„Przewaga Cnoty nad Występkiem, wynagradzanie dobra przy jednoczesnym potępianiu zła – oto powszechnie stosowana konstrukcja […] Czy nie należałoby wreszcie poniechać tej nużącej monotonii?” – przekornie pytał Markiz de Sade w przedmowie do swojej bulwersującej książeczki „Justyna, czyli nieszczęścia cnoty”. Autor, pragnąc przekonać nas, że cnota bywa trucizną, skonstruował przewrotną opowieść o dwóch siostrach-sierotach, z których jedna – Justyna – posiadała serce czyste i wolne od zła, druga zaś – Julietta – podążała ochoczo drogą występku. Julietta zyskała majątek, powodzenie i władzę, Justyna zaś była wykorzystywana, gwałcona, bita i niesprawiedliwie osądzana. W finale, cnotliwa dziewczyna zostaje śmiertelnie rażona piorunem, który uderzając w bogobojną, udręczoną duszyczkę, szczęśliwie omija jej nikczemną siostrę.

Elizabeth Holmes, femme fatale kultury start-up’owych jednorożców, wciąż oczekuje na swój proces – na karę lub łut szczęścia, którego dostąpiła również demoniczna bohaterka powieści de Sade’a. Założycielka Theranosa omamiła pacjentów oraz inwestorów śmiałą wizją, w której kilka kropel krwi pobranych z palca pozwoli na szybką, bezbolesną i pewną diagnozę rozmaitych chorób jednocześnie. W ustach atrakcyjnej chemiczki o barytonowym głosie, a przy tym wyróżniającej się studentki z Uniwersytetu Stanforda, brzmiało to jak zapowiedź otwarcia bram inwestorskiego raju.

Szybko jednak okazało się, że powierzone jej pieniądze spłonęły w ogniu diabelskiej mistyfikacji. Edison, niewielkich rozmiarów urządzenie do diagnostyki, nie spełniło pokładanych w nim oczekiwań. Dziennikarz śledczy z „Wall Street Journal” John Carreyrou ujawnił światu gorzką prawdę – urządzenie nie działa, wyniki badań są nieprawidłowe, a badania kliniczne Edisona zafałszowane. Inwestorzy, pacjenci i współpracujące z firmą szpitale latami byli wprowadzani w błąd, Holmes od dawna jednak żyła na bakier z faktami. Jej uczelniany wykładowca ostrzegał ją, że ambitny plan rewolucyjnej diagnostyki z kropli krwi nie ma szans powodzenia.

Jednak nie w drobnych przeinaczeniach (jak fałszywe wyniki badań chorych pacjentów), zbyt optymistycznym podejściu do techniki (jak wiara w niedziałające urządzenie) czy pewnej rozrzutności (jak podróżowanie wyczarterowanym odrzutowcem) tkwi przyczyna porażki projektu biznesowego młodej chemiczki. Jej przegrana miała źródło w głębszych warstwach naszej rzeczywistości. Oszustka była zbyt uczciwa na nasze czasy.

Holmes zapowiadała medyczną rewolucję, zamiast jawnie szydzić z chorych. Obiecywała inwestorom duże zyski, zamiast otwarcie kraść bez cienia wstydu. Budowała mit przedsiębiorczej kobiety, zamiast kryć się w cieniu i działać przez nieświadome słupy. Wynajęła zdolnych prawników do zastraszania dziennikarzy, zamiast zwrócić się w stronę skuteczniejszych gangsterów. Mówiąc wprost, kluczyła między światłem a cieniem, nie opowiadając się dostatecznie mocno po stronie ciemności.

To wszystko może wydawać się intelektualną szaradą, zwykłą blagą, zadziorną emfazą – dopóki nie rozejrzymy się wokół. Gdyby Holmes stanęła na czele podatkowej karuzeli, wywoziła leki na cukrzycę za granicę albo odzyskiwała przemocą pożydowskie kamienice, podpalając przy tym protestujących lokatorów w lesie, dziś świętowałaby sukces. Nawet gdyby powinęła się jej noga, naraziłaby się najwyżej na kilkuletni wyrok, po którym czekałaby na nią wyłącznie błoga emerytura z niemożliwą do wydania fortuną na koncie. Być może, jak dawny pruszkowski gangster o pseudonimie „Masa”, o swojej przestępczej młodości napisałaby w wolnej chwili serię poczytnych książek.

Literatura bowiem uczy, bawi, wzrusza, wychowuje. Czy jednak rację miał de Sade, atakując chrześcijańską moralność w swojej powieści? Jestem przekonany, że jednak niedostatecznie wnikliwie zapoznał się ze świętą księgą. Musiałby wtedy zgodzić się ze świętym Janem, prorokiem apokalipsy, który nawoływał w imieniu Wszechmogącego – „Obyś był zimny albo gorący! / A tak, skoro jesteś letni / i ani gorący, ani zimny, / chcę cię wyrzucić z mych ust”.

 

Przy zakładaniu start-up’ów polecamy lekturę:

Donatien Alphonse François de Sade, „Justyna, czyli nieszczęścia cnoty”, przeł. Marek Bratuń, Wydawnictwo Łódzkie, Łódź 1987.