, gdy niedawno uchwala się nowelizację ustawy o IPN-ie i dyskredytuje się poważne badania o stosunkach chrześcijańsko-żydowskich za okupacji. Późniejsze deklaracje ważnych osób w państwie, że ustawa była sukcesem – z powoływaniem się na słowa Netanjahu – są niepoważne. Na dodatek, ten jest dostatecznie szczwanym graczem, by wiedzieć, że to Rosja, a nie Polska, jest mocarstwem i to Rosja prowadzi swoją grę na Bliskim Wschodzie.