Relacje polsko-ukraińskie cechują ogromne kontrasty. W ciągu ponad dwóch lat od pełnoskalowej inwazji na Ukrainę widzieliśmy w mediach różne obrazy. Jednym z nich były skuteczne polskie zabiegi dyplomatyczne o wsparcie Ukrainy, czy też podpisanie przez Donalda Tuska i Wołodymyra Zełenskiego porozumienia o współpracy w zakresie bezpieczeństwa. Drugim: pokazowa wizyta ministrów rządu premiera Denysa Szmyhala na granicy z Polską, mająca zademonstrować brak gotowości Polaków do rozstrzygnięcia sporu o import ukraińskiej żywności do UE, czy też kontrowersyjne słowa (byłego już) ministra spraw zagranicznych Dmytro Kułeby o zbrodni wołyńskiej na Campusie Polska.
Atak Rosji z 24 lutego 2022 roku wskrzesił hasło „Za wolność naszą i waszą” oraz pełną romantyzmu wiarę w to, że udzielenie wsparcia walczącej Ukrainie jest historycznym obowiązkiem niegdyś wielokrotnie napadanej przez Rosję Rzeczpospolitej. Sondaże nadal pokazują poparcie Polaków dla walczącej Ukrainy, jednocześnie wykazują jednak rosnące przekonanie o tym, że ukraińscy migranci stanowią dla Polski bardziej zagrożenie niż szansę. Dlatego kluczowe staje się pytanie: co możemy zrobić, aby zbliżenie obu narodów, które nastąpiło po wybuchu pełnoskalowej wojny, pozostało trwałe?
Nowe otwarcie, ale bez przełomu
Dostrzegając możliwość formalizacji przejawów polsko-ukraińskiego zbliżenia, politycy z obu stron sceny politycznej zaczęli postulować zawarcie traktatu dwustronnego. Jednak brak przełomu w kwestii ekshumacji ofiar rzezi wołyńskiej stanowił pierwszy przejaw końca symbolicznego miesiąca miodowego w relacjach między sąsiadami. Następnie stosunki między Warszawą a Kijowem zdecydowanie ochłodziły się pod wpływem tak zwanego kryzysu zbożowego i blokady granicy najpierw przez polskich przewoźników, a następnie rolników. Nasiliły się wzajemne oskarżenia: czy to o niewdzięczność za udzieloną pomoc, czy o działanie na rękę rosyjskim interesom.
W ostatnim czasie szczególne ochłodzenie w relacjach bilateralnych przyniosło wystąpienie ministra spraw zagranicznych Ukrainy Dmytro Kułeby na Campusie Polska. Kułeba, mówiąc o trudnej przeszłości obu narodów, porównywał powojenne przesiedlenia Ukraińców, do zbrodni wołyńskiej, sugerując, że potrzebne jest zadośćuczynienie po obu stronach. „Gdybyśmy dzisiaj zaczęli grzebać w historii, to jakość rozmowy byłaby zupełnie inna i moglibyśmy pójść bardzo głęboko w historię i wypominać sobie te złe rzeczy, które Polacy uczynili Ukraińcom i Ukraińcy Polakom”, mówił minister. Jednocześnie Kuleba nazwał terytoria, z których wysiedlano wówczas Ukraińców, „obszarami ukraińskimi”, pomimo faktu, że leżą one w granicach RP ukształtowanych po 1945 roku. Te słowa unaoczniły większości Polaków, że ukraińska polityka historyczna wobec Polski sprzed 2022 roku nie uległa zmianie.
W kontekście relacji bilateralnych powiewem świeżości było zawarte w lipcu 2024 roku porozumienie o współpracy w dziedzinie bezpieczeństwa między Polską a Ukrainą. W dużej mierze podsumowało ono dotychczasowy stan wsparcia udzielonego przez Warszawę. Po raz kolejny wskazało też na priorytet, jakim dla RP jest integracja euroatlantycka Ukrainy i jej znaczenie dla polskiego bezpieczeństwa. Jego lektura uświadamia nie tylko wolumen dotychczasowego zaangażowania Warszawy na rzecz Kijowa. To także ogrom tematów, które należy wypełnić polityczną treścią na drodze dalszych działań. Z założenia nastawione na przyszłość, porozumienie należy odczytywać raczej jako dokument programowy: pokazujący obszary do wspólnego pogłębienia współpracy między Ukrainą a Polską. I jest to głównie dokument programowy strony polskiej.
Obecnie relacje między oboma państwami ewoluują w kierunku pragmatyzmu wynikającego z otaczającej nas rzeczywistości. Identyfikacja problemów w relacjach polsko-ukraińskich i zmierzenie się z nimi jest kluczowe, by nie dopuścić do utraty dotychczasowego dorobku. Wymaga to jednak od obu narodów – nie tylko polityków – uświadomienia sobie wzajemnych oczekiwań. A także ustalenia roli, jaką polskie wsparcie, niekoniecznie bezkrytyczne, może odegrać na drodze Ukrainy do jej euroatlantyckiej integracji.
Zakładnicy symbolizmu
Jednym z największych problemów w relacjach polsko-ukraińskich jest nadmierny, niepoparty konkretnymi zobowiązaniami symbolizm. Liczne spotkania i wspólne zdjęcia prezydenta Dudy i Zełenskiego, w tym udział we wspólnej mszy w Łucku w osiemdziesiątą rocznicę rzezi wołyńskiej, nie przełożyły się na konkretne działania w zakresie upamiętnienia ofiar zbrodni dokonanej przez oddziały Ukraińskiej Powstańczej Armii.
Siły polityczne budujące swoje poparcie na antyukraińskich nastrojach twierdzą, że to dowód na rzekomą niewdzięczność wschodniego sąsiada i wskazują na konieczność rewizji podejścia wobec władz w Kijowie. Brak postępu w trudnych sprawach historycznych nie tylko przekłada się na pogorszenie stosunku Polaków wobec Ukraińców, lecz także ogranicza możliwości władz Polski w zakresie udzielania dalszego wsparcia walczącej Ukrainie. Obarcza bowiem kolejne działania brzemieniem wynikającym z nastrojów polityki wewnętrznej i wzburzonej opinii społecznej.
W istocie, pomimo wzrostu częstotliwości kontaktów na szczeblu politycznym, a także międzyludzkim, Polacy i Ukraińcy wciąż bardzo mało wiedzą o sobie nawzajem. Widać to w dysproporcji pomiędzy sentymentalnym podejściem Polaków do roli Ukrainy w historii Polski a tym, że nie znajduje ono odzwierciedlania w sposobie myślenia Ukraińców o swojej przeszłości. To, co dla Polaków stanowi punkt odniesienia dla wspólnej historii – okres I Rzeczpospolitej czy powstanie styczniowe – dla Ukraińców jest albo nieobecne w procesie edukacji, albo nacechowane negatywnie i przedstawiane jako część historycznych opresji.
To, co dla Polaków jest przedmiotem najbardziej emocjonalnych reakcji w stosunku do wspólnej historii – zbrodnia wołyńska, przez Ukraińców jest wpisywane w ramy szerszej perspektywy brutalnej rywalizacji obu narodów na przestrzeni wieków. Nawet jeśli dochodzi do zmian w narracjach historycznych, to niekoniecznie sprzyjają one zbliżeniu. Gdy w 2014 roku rosyjska agresja przeciwko Ukrainie skutkowała niemal całkowitym wyparciem mitologii radzieckiej z dyskursu publicznego w Ukrainie, zastąpiono ją wzmożonym odwołaniem się do antysowieckiej tradycji UPA. Z kolei kwestia odpowiedzialności za mordy na Polakach w 1943 roku nie doczekała się dotychczas szerszej refleksji ze strony społeczeństwa ukraińskiego.
Pomimo prowadzenia wzajemnej polityki historycznej, obu państwom nie udało się nigdy powołać instytucji działających na rzecz promowania dialogu, budowania dobrego wizerunku, a także zwalczania uprzedzeń oraz dezinformacji. Wprost przeciwnie, oddaliśmy pole do kształtowania narracji w ręce polityków, którzy antagonizują wzajemne relacje w mediach społecznościowych. To sprawia, że pod wpływem presji czasu oraz emocji po obu stronach coraz częściej padają ostre wzajemne oskarżenia i pretensje rujnujące zaufanie oraz szacunek.
Czego Polska tak naprawdę chce od Ukrainy
Polskie wsparcie dla euroatlantyckich aspiracji Ukrainy trwa znacznie dłużej niż pełnoskalowa rosyjska inwazja. Jego początki sięgają czasów paryskiej „Kultury”, a później pomarańczowej rewolucji. Od ponad dwóch lat Polacy uczestniczą w udzielaniu pomocy Ukrainie: zarówno na szczeblu międzyludzkim, jak i dyplomatycznym. Szczególnie w pierwszym okresie pełnoskalowej inwazji polska pomoc militarna była kluczowa z perspektywy obrony ukraińskiej niepodległości. Jednocześnie skala tej pomocy nie została w odpowiedni sposób wyartykułowana, szczególnie na tle zachodnich sojuszników. Rzeczpospolita również nigdy nie była w stanie jasno i klarownie zakomunikować Kijowowi, jakich relacji bilateralnych z Ukrainą oczekuje. Nie określiła swoich interesów ani nie wskazała problemów, które należy rozwiązać, niezależnie od toczącej się wojny.
Protesty rolników i przewoźników, które zaszkodziły nie tylko obopólnym relacjom, lecz także wizerunkowi Polski na świecie, pokazały dobitnie, że polska narracja oparta na stwierdzeniu, że Ukraina powinna przystąpić do UE i NATO, nie jest już wystarczająca. Otwiera się bowiem nowy rozdział w relacjach, który będzie miał także charakter biurokratyczny, a jego celem będzie dostosowanie się przez Ukrainę do wymogów członkostwa we Wspólnocie.
W tym procesie potrzebne jest sprawne rozwiązywanie problemów politycznych, które stanowić będą przeszkodę dla integracji Ukrainy ze strukturami euroatlantyckimi. Dotyczy to gospodarki, kwestii dostępu do wspólnego rynku i reform instytucjonalnych w Ukrainie, ale też zmian w samej UE. Umiejętność zdefiniowania przez Rzeczpospolitą własnych interesów wobec Ukrainy i sprawne przeprowadzenie związanych z nimi procesów politycznych przesądzą o tym to, czy Polska będzie państwem wspierającym Ukrainę na jej drodze ku Zachodowi, czy też stanie się hamulcowym, z rękami związanymi postulatami wynikającymi z wewnętrznej polityki – historycznej czy gospodarczej.
Wybór nie jest zerojedynkowy, a dalsze popieranie Ukrainy nie musi być bezkrytyczne. Samoświadomość i odpowiedzialność polskich elit politycznych powinna się przejawiać nie tylko przez identyfikację własnych interesów, lecz także koordynację polityk z Kijowem, szczerą komunikację oczekiwań, a czasami wymaganie większej sprawności w przeprowadzaniu koniecznych reform.
Ukraina powinna dostrzec znaczenie Polski dla swej przyszłości
Polska od lat postrzega jak najszybsze przystąpienie Ukrainy do NATO oraz Unii Europejskiej jako swój strategiczny interes. Nawet biorąc pod uwagę fakt, że proces negocjacji otworzy trudne dyskusje z Kijowem w sektorach takich jak rolnictwo i transport.
Źródłem ogromnych nieporozumień, które unaocznił spór na granicy polsko-ukraińskiej, jest przekonanie o potrzebie uznania przez Ukrainę znaczenia Polski w ramach UE. Sprowadzanie tej kwestii przez Kijów wyłącznie do potrzeby zaspokojenia ego Polaków byłoby nadmiernym i nieuprawnionym spłyceniem problemu. Ma ona nie tylko emocjonalny, ale i pragmatyczny wymiar, wynikający ze zmieniającej się roli Polski w organizacjach międzynarodowych, od których zależy przetrwanie i przyszłość Ukrainy.
Pozycja Polski w Europie rośnie od lat nie tylko ze względu na jej szybko rozwijającą się gospodarkę. Jako największe państwo wschodniej flanki NATO i wschodniej części UE Polska ma potencjał do pełnienia roli lokalnego lidera tych organizacji, co przekłada się na możliwość realizowania tam interesów całego regionu, co bezpośrednio dotyczy Ukrainy.
Wraz z powrotem Polski do głównego nurtu europejskiej polityki przez rząd Donalda Tuska, Paryż i Berlin chcą ponownie zaangażować Warszawę w kreowanie polityk na szczeblu unijnym. Od sprawności dyplomatycznej Rzeczpospolitej zależeć będą nie tylko europejskie zdolności obronne, ale i kształt przyszłego funkcjonowania UE. Wiele rządów postrzega wdrożenie reform instytucjonalnych w Unii jako warunek rozszerzenia o nowe państwa. Polska jest tu twardym negocjatorem, stojącym na straży własnych interesów.
W interesie Kijowa jest takie ukształtowanie relacji z Warszawą, by rozbieżności w bilateralnych relacjach identyfikować z wyprzedzeniem i rozwiązywać w ramach konsultacji na odpowiednich szczeblach władz, zanim przerodzą się w większe problemy. W szczególności władze ukraińskie powinny zrozumieć, że taktyka polegająca na poszukiwaniu sojuszników wewnątrz Unii celem wywarcia presji na Polskę nie przyniesie oczekiwanych skutków, a może pozbawić Ukrainę istotnego partnera. Ukraińskie elity powinny również traktować potencjalne głosy z Warszawy, dotyczące potrzeby przyspieszenia reform na drodze do UE, nie jako przejaw złej woli, lecz jako dobrą sąsiedzką radę.
Regulacja stosunków bilateralnych jest konieczna
Relacje Warszawy i Kijowa obarczone są trudną historią, która jeszcze przez lata będzie rzucać się cieniem na wzajemne stosunki. Pełnoskalowa agresja Rosji opóźniła proces wykreowania się wspólnej pamięci historycznej, ale równocześnie stała się przyczynkiem do bezprecedensowego pojednania międzyludzkiego, które może przełożyć się na konkretne kwestie polityczne. Rosyjskie zagrożenie, odbudowa Ukrainy i jej euroatlantycka integracja wymagają od obu państw sprawnych rozstrzygnięć. W tej sytuacji ważniejsze od mirażu powszechnej zgody jest stworzenie mechanizmu dialogu, który umożliwiłby rozwiązywanie problemów bez powszechnego odwoływania się do politycznych sentymentów.
Zawarte w lipcu porozumienie jest w tym zakresie zbyt ogólne i samo w swej treści wzywa Warszawę i Kijów do rozważenia zawarcia traktatu dwustronnego, który ureguluje całokształt ich wzajemnych relacji. W zamian za konkretne korzyści: zagwarantowanie udziału Polski w procesie odbudowy Ukrainy czy podjęcie wspólnych inicjatyw infrastrukturalnych i inwestycyjnych, Polska powinna porozumieć się z Ukrainą w sprawie utworzenia odpornego na zmiany polityczne mechanizmu konsultacji omijającego przeszkody pustego symbolizmu i trudnej polityki historycznej. Dziś kontekst dla zawartego porozumienia wyznacza wojna Ukrainy z Rosją, jednak oczywistym jest, że w perspektywie ukraińskiej drogi na Zachód czy liczby obywateli Ukrainy zamieszkałych na stałe w Polsce, wspólne zagadnienia szybko wykroczą poza ramy bezpieczeństwa.
Relacje Kijowa i Warszawy opierają się na fundamencie wspólnego doświadczenia obecnej wojny i podejścia do zagrożenia rosyjskim imperializmem. W przyszłości muszą się oprzeć na realizmie współpracy gospodarczej i zrozumieniu pragmatycznego wymiaru członkostwa Ukrainy w UE i NATO dla polskiej racji stanu, jak również istotnego znaczenia Polski dla ukraińskich interesów.
Oba państwa powinny również aktywnie wspierać inicjatywy społeczne nastawione na współpracę obu narodów. Transformacja musi więc obejmować zmiany w poczuciu odpowiedzialności elit politycznych oraz społeczeństw Polski i Ukrainy za ich wspólną przyszłość.