Historia ludów i kultur starożytnego Bliskiego Wschodu to dziedzina pod pewnymi względami szczególnie fascynująca. Zajmujący się nią uczeni gromadzą wiedzę o najstarszych etapach dziejów naszego kręgu cywilizacyjnego, po których pozostały dokumenty piśmienne. Innymi słowy, obserwuje się w tej nauce pierwsze ślady intencjonalnej komunikacji znakowej, jaka zachodziła między naszymi poprzednikami już pięć tysięcy lat temu.

Pojawienie się pisma jest cezurą oddzielającą historię od prehistorii. Najstarszy lud, który je stosował, Sumerowie (albo Szumerowie), jest dla nas wciąż wielką zagadką – nie wiemy ani tego, skąd przywędrowali nad Tygrys i Eufrat, ani tego, do jakiej rodziny należał używany przez nich język, niepodobny do żadnego innego na świecie. Stworzona przez nich i ich następców w dorzeczu tych dwóch rzek cywilizacja – choć pewne jej ślady zachowały się w przekazach biblijnych – u schyłku antyku popadła w zapomnienie na ponad tysiąc lat, a kiedy ją ponownie odkryto, nie dorównała nigdy w nowoczesnej wyobraźni zbiorowej kulturze egipskiej.

Nie znaczy to jednak, że jest od niej mniej interesująca. Nie bez powodu antyczni Grecy uważali „babilońskich magów” za posiadaczy jakiejś niezwykłej, bardzo dawnej mądrości. Kapłani kultur Dwurzecza gromadzili informacje na podstawie obserwacji ciał niebieskich przez okres nie krótszy niż dwa tysiące lat. W czasie gdy Grecy odkrywali świat z ciekawością dzieci, Babilończycy byli depozytariuszami wielowiekowej tradycji intelektualnej i skomplikowanej historii politycznej, w której nawarstwiały się oddziaływania co najmniej kilku odrębnych, swoistych etnosów.

Wielka zatem szkoda, że współcześni orientaliści zajmujący się starożytnymi kulturami Mezopotamii nieczęsto decydują się opowiedzieć o wynikach swoich badań szerszej publiczności – tak jak czynili to w XX wieku ich poprzednicy, na przykład Leonard Woolley, Samuel N. Kramer, Albert Olmstead czy H.W. F. Saggs. Sporządzone przez nich syntetyczne obrazy tych kultur, choć wciąż można je czytać jako fascynujące lektury, z pewnością nie odpowiadają już współczesnemu stanowi wiedzy o Sumerach, Akadyjczykach, Asyryjczykach i Babilończykach. „Z pewnością” – bo jak ta wiedza aktualnie wygląda, trudno się laikowi domyślić. Specjalistyczne artykuły branżowe i monografie są mało zrozumiałe dla osoby z zewnątrz, a nieco przystępniejszych syntez popularnonaukowych podsumowujących dorobek ostatniego półwiecza brak. Na polskim rynku po roku 1989 cokolwiek z tej branży wydawały głównie dwie niszowe oficyny specjalizujące się w problematyce kultur Orientu – Wydawnictwo Agade i Wydawnictwo Akademickie Dialog.

Dlatego na polski przekład pracy francuskiego asyriologa Dominique’a Charpina „Sztuka czytania i pisania w Babilonie” felietonista „Kultury Liberalnej” rzucił się jak wygłodniały kundel na kawał szynki. Bliższy z nią kontakt okazał się jednak nie w pełni satysfakcjonujący, chociaż osoby tłumaczek zapewniają wysoką jakość pracy przekładowej. Pewien problem jest raczej z oryginałem. Po pierwsze, książka ta jest częściowo składanką artykułów pisanych przez autora przez szereg lat, z rozmaitych okazji. Praktykę tworzenia takich składankowych monografii uprawia się we współczesnej humanistyce nagminnie – o wiele łatwiej i wygodniej jest bowiem pociągnąć retorycznym klejem kilka czy kilkanaście już napisanych tekstów niż pisać od zera całą książkę o tej samej co one tematyce. Nie w tym więc rzecz. Raczej w tym, że już w pierwszym rozdziale autor wdaje się w specjalistyczną dyskusję ze swoimi kolegami – jej przedmiotem jest wskaźnik piśmienności Babilończyków.

Charpin dowodzi, wbrew opinio communis panującej w jego dziedzinie, że wskaźnik ten był wysoki, a umiejętność czytania i pisania nie ograniczała się do grup skrybów, kapłanów, kupców i bardziej ambitnych intelektualnie władców. Czytelnik całkowicie „zewnętrzny” niewiele z tej dyskusji wyniesie, a piszącemu niniejsze kojarzy się ona bardzo mocno z podobnymi debatami, które pod koniec XX wieku toczyli ze sobą do upadłego specjaliści od kultury antycznej Grecji i Rzymu. Można bezpiecznie powiedzieć, że tego rodzaju dyskusje są na ogół jałowe, ponieważ ewidencja danych źródłowych jest dla wszystkich kultur starożytnych tak fragmentaryczna i niejednoznaczna, że każdy, kto ją bada i analizuje, może z niej przekonująco wyinterpretować to, co wydaje mu się najbardziej prawdopodobne. W filologii klasycznej wciąż jeszcze można spotkać pogląd, że Grecy dysponowali powszechną umiejętnością czytania i pisania już wtedy, kiedy skrobali pierwsze prymitywne napisy na naczyniach i przedmiotach użytkowych. Skoro istnieje zapis, to znaczy, że każdy umiał go odczytać. To tak, jak gdyby uznać, że skoro dziś istnieją programy komputerowe (i to powszechnie!), to znaczy, że każdy człowiek umie czytać i pisać kody źródłowe.

Problem piśmienności i jej form stawiany jest często na pierwszym planie refleksji o kulturach starożytnych i dzieje się tak niejako automatycznie – z powodu nieuświadamianych lub nie do końca uświadomionych nastawień badaczy, uczonych filologów. Po pierwsze, wszelki zapis stanowi zaproszenie do podjęcia próby jego odczytania i zrozumienia w stopniu silniejszym niż obecność innych artefaktów. Pomyślmy o pokoleniach filologów, którzy spędzali życie na odcyfrowywaniu napisów, które dla innych ludzi wyglądały jak bazgroły wydrapane przypadkiem na kawałkach gliny lub kamieni (eleganckie przejrzyste inskrypcje widywane na zdjęciach stockowych to raczej wyjątek niż reguła).

Po drugie, filologowie mniej lub bardziej intencjonalnie przypisują jakiś rodzaj wyższości kulturowej ludziom z dawnych kultur, którzy robili to samo, co oni – pracowali z tekstami, pisali je, czytali, badali i konserwowali na użytek następców. Z tych dwóch powodów „historia kultury x” dla wielu spośród tych uczonych jest tożsama z „historią praktyk piśmiennych w kulturze x”. Stąd nacisk na szczegóły tych praktyk, dla laików niekoniecznie zrozumiały.

„Pismocentryzm” jest jednak oczywisty w książce mającej w tytule „sztukę czytania i pisania”. Gorzej, że znaczna część wywodów autora w jej dalszych rozdziałach jest sformułowana w sposób, który świadczy o dwóch innych problemach poznawczych na linii „orientaliści – reszta świata”. Książka Charpina jest napisana tak, jak gdyby autor nie mógł się ostatecznie zdecydować, czy pisze dla niefachowców, czy dla kolegów z własnej dziedziny. Nie każdy jej czytelnik musi być w pełni świadomy tego, że Asurbanipala od Hammurabiego dzieli taki odstęp czasu, jaki nas dzieli od Mieszka I – dla autora są to jednak rudymenty tak oczywiste, że nie wymagają żadnych objaśnień.

Drugi kłopot jest natomiast o wiele poważniejszy. Z rozważań Charpina dotyczących różnych kwestii szczegółowych związanych ze sztuką pisarską Babilończyków (ale również Asyryjczyków oraz Sumerów i Akadów – bierze on bowiem pod uwagę w swoich wywodach wszystkie te kultury, w sposób również niezbyt przejrzysty dla laika) wynika, chociaż nie wprost, że w wielu z tych kwestii nie ma obecnie jasności również dla samych specjalistów. Podobnie jak to się dzieje w innych naukach polegających na gromadzeniu protokolarnych opisów faktów elementarnych, orientaliści stają nieco bezradni wobec nagromadzonych przez siebie zasobów wiedzy szczegółowej, kiedy mają przystąpić do wysnuwania z nich ogólniejszych wniosków i interpretacji. Opracowano i wydano dziesiątki tysięcy zapisów zawartych na tabliczkach z pismem klinowym, a kolejne tysiące są w obróbce. Wygląda jednak na to, że budowanie na tych zasobach ogólnego obrazu dawnych cywilizacji jest obecnie znacznie trudniejsze niż w XX wieku. Być może właśnie ta trudność, a nie domniemane lenistwo uczonych lub niechęć do ujawniania ich wiedzy profanom, staje się powodem, dla którego tak mało mamy nowych popularnych ujęć fascynującego tematu, jakim są dzieje kultur Mezopotamii.

 

Książka:

Dominique Charpin, „Sztuka czytania i pisania w Babilonie”, przełożyły Olga Drewnowska i Magdalena Kapełuś, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 2023 (Rodowody Cywilizacji).

* Zdjęcie użyte jako ikona wpisu: Kontrakt na sprzedaż pola i domu, Shuruppak, ok. 2600 r. p.n.e., Luwr, Paryż © Marie-Lan Nguyen. Źródło: Wikimedia Commons (domena publiczna).