Dziwne pojednanie z Rosją
Przeszłość jest obcym krajem. Tam wiele rzeczy robi się inaczej – to słynne słowa z książki angielskiego pisarza L.P. Hartley’a, „Posłaniec”. Zdziwienie, dotyczące tej prostej zasady, staje się tym większe, gdy okazuje się, że ta zupełnie obca przeszłość znajduje się dopiero co za nami, dosłownie za rogiem historii.
„Katastrofa stworzyła szansę, że do niego [pojednania – przyp. KW] dojdzie. Pojednanie wymaga jednak czasu i wzajemnych wysiłków. Obecnie są one podejmowane” – powiedział politolog i były doradca prezydenta USA Jimmy’ego Cartera, Zbigniew Brzeziński, odnosząc się do tragicznej śmierci Lecha Kaczyńskiego oraz 95 pozostałych pasażerów samolotu TU-154 w 2010 roku. „Ta śmierć [może być] zaczynem pojednania” – mówił na ten sam temat kardynał Stanisław Dziwisz. Zwracano uwagę na gesty, wykonywane przez prezydenta Rosji Dmitrija Miedwiediewa i premiera Władimira Putina, między innymi ogłoszenie żałoby narodowej w Rosji, uczestnictwo rosyjskiego prezydenta w pogrzebie Lecha Kaczyńskiego i dwukrotną emisję filmu „Katyń” Andrzeja Wajdy w rosyjskiej telewizji państwowej.
Ta pierwotna atmosfera rozpierzchła się nie w ciągu kilku lat, ale tygodni po katastrofie smoleńskiej. Przyjazne gesty rosyjskich władz szybko się skończyły, a zaczęła działalność komisji MAK, rażące błędy w śledztwie, niszczenie materiału dowodowego itd. Część polskiej klasy politycznej, jak wiemy, zareagowała na to budową teorii spiskowej, dotyczącej okoliczności śmierci Lecha Kaczyńskiego. Wreszcie, także europejska opinia publiczna straciła zainteresowanie i entuzjazm wobec możliwości nowego otwarcia wokół odpowiedzialności Rosji za własną historię.
Najważniejsze jest jednak to, że cała idea pojednania z Rosją z dzisiejszego punktu widzenia brzmi całkowicie obco. Katastrofa w Smoleńsku wydarzyła się już po krwawej wojnie w Czeczenii i zaatakowaniu Gruzji. Cztery lata po Smoleńsku Rosja anektowała Krym, a następnie doprowadziła do całkowitego zniszczenia Syrii. Gesty Putina i Miedwiediewa z 2010 roku wyglądają dziś bardziej jak przykład strategii uwodzenia krajów zachodnich niż wyraz realnej chęci zmiany, jak chciano to widzieć na Zachodzie. Gesty Putina wobec Donalda Tuska wydają się jakoś podobne do przemówienia Władimira Putina w niemieckim Bundestagu na początku lat 2000. Rosyjski prezydent otrzymał wtedy owacje na stojąco, choć działo się to już po wojnie w Czeczenii.
Dziś pojęcie pojednania – czy to w relacji z Ukrainą, czy Polską, czy jeszcze innym krajem – nie ma w przypadku Rosji absolutnie żadnej relewantności, żadnego desygnatu. Jest tak, ponieważ dokonanie pojednania nie jest możliwe w trakcie wyrządzanego zła. A także, bo nie może istnieć przebaczenie i pojednanie, gdy nie zostało zdefiniowane pojęcie winy.
Od winy niemieckiej do rosyjskiej
Dyskusja międzynarodowa, jaka odbyła się na temat Rosji i jej polityki po rozpoczęciu pełnoskalowej wojny w Ukrainie, w pewnych aspektach przybliżyła do siebie wschód i zachód Europy. Wschodnia wrażliwość, taka jak w Polsce, Ukrainie, w krajach bałtyckich, ukształtowana istotnym doświadczeniem powtarzającej się przemocy ze strony rosyjskiego imperializmu, została w ciągu ostatniego roku, przynajmniej w niektórych kręgach intelektualnych i politycznych Zachodu, uznana za lepiej odpowiadającą prawdzie na temat współczesnej Rosji oraz jej przywódcy politycznego. Nie odbyła się natomiast fundamentalna dyskusja na temat rosyjskiej winy.
Dlaczego jest to takie istotne? Ponieważ wina jest centralnym pojęciem dla powojennej Europy. Jej współczesna tożsamość została zbudowana wokół pojęcia winy właśnie – wtedy chodziło o winę niemiecką. Nie od razu po 1945 roku, ale z czasem, wraz z kolejnymi dekadami po drugiej wojnie światowej, Niemcy zaczęto uważać za serce historii Europy XX wieku. Jak pisał niemiecki historyk Dan Diner, uosobieniem tej winy był największy obóz zagłady – Auschwitz, symbol Zagłady Żydów, czyli Shoah. Inny historyk, Amerykanin Tony Judt, uważał wręcz Shoah za najważniejsze wydarzenie, kształtujące tożsamość europejską XX wieku. Z tym stwierdzeniem dyskutowano wielokrotnie, wskazując, że Shoah nie było jedynym przykładem masowego mordu na ludności cywilnej w ciągu drugiej wojny światowej. Nie wchodząc w dyskusję, czy stwierdzenie to jest uzasadnione, czy nie i w dyskusję na temat wyjątkowości Holocaustu, należy przyznać, że polityka związana z wyrażaniem winy oraz odpowiedzialności za własną historię, odegrała fundamentalną rolę w kształtowaniu powojennego wizerunku Niemiec Zachodnich.
Pojęcie winy, początkowo wymieniane w kontekście Niemiec, z czasem zaczęło być rozważane jako własne w wielu krajach europejskich. Było tak również w Polsce. Dobrze wyraża to esej Jana Józefa Lipskiego, „Dwie ojczyzny, dwa patriotyzmy”. Dumę z własnej historii uznaje w nim Lipski za absurd, chyba że towarzyszy jej równy wielkością wstyd. Bo „polskie” były przecież także i ONR, i pogromy we Lwowie, Przytyku i Kielcach, i getto ławkowe, i pacyfikacje wsi ukraińskich, i Brześć, i Bereza, i obóz w Jabłonnie w 1920 roku. Podobnie jak Polska, także inne kraje europejskie odkrywały w powojennych dziesięcioleciach swoją winę i działalność ta zasadniczo nigdy się nie kończy. Na przykład w przypadku państw takich jak Niemcy, nawet gdy omówione zostały już różne aspekty odpowiedzialności za Zagładę Żydów, pozostaje jeszcze odpowiedzialność za inne zbrodnie, w tym choćby kolonializm.
Bucza jako symbol
W kontekście rosyjskiej winy można wskazać wydarzenia, które powinny stać w jej centrum, można także powiedzieć – stać się jej sercem. Tak jak sercem refleksji nad winą niemiecką było przez wiele lat Auschwitz, dziś sercem refleksji nad winą rosyjską jest Bucza. Bucza – jako symbol, a nie miejsce wyczerpujące ogrom zbrodni rosyjskich, i to tych tylko popełnionych w ostatnich dwudziestu kilku latach. Równie dobrze refleksja o winie rosyjskiej mogłaby koncentrować się na Czeczenii i jej stolicy Groznym albo na syryjskim Aleppo. Jednak w tej chwili to Bucza, z okrucieństwem, jakie się tam wydarzyło, ogniskuje na sobie zbiorową wyobraźnię dotyczącą bestialstwa rosyjskiego wojska i reprezentuje wiele podobnie doświadczonych miejsc – jak Chersoń, Irpień i inne.
Jednak powiedzmy jasno: odpowiedzialność za rozmowę o rosyjskiej winie, za zbudowanie jej systematycznego obrazu, ponoszą nie intelektualiści europejscy – polscy, niemieccy czy jeszcze inni – ale rosyjscy. Takiego zadania mogą podjąć się wyłącznie Rosjanie, to na nich spoczywa obowiązek uzyskania jasności w sprawie własnej winy i odpowiedzialności oraz wyciągnięcia z tego konsekwencji.
Nie znaczy to, że europejska opinia publiczna nie powinna wywierać w tej sprawie nacisków oraz wskazywać drogi. Przeciwnie, powinno to mieć miejsce nawet w ramach prywatnych znajomości, ograniczonych możliwości każdego i każdej z nas w rozmowach z Rosjanami.
Wina filozofa
Karl Jaspers, autor klasycznego eseju „Problem winy”, daje doskonały przykład tego, w jaki sposób mogłyby wyglądać rosyjskie rozważania o winie w Rosji. W jego przypadku o winie trudno doprawdy mówić. Wbrew polityce nazistów odmówił rozwiedzenia się ze swoją żydowską żoną, co przez pewien czas ratowało jej życie, lecz w 1945 ostatecznie doprowadziło do decyzji o deportacji obojga do obozu koncentracyjnego. I Jaspers pewnie umarłby u boku swojej żony, gdyby nie to, że na skutek splotu szczęśliwych okoliczności w ostatniej chwili uratowali ich alianci.
Jaspers konstruuje jednak swoje filozoficzne pojęcie winy w taki sposób, że i on sam zaprezentowany jest jako winny. Wymienia cztery jej rodzaje. Pierwszy to wina kryminalna, czyli przestępstwo, polegające na działaniach obiektywnie stwierdzalnych, wykroczeniach przeciw jednoznacznym prawom. Tak rozumiane pojęcie winy nie dotyczyło samego Jaspersa, a zwracając się ku współczesnym Rosjanom, także trzeba stwierdzić, że nie dotyczy ono znacznej większości z nich. Dotyczy ono tych, którzy realnie popełniają zbrodnie, mordując, torturując, niszcząc; którzy współuczestniczą, którzy nie zgłaszają przestępstwa.
Drugim rodzajem winy u Jaspersa była wina polityczna. Polegać miała ona na działaniach mężów stanu oraz na tym, że posiadając obywatelstwo ponosi się skutki działalności państwa, którego władzy się podlega i którego ład decyduje o czyimś życiu. Tutaj mamy oczywiście casus przywódców politycznych. W Rosji będzie to Władimir Putin, a także wszyscy jego współpracownicy. Ale i każdy, kto mieszka w Rosji i nie zrzekł się obywatelstwa, uczestniczy w tak zdefiniowanej winie politycznej. Można argumentować, że to zbyt surowa definicja, skoro Rosja nie jest krajem demokratycznym. Ale przecież Jaspers budował swoją kategoryzację winy w odniesieniu do totalitarnych, a nie demokratycznych Niemiec.
Trzecim rodzajem winy jest wina moralna. Ta dotyczy czynów, które popełnia jednostka – chodzi o działalność polityczną, wojskową – i to niezależnie od rozkazu, jaki otrzymała. Przestępstwo popełnione „na rozkaz” wciąż jest złem moralnym, choć w zależności od stopnia przymusu, przyznaje Jaspers, mogą istnieć okoliczności łagodzące. Dotyczy to wszystkich osób, które zostały bezpośrednio zaplątane w tę wojnę.
Czwartym rodzajem winy, pewnie najtrudniejszym do przyswojenia, jest wina metafizyczna. Istnieje, pisze Jaspers, solidarność między ludźmi jako ludźmi. Stąd każdy Rosjanin jest odpowiedzialny za zamordowanego w Buczy Ukraińca, podobnie jak każdy Niemiec był odpowiedzialny za Żyda, Roma, homoseksualistę, Polaka. I dodajmy, jak każdy Polak, Niemiec, Francuz jest dziś odpowiedzialny za Ukraińca i Syryjczyka. „Jeśli nie uczynię wszystkiego, co w mej mocy, aby im zapobiec, jestem współwinny. Jeśli nie naraziłem życia, aby zapobiec morderstwu innych ludzi, lecz byłem biernym obserwatorem, poczuwam się do winy pojętej nie w kategoriach prawnych, politycznych i moralnych” – pisze Jaspers. Wtedy właśnie wkracza pojęcie winy w kategoriach metafizycznych.
Pojęcie winy u Jaspersa jest przykre, niewygodne. Jest tak, bo szczególnie jego ostatnia warstwa uświadamia nam, Polakom, że jeszcze wielu rzeczy nie zrobiliśmy, nawet jeśli przyjęliśmy Ukraińców do własnych domów. Ale to pojęcie winy ma być właśnie takie: surowe, wymagające. Ma sprawiać trudność, pobudzać do myślenia, dalszego wysiłku. Sprawiało ono, dodajmy, zasadniczą trudność także samemu Jaspersowi. Ten wybitny filozof, zasłużony nie tylko swoją postawą podczas wojny, ale także zbudowaniem zrębów myślenia o winie niemieckiej po 1945 roku, zrezygnował ostatecznie z obywatelstwa niemieckiego w 1967 roku i wystąpił o paszport szwajcarski. Niecałe dwa lata później zmarł.
Nie tylko pobożne życzenia
Ktoś mógłby powiedzieć, że powyższe rozważania są głównie przejawem pięknoduchostwa. Wojen nie wygrywa się rozważaniami moralnymi, tylko czołgami i pociskami. Porządki polityczne nie opierają się na poczuciu winy, lecz na prawie, ewentualnie na prawnym rozliczeniu zbrodniarzy wojennych. Zaś o tym w ogóle trudno dziś myśleć, skoro nie wiemy nawet, czy Rosja wygra, czy przegra tę wojnę – i czy Ukraina wygra ją, czy przegra. Czy zatem oczekiwanie od rosyjskich intelektualistów, że zachowają się jak Jaspers, nie jest nierealistyczne?
Niekoniecznie. Po pierwsze, Jaspers był, jak widać było wyżej, raczej osamotniony w swym przedsięwzięciu. Paradoks, zgodnie z którym to najmniej winni rozpatrywali niemieckie zbrodnie, a zbrodniarze byli zadowoleni z siebie, został dobrze opisany, między innymi przez intelektualną spadkobierczynię Jaspersa, Hannah Arendt. Nikt nie oczekuje tutaj ruchu społecznego, a wyłącznie intelektualnego wysiłku, który mógłby przynieść owoce w długim trwaniu.
Po drugie, nie wiemy, jakie będą dalsze losy wojny, na którą przyszło nam patrzeć i w której w pewien sposób uczestniczymy. Jednak pojęcie niemieckiej winy miało znaczenie nie tylko dla samych Niemiec, ale także całego projektu europejskiego i jego tożsamości. Zdefiniowanie rosyjskiej winy i wprowadzenie jej pojęcia do debaty europejskiej mogłoby mieć znaczenie zasadnicze. W sposób klarowny dałoby wyobrażenie o tym, na czym polega tożsamość europejska i jaka jest różnica między nią a tożsamością rosyjską.
Wtedy z innego punktu widzenia moglibyśmy oglądać pomysły na zmienianie Rosji na przykład przez handel, które tak popularne były do czasu wojny w Niemczech i które prawdopodobnie jeszcze wrócą. Moglibyśmy zadawać w uzasadniony sposób pytania: co musiałaby zrobić Rosja, aby ponownie pojawić się w Bundestagu? A także: jeśli dyskusja o rosyjskiej winie się nie odbędzie, a kraje europejskie wrócą do zwykłej wymiany handlowej, to czy część tej winy przejdzie na jej europejskich partnerów? Te pytania są fundamentalne, ponieważ, aby funkcjonować w zglobalizowanym świecie, potrzebne są nie tylko narzędzia praktyczne, ale klarowność pojęć, jasność idei etycznych i wyobrażenie sprawiedliwości.