Szanowni Państwo!

Pierwsza tura wyborów prezydenckich to próg dla kandydatów lewicy – dalej nie idą. Ostateczna walka o prezydenturę rozegra się pomiędzy kandydatem obozu rządzącego i kandydata populistycznej prawicy. Chociaż jesteśmy świadkami najdłuższej kampanii prezydenckiej w historii, to lewica nawet przez chwilę nie zbliżyła się do walki o drugą turę. W niedzielę nastąpi jej symboliczne pożegnanie w starciu o urząd głowy państwa.

Wyborcy jednak zostają. Jest ich mniej więcej tyle samo, co zwolenników Konfederacji. Suma poparcia Magdaleny Biejat, Adriana Zandberga i Joanny Senyszyn w sondażach jest zbliżona do prognozowanego wyniku Sławomira Mentzena. O głosy lewicowych wyborców będzie walczył kandydat Koalicji Obywatelskiej i faworyt sondaży – Rafał Trzaskowski. 

To będzie spore wyzwanie. W dalszej kampanii będzie musiał godzić postulaty socjalne z antypodatkowymi, progresywne z konserwatywnymi, prawoczłowiecze z antyimigranckimi – bo do wygrania są też wyborcy Mentzena.

Trzaskowski będzie musiał więc być trochę prawicowy, ale nie za bardzo, jeśli chce dostać głosy osamotnionych wyborców lewicy. Może do nich przemawiać z perspektywy troski o demokrację, podkreślając, że jego zwycięstwo jest potrzebne do jej przetrwania. Wyborcy lewicy są często propaństwowi, cechuje ich odpowiedzialność za wspólnotę i może być dla nich ważnym argumentem to, że wartości te będą zagrożone, jeśli wygra PiS. I jeśli wygra prawica.

Są jednak i wyborcy lewicy, którzy zniechęceni prawicowym zwrotem Trzaskowskiego w kampanii i populistycznymi cechami polityki Donalda Tuska uważają obu kandydatów z drugiej tury za jedno zło i deklarują, że na wybory nie pójdą. Ich też będzie trudno Trzaskowskiemu do siebie przekonać, jeśli jednocześnie ma walczyć o głosy gospodarczych libertarian i skrajnych konserwatystów. 

I w tym sensie lewica ma jeszcze mniejsze szanse na przetrwanie w drugiej turze, bo trudno będzie przetrwać jej postulatom w kampanii. Trzaskowski już wcześniej powiedział, w rozmowie z Krzysztofem Stanowskim, że jest przeciwny adopcji dzieci przez pary jednopłciowe. Dla sporej części lewicowych wyborców, nawet tych propaństwowych i prowspólnotowych, taka deklaracja jest nie do przyjęcia. W drugiej turze nie mają swojego kandydata.

Jaka przyszłość czeka lewą stronę sceny politycznej? Z jednej strony, rozczarowanie rządami koalicji demokratycznej i kampanią Trzaskowskiego jest dla niej dobre, bo Koalicja Obywatelska nie przejmie już więcej jej zwolenników niż dotychczas. Z drugiej – rozdrobniona, skłócona wewnętrznie lewa strona, pozbawiona dużego poparcia społecznego i pomysłu na siebie, może mieć problem z wejściem do Sejmu w wyborach parlamentarnych za dwa lata. 

Obecna kampania wyborcza będzie dla niej testem, którego wyniki mogą pokazać, co należy, a czego nie powinno się robić. Wybór strategii nie będzie łatwy, bo zarówno Adrian Zandberg, którego Partia Razem pozbawiła się sprawczości, nie wchodząc do rządu, a potem wychodząc z koalicji, jak i Magdalena Biejat, która wystąpiła z Razem, by pozostać w koalicji rządzącej, mają podobne poparcie w sondażach.

Czy lewica przetrwa? W nowym numerze „Kultury Liberalnej” publikujemy dwie rozmowy Jakuba Bodzionego z kandydatami lewicy na prezydenta.

Magdalena Biejat mówi: „Wierzę, że tak jak w 2019 roku udało nam się, mimo poważnych różnic między Razem a SLD, porozumieć i pójść razem do wyborów, będzie to możliwe również w przyszłości […] Naszym celem jako lewicy powinno być konsolidowanie sił. Szczególnie w sytuacji, gdy część liberalnych polityków zaczyna niebezpiecznie zbliżać się do narracji skrajnej prawicy, ścigając się z nią na pomysły w rodzaju odbierania 800+ Ukraińcom czy sprzeciwiając się własnej ministrze, która chce wprowadzić obowiązkową edukację zdrowotną. Zamiast szukać wroga we własnych szeregach, powinniśmy się jednoczyć i razem przeciwstawiać się tej brunatnej fali. Nie odbieram Partii Razem prawa do tworzenia własnej strategii, ale ja się z nią po prostu nie zgadzam. To nie leży w mojej naturze, żeby stać z boku i czekać, aż będzie lepiej”. Zwraca też uwagę na problemy środowisk lewicowych – ciągłą autocenzurę, żeby nie narazić się na oskarżenie o niewystarczająco czystą ideowość. 

Adrian Zandberg z kolei broni swojej strategii bezkompromisowości: „Przez to, że Razem tak dużo czasu zajęło podjęcie jednoznacznej decyzji o przejściu do opozycji, Konfederaci mieli bardzo komfortową sytuację. To, jak widać, już się skończyło – z balonika Sławomira Mentzena uchodzi powietrze. Nie tylko oni są w kontrze do rządzącego polską od dwudziestu lat układu PO i PiS. […] Myślę, że za długo lewica chciała być najgrzeczniejszym uczniem w klasie. Takim, który przypadkiem kogoś nie urazi i nie walnie porządnie ręką stół. To był błąd i myślę, że Razem skutecznie wychodzi z tego kujońskiego uprawiania polityki. […] Polityka nie jest zero-jedynkowa. I ja nie zamierzam dać się zamknąć w wysychającym bajorku pod nazwą «Wyborcy Świętej Pamięci Komitetu Wyborczego Lewica», bo Polska jest znacznie większa”

Która z tych wizji będzie bardziej przekonująca dla wyborców?

A już niedługo przedstawimy Państwu Temat Tygodnia o przyszłości prawicy. To z nią Rafał Trzaskowski będzie walczył o najwyższy urząd w Polsce.

Życzę dobrej lektury,

Katarzyna Skrzydłowska-Kalukin, zastępczyni redaktora naczelnego „Kultury Liberalnej”