Nie, w tytule nie posługuję się etykietą, określającą wszystkich polityków, których nie lubią liberałowie – Franciszek sam pisze o populistycznych reżimach u władzy. Ale nie uprzedzajmy faktów.

Wydaje się ciekawe, że kiedy ukazuje się nowe dzieło filozoficzne, rzadko dyskutujemy o nim z zainteresowaniem wkrótce po wydaniu. W przypadku kolejnych encyklik papieskich bywa trochę inaczej. Oczywiście, niekoniecznie wiąże się to z ich filozoficzną treścią. Papież nie występuje w encyklikach jako wyłącznie myśliciel – wówczas nie przywiązywalibyśmy pewnie do nich wielkiej wagi.

Papież występuje także jako przedstawiciel wspólnoty religijnej, która nominalnie obejmuje setki milionów osób na całym świecie – występuje zatem jako nauczyciel. Z tego powodu jest interesujące, czego naucza – i czy w ogóle jeszcze naucza? Czy jego nauczanie ma znaczenie społeczne?

Franciszek jak Derrida

Nowa encyklika Franciszka „Fratelli Tutti: O braterstwie i przyjaźni społecznej” zawiera niewiele wątków religijnych. Inspirowany spotkaniem Wielkiego Imama Ahmada Al-Tayyeba w Abu Zabi, papież poświęca encyklikę różnym wyrazom braterskiej relacji między ludźmi, poświęcając szczególnie dużo miejsca problemom migracji, a także globalnych nierówności.

Forma encykliki może zniechęcać do lektury. Wywód papieża jest dość chaotyczny, a gdzieniegdzie znajdujemy w tekście mało treściwe narzekania na upadek wartości, które sugerują tęsknotę za mgliście określoną przeszłością. Papież krytykuje jednak nie tyle przemiany obyczajowe, lecz malejącą troskę o słabszych, obcych, mniej wydajnych, upomina się także o prawa kobiet. Jak pisze Franciszek, „utrzymują się dziś na świecie liczne formy niesprawiedliwości, umacniane przez zawężające wizje antropologiczne oraz przez model gospodarczy oparty na zysku, który nie waha się wykorzystywać, odrzucać, a nawet zabijać człowieka. Podczas gdy pewna część ludzkości żyje w dostatku, pozostała część doświadcza tego, że jej godność jest nieuznawana, pogardzana bądź deptana, a jej podstawowe prawa są ignorowane lub pogwałcane”.

Argumenty papieża bywają niejasne. Franciszek pisze na przykład, że „zarówno pewne populistyczne reżimy polityczne, jak i liberalne stanowiska gospodarcze twierdzą, że za wszelką cenę należy unikać napływu imigrantów. Jednocześnie uważa się, że należy ograniczyć pomoc dla krajów ubogich, aby sięgnęły dna i zdecydowały się na ograniczenie wydatków”. Wydaje się, że na tak ogólnym poziomie byłoby trudno znaleźć wiele przykładów, odpowiadających zarzutowi. Co więcej, można zauważyć, że akurat stanowisko wolnorynkowe jest zazwyczaj przychylne migracjom.

Natomiast zasadnicza treść encykliki jest spójna z filozofią polityczną Oświecenia. Odniesienia religijne stanowią w niej właściwie ornament, który nie wpływa istotnie na ocenę samej treści. Można by wręcz powiedzieć, że filozofowie dwudziestowieczni przedstawili myśli spisane przez Franciszka wcześniej i lepiej. O ideach gościnności nieskończonej i przyjaźni obywatelskiej bardzo podobnie pisał Jacques Derrida. O dialogu międzykulturowym i porozumieniu w otwartej komunikacji bardzo podobnie pisał Jürgen Habermas. Nie jest to zaskakujące, ponieważ kultura liberalna jest politycznym dziedzicem chrześcijaństwa.

aut. Daniel Reche, żródło: Pexels

Franciszek przedstawia nawet w encyklice zawoalowaną pochwałę doktryny liberalizmu politycznego: „Dla agnostyków fundament ten [godność – przyp. TS] może wydawać się wystarczający, aby nadać mocną i stabilną uniwersalną ważność podstawowym i niepodlegającym negocjacjom zasadom etycznym […]. Dla wierzących natura ludzka, będąca źródłem zasad etycznych, została stworzona przez Boga, który ostatecznie nadaje mocne podstawy tym zasadom. […] podstawowe, powszechnie obowiązujące zasady moralne mogą zostawiać pole do powstania różnych norm praktycznych”.

Papież zwraca także uwagę na to, że „niekiedy ci, którzy deklarują się jako niewierzący, mogą żyć wolą Bożą lepiej niż osoby wierzące” i przypomina, że jego imiennik, święty Franciszek, „zalecał, by unikać wszelkich form agresji czy sporów, a także by żyć pokornie i po bratersku «w poddaniu», także wobec tych, którzy nie podzielają ich wiary. Nie prowadził wojny dialektycznej, narzucając doktryny, ale przekazywał miłość Boga”.

Słabnący papież

Czy zatem nauczanie papieża ma dzisiaj jeszcze istotne znaczenie? Osoby zainteresowane filozofią znajdą to samo napisane lepiej w innych książkach. Z kolei partie polityczne odwołujące się do idei chrześcijaństwa prowadzą dzisiaj politykę, która jest w wyraźnym konflikcie z poglądami prezentowanymi przez Franciszka. Papież krytykuje choćby unilateralizm Donalda Trumpa (nie wymieniając nazwiska) w imię wielostronnych negocjacji międzynarodowych.

Jednak rzecz jest szczególnie widoczna w kontekście stosunku do migracji – demonizowanie uchodźców było w 2015 roku kołem zamachowym kampanii wyborczej Prawa i Sprawiedliwości. Nie jest to sprawa poboczna, kwestii tej poświęcona jest znacząca część encykliki.

Oto wyjściowe stanowisko Franciszka: „Rozumiem, że niektórzy żywią wątpliwości i obawy przed migrantami. Pojmuję to jako część naturalnego instynktu samoobrony. Ale prawdą jest też, że człowiek i naród owocują tylko wtedy, gdy potrafią twórczo otworzyć się na innych. Zachęcam do wyjścia poza te reakcje pierwotne”.

„Każdy kraj jest także krajem cudzoziemca”

Potem następują długie rozważania na temat postaci dobrego Samarytanina, podsumowane następująco: „Zaproszenie polega na tym, by być przy osobie potrzebującej pomocy, nie oglądając się na to, czy należy do naszego kręgu. W tym przypadku, to Samarytanin stał się bliźnim poranionego Judejczyka. By stać się bliskim i obecnym, przekroczył wszystkie bariery kulturowe i historyczne. Wniosek Jezusa jest wezwaniem: «Idź, i ty czyń podobnie!» (Łk 10, 37). […] Wtedy już nie mówię, że mam «bliźnich», którym muszę pomóc, ale czuję się powołany, by stać się bliźnim innych osób”.

Papież pisze, że napełnia go smutkiem, że wciąż „są tacy, którzy utrzymują, iż czują się zachęcani lub przynajmniej upoważnieni przez swoją wiarę do wspierania różnych form zamkniętego i agresywnego nacjonalizmu, postaw ksenofobicznych, pogardy, a nawet znęcania się, wobec tych, którzy są odmienni”.

Tego rodzaju wątki powtórzone są w kontekście problemu globalnej sprawiedliwości: „tak długo, jak nasz system ekonomiczno-społeczny będzie powodował ofiary i choćby jedna osoba czuła się odrzucona, nie będziemy mogli świętować powszechnego braterstwa”. Franciszek wielokrotnie podkreśla znaczenie globalnych współzależności: „W naszym świecie istnieją obecnie nie tylko «kawałki» wojny w tym czy innym kraju, ale przeżywamy «wojnę światową w kawałkach», ponieważ losy krajów są silnie ze sobą powiązane na arenie światowej”.

W kontekście dbałości o globalną sprawiedliwość papież krytykuje zarówno populizm, jak i patologiczne formy liberalizmu: „Pogarda dla słabych może się ukrywać w formach populistycznych, które wykorzystują ich dla swoich demagogicznych celów, lub w formach liberalnych, służących interesom gospodarczym możnych. W obu przypadkach mamy do czynienia z trudnością myślenia o świecie otwartym, w którym byłoby miejsce dla wszystkich i który obejmowałby w sobie najsłabszych i szanowałby różne kultury”.

Franciszek nie tylko zniechęca do nacjonalizmu, ale zachęca do (zawsze dobrowolnego) przekraczania granic. W miejsce budowania murów nie do przekroczenia, katecheza i kaznodziejstwo powinny budować motywację do „miłowania i akceptacji wszystkich”, ponieważ człowiek nie może poznać prawdy o sobie bez spotkania z innym. Nie mogę wiedzieć, kim jestem, dopóki nie przejrzę się w twarzy Innego – jakże współczesna, a nawet pięknie radykalna myśl.