Szanowni Państwo,
W serwisach informacyjnych trudno ostatnio znaleźć informacje, które dotyczą czego innego niż powódź na południu Polski, a także w Czechach, Austrii, Rumunii i na Węgrzech. Szczególnie poruszające są obrazy pokazujące skalę tragedii, która spotkała ludzi, a także siłę płynącej wody, której musieli doświadczyć. To zdjęcia i filmy samochodów porwanych przez potężny nurt rzeki, zerwane mosty, woda przelewająca się przez wielką tamę albo podchodząca pod balkony na pierwszych piętrach kamienic. Ludzie uwięzieni w domach mówią o bezsilności wobec tego, co dzieje się pod ich domami, ale o bezsilności mówią także przedstawiciele sztabów kryzysowych i służb ratunkowych, bo w pewnym momencie sytuacja staje się już taka, że nic więcej nie można zrobić.
Kiedy opadnie woda i odsłonią się zniszczenia, eskaluje dyskusja o tym, co i kto odpowiada za tę katastrofę. Będzie trwała w Polsce, ale też pozostałych krajach regionu doświadczających tej powodzi i innych katastrof związanych z pogodą. Jednym z jej wątków będzie zapewne kwestia współpracy regionalnej w warunkach zmian klimatu i związanych z nimi ulew i wichur.
Na razie, by pomóc ofiarom obecnej powodzi, Andrij Sybiha, minister spraw zagranicznych Ukrainy, zaoferował pomoc sześciu europejskim krajom poszkodowanym w katastrofie. Do Polski ma przyjechać 100 ratowników wyposażonych w specjalistyczny sprzęt, a premier Donald Tusk określił tę zapowiedź w mediach społecznościowych jako „poruszającą”. Pomoc proponują też inni urzędnicy, na przykład mer Lwowa – miasta, które kilka tygodni temu po raz kolejny zostało z tragicznym skutkiem ostrzelane przez Rosjan.
Zatrzymując się przy wątku relacji z Ukrainą – jest to przykład na gest o jednoznacznie pozytywnej symbolice. Ukraina sama przecież toczy wojnę obronną z Rosją. A jednak solidaryzuje się z krajami swojego regionu, w tym z Polską, z którą łączy – a może dzieli – ją ostatnio znowu trudna dyskusja o wzajemnych relacjach.
Niejednoznaczne są interpretacje historii. Dmytro Kułeba, będąc jeszcze ministrem spraw zagranicznych Ukrainy, podczas Campusu Polska Przyszłości w Olsztynie, odpowiadając na pytanie uczestniczki o ekshumację ofiar rzezi wołyńskiej, namawiał, by pamiętać też o ofiarach Akcji „Wisła”. W czasie tych przesiedleń, organizowanych przez komunistyczne władze Polski w 1947 roku, Ukraińców czy Łemków mieszkających na wschodnich terenach Polski przewieziono do różnych i odległych rejonów kraju, między innymi do Olsztyna, o czym wspomniał Kułeba. To rzeczywiście była ogromna tragedia dla przesiedlanych – czy jednak należy do niej wracać właśnie wtedy, kiedy jest mowa o ekshumacjach ofiar rzezi?
Kiedy dyskusja na temat relacji polsko-ukraińskich zaczyna dotyczyć wspólnych doświadczeń historycznych, emocje budzą się po obu stronach. Ma to związek z różną interpretacją historii i z ogólną wiedzą na temat tych wydarzeń wśród społeczeństw Ukraińców i Polaków. Niektórzy podają to jako powód, by o historii rozmawiali historycy z obu krajów, którzy wspólnie mieliby ustalić przebieg niektórych zdarzeń oraz ich interpretację. Na to jednak można odpowiedzieć, że populiści i radykałowie z obu stron granicy nie zamilkną, czekając na ustalenia historyków – a więc trudne tematy pozostaną w ich rękach, co dla relacji polsko-ukraińskich może być tylko złe. Jednak, czy można spodziewać się, że o problemach będą uczciwie mówić politycy sprawujący władzę, którzy głównie kierują się przecież tym, co chcą usłyszeć ich wyborcy?
A kwestie historyczne to tylko część trudnych tematów dla Polski i Ukrainy. Wystarczy przypomnieć, co działo się na naszej granicy podczas protestów rolników, kiedy Polacy wysypywali na tory ukraińskie zboże.
W aktualnym numerze „Kultury Liberalnej” piszemy o wyzwaniach związanych z utrzymaniem dobrych relacji polsko-ukraińskich.
Zachęcamy także do czytania tekstów z innych działów naszego tygodnika. Wśród nich – tekstu Julii Stachiwskiej z tygodnika „JÁDU”, wydawanego przez Instytut Goethego w Pradze, na temat ukraińskiego poety Maksyma Krywcowa, który zginął na początku tego roku na wojnie w Ukrainie.
Życzymy dobrej lektury,
Redakcja „Kultury Liberalnej”