I po wakacjach. Chociaż w sierpniu Sejm ma przerwę, politycy korzystają z urlopów i media mają „sezon ogórkowy”, tym razem nudy nie będzie. Państwowa Komisja Wyborcza zebrała się w środę rano, by zdecydować o przyjęciu albo odrzuceniu sprawozdań finansowych partii politycznych. Chociaż dla każdej partii to ważna decyzja, bo z subwencji, które dostaną po przyjęciu sprawozdań, będą mogły spłacić kredyty zaciągnięte na kampanię wyborczą, to wszyscy czekają na to, co PKW postanowi w sprawie PiS-u. Obrady trwały do wieczora, aż w końcu PKW zdecydowała, że odroczy tę decyzję do 29 sierpnia. Przez cały sierpień będzie więc o czym mówić, ci, którzy czekali na regularne raporty o kleszczach i barszczu Sosnowskiego, mogą doznać zawodu.
Rząd wysłał do PKW materiały w sprawie finansowania kampanii wyborczej PiS-u z publicznych pieniędzy, głównie z Funduszu Sprawiedliwości, ale nie tylko, bo chodzi też na przykład o bilbordy kandydatów PiS-u finansowane przez publiczną spółkę czy o pieniądze z Funduszu Leśnego. A PKW ma zdecydować, czy jest to podstawa do zakwestionowania sprawozdania PiS-u.
Bez względu na to, co zrobi PKW, dyskusje na ten temat będą trwały jeszcze długo, bo sytuacja, z powodu której PiS może, ale nie musi stracić subwencji, domaga się rozwiązania. I będzie się domagać jeszcze długo. Powodów jest kilka.
Scenariusz „jawnie i bezkarne”
Decyzja o możliwym przyjęciu sprawozdania PiS-u otwiera pytania o to, jak rozliczać partie z jawnych nadużyć. Bo przyjęcie sprawozdania finansowego w części dotyczącej kampanii wyborczej nie oznacza, że PKW uznała finansowanie kampanii PiS-u za prawidłowe. Oznacza tylko tyle, że nie znalazła podstawy prawnej do zakwestionowania sprawozdania albo nie znalazła naruszeń w działaniu samego komitetu wyborczego.
Jeśli chodzi o to pierwsze, to rząd nie dostarczył PKW wyroków sądowych, tylko dokumenty, w sprawach których toczą się postępowania, a więc PKW może uznać, że nie ma podstaw. Przywoływane przykłady Nowoczesnej czy partii Razem, które straciły w taki sposób subwencje, dotyczyły wprawdzie drobnych uchybień formalnych, na co kładzie się teraz nacisk, bo uchybienia PiS-u są monumentalne, ale były one konkretnym naruszeniem przepisów.
Jeśli chodzi o brak naruszeń w działaniu komitetu wyborczego, to nie oznacza, że nie było ich gdzie indziej. Przecież pikniki, konferencje, spotkania z mieszkańcami różnych miejscowości polityków ówczesnej władzy odbywały się i przed oficjalnym rozpoczęciem kampanii oraz nie miały nic wspólnego z komitetem wyborczym, bo oficjalnie nie były kampanią. Wybierano pretekst i ruszano w Polskę. Kupowanie głosów wyborców w zamian za pieniądze z Funduszu Sprawiedliwości, które bada prokuratura, też nie było przecież kampanią prowadzoną przez komitet wyborczy PiS-u. Tak jak kampania organizowana przez TVP Andrzejowi Dudzie przed ostatnimi wyborami prezydenckimi nie była oficjalna, bo teoretycznie telewizja informowała o tym, jak groźny i zły jest Rafał Trzaskowski, a jego rywal – jakim jest świetnym prezydentem. Chociaż wszyscy widzieli, że ówczesny program TVP Info to wielotygodniowy klip wyborczy, to PiS nie zostało za to ukarane.
Teraz też wszyscy widzą kolejne informacje o upartyjnianiu publicznych pieniędzy, ale dopóki nie zapadną wyroki sądowe, niewiele można z tym zrobić. Utraty poparcia wśród własnych wyborców PiS też nie musi się bać, bo wiadomo już, że afery nie robią na nich wrażenia.
Decyzję, której efektem będzie wypłata PiS-owi pieniędzy z budżetu, poprzedzi więc długa dyskusja o tym, czy i jak na przyszłość można nie dopuścić do sytuacji jawnych, ale bezkarnych nadużyć. Już trwa dyskusja o tym, czy można wprowadzić nowe rozwiązania prawne.
PiS nie odpuści
Scenariusz, w którym sprawozdanie PiS-u zostaje odrzucone, zakłada, że partia ta nie dostanie zwrotu 25 milionów złotych za kampanię i 20 milionów rocznie subwencji, a tylko 25 procent tej sumy.
Najważniejsza konsekwencja dla PiS-u to poważna strata finansowa i to na trzy lata, bo na tyle może stracić prawo do subwencji. A w przyszłym roku będzie prowadzić kampanię przed wyborami prezydenckimi.
Jeśli PiS nie dostanie pieniędzy, można spodziewać się burzy, jaką rozpęta. Ale zanim to nastąpi, ma przed sobą prawie cały sierpień na oskarżanie koalicji rządzącej o próbę zniszczenia PiS-u. A przecież wiemy, jak działa ta partia, kiedy chce pokazać, że jest prześladowana przez władzę. Oskarża na przykład o torturowanie aresztowanych, jak było w przypadku Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika czy księdza, który został zatrzymany za wyprowadzanie pieniędzy z Funduszu Sprawiedliwości. Będzie więc oskarżać koalicję o polityczne naciski, pomstować na brak praworządności. A jeśli negatywna dla PiS-u decyzja zapadnie, będzie ono się odwoływać, apelować o wsparcie do wyborców, mobilizując ich.
Scenariusz, w którym PKW odrzuca sprawozdanie PiS-u, zakłada więc tygodnie chaosu, emocji na najwyższych poziomach. A oczekiwanie na tę decyzję będzie niewiele spokojniejsze. A, że Sejm jest na wakacjach, media będą żyły głównie tym, więc partia Jarosława Kaczyńskiego dostanie dużo uwagi.
Odroczenie decyzji o miesiąc, dzięki czemu PKW pokazuje, że chce zapoznać się szczegółowo z dokumentami, będzie argumentem godnym zauważenia dla strony demokratycznej. W razie decyzji o odrzuceniu sprawozdania, PiS i tak będzie wiedziało, że sprawa jest polityczna, a czas dla PKW miał od tego tylko odwrócić uwagę.
Państwo straciło nie tylko pieniądze
Komentatorzy, którzy uważają, że PiS powinno dostać pieniądze, argumentują często, że każdy robił to samo – nadużywał publicznych stanowisk do prowadzenia kampanii wyborczej. To prawda, ale nie cała. Rzeczywiście ministrowie, posłowie czy urzędujący prezydenci miast przed wyborami szczególnie lubią organizować różne spotkania z mieszkańcami pod pretekstem wykonywanej przez nich pracy. Wykorzystują podległe sobie spółki czy instytucje do autopromocji, informując na przykład o czymś na plakatach czy bilbordach, na których jest też w związku z tym ich zdjęcie. Jednak częściowy charakter tej prawdy polega na skali. PiS robi to, jak wszystko – na sterydach. Tak samo, jak na sterydach przejmowało media publiczne czy spółki skarbu państwa. I to właśnie te sterydy są problemem, bo prowadzą do działań, jakby jutra miało nie być.
Mechanizm ten doprowadził do znacznego obniżenia kultury politycznej w Polsce. To, co kiedyś próbowało się ukryć, robiło w pewnych granicach, teraz robi się ostentacyjnie i nie ponosi się za to politycznej odpowiedzialności. I to będzie chyba najpoważniejsza konsekwencja związana z nadużyciami PiS-u.
* Zdjęcie wykorzystane jako ikona wpisu: Wikimedia.