0000398695
close
W walce o demokrację nie robimy sobie przerw! Przekaż 1,5% na Fundację Kultura Liberalna WSPIERAM
close
Kultura Liberalna solidarnie z Ukrainą

PRZEKAŻ
1,5%
PODATKU
close

W walce o demokrację

nie robimy sobie przerw!

Przekaż 1,5% na Fundację
Kultura Liberalna

Przekaż 1,5%
na Fundację Kultura Liberalna
forward
close

Szanowni Państwo!

Zabójstwo prezydenta Gabriela Narutowicza, którego setna rocznica przypada 16 grudnia tego roku, to ostatni etap spirali przemocy, jaka nakręcała się w polskim życiu publicznym od dnia jego wyboru. Jednak mechanizm nie był nowy. Właściwie powtórzono wypróbowaną wcześniej metodę – antysemicką propagandę, która nie miała nic wspólnego z rzeczywistością. Tym razem wyzwoliła ona społeczną agresję na taką skalę, że doprowadziła do śmierci polityka.

Narutowicz nie był radykałem, przeciwnie, był orędownikiem zgody. Chciał współpracować ze swoim najważniejszym przeciwnikiem. Ale sił politycznych, które tego przeciwnika popierały, nie interesowała zgoda. Interesowała je polaryzacja, napięcie, konflikt. I doszło do eskalacji.

Wydaje się, że to brzmi znajomo.

Wydawałoby się jednak, że mimo pewnych analogii, nie mamy dzisiaj do czynienia z podobną skalą skrajnych emocji i oddolnej przemocy. Polaryzacja wyzwala gniew i wrogość, jednak na szczęście nie dochodzi do fizycznych ataków na polityków. Na szerszą skalę nie dochodzi też do fizycznych ataków na osoby z grup społecznych, na które władza organizuje nagonkę. Ale czy na pewno? Przecież doszło do zamordowania polityka, prezydenta miasta, Pawła Adamowicza, a wcześniej działacza PiS-u Marka Rosiaka. Rocznica śmierci tego pierwszego również przypada niedługo – 14 stycznia. Chociaż miną cztery lata od zabójstwa, a sprawca od początku jest znany, wciąż nie skończył się proces ani nie zostały wskazane przyczyny zbrodni. Nie trzeba jednak dochodzenia, by wiedzieć, że przeciw opozycyjnemu wobec partii rządzącej samorządowcowi toczyła się nagonka telewizyjna. Zabójca Narutowicza też działał w atmosferze linczu.

Czy wobec tego, że dzisiaj emocje nie są tak silne, demokracja ma dłuższe tradycje, a żadne z mediów, mimo propagandy, którą uprawia telewizja publiczna, nie pozwala sobie na to, na co pozwalała sobie prasa endecka po wyborze Narutowicza, możemy mówić, że problem dotyczy tylko przeszłości? Demokracja to przecież stała praca nad standardami politycznymi, które nie są dane raz na zawsze. Warto więc uczciwie spojrzeć na historię II Rzeczpospolitej i czerpać z tego naukę.

Wciąż istnieje pokusa, wyniesiona jeszcze z PRL i tęsknoty za wolnością, aby czas dwudziestolecia międzywojennego traktować idealistycznie, jako wzór suwerennego państwa. Nie warto jednak żywić się mitem. Już tylko przewrót majowy był zamachem stanu, który pociągnął za sobą setki ofiar śmiertelnych. Z zabójstwa Narutowicza można wyciągnąć co najmniej dwie lekcje. Pierwsza to taka, że teza o braku przemocy wewnętrznej w polskiej tradycji politycznej i wyłącznie pokojowych transformacjach nie jest prawdziwa. A druga, że polaryzacja jest śmiertelnie niebezpieczna.

W nowym numerze „Kultury Liberalnej” rozmawiamy o tym, jakie mechanizmy prowadziły do przemocy w polskim życiu publicznym i czy we współczesnych czasach możemy spać spokojnie.

Jarosław Kuisz, redaktor naczelny „Kultury Liberalnej” pisze, że zabójcy, Eligiuszowi Niewiadomskiemu, nie chodziło personalnie o Narutowicza, on chciał zlikwidować symbol. „Od śmierci Narutowicza, zamiast przekonania o tym, że naszym liderom nic nie grozi, raczej powinniśmy przyjmować domniemanie, że rozpętanie polaryzacji bez jakiegokolwiek umiaru w słowach może dotrzeć do uszu jakiegoś nowego Niewiadomskiego. W szkołach zamiast sloganów o wielkich Polakach powinno się raczej analizować przebieg wypadków od 9 do 16 grudnia 1922 – jak pod wpływem mediów rosła radykalizacja, jak działała psychologia tłumu, kto ponosił odpowiedzialność bezpośrednią i pośrednią”.

Profesor Maciej Górny, historyk, który specjalizuje się między innymi w dziejach Europy Środkowo-Wschodniej, w rozmowie z Jarosławem Kuiszem opowiada o tym, jaki mechanizm i kontekst historyczny oraz społeczny doprowadził do tego, że Eligiusz Niewiadomski zabił prezydenta. W Narutowiczu, jak mówi, nie było „nic, co by uzasadniało szczególną nienawiść. Zresztą, gdy czytamy publikowane zeznania ze śledztwa i wypowiedzi przed sądem jego mordercy, Eligiusza Niewiadomskiego, to nie opowiada on o tym, że zabił szatana, że Narutowicz zasługiwał na śmierć. Raczej powtarza i chyba szczerze, że do samego Narutowicza nic nie ma, to był prawy człowiek, trochę nawet przykro, że trzeba było go zabić, ale niestety reprezentował siły, którym trzeba było postawić odpór. I on, Niewiadomski, poświęcił się, strzelając do Narutowicza w galerii Zachęta”. Opowiada też o tym, jak rodził się mechanizm przemocy, jak eskalował i jak doprowadził do skrajnych społecznych emocji. „Wojnę światów wywołał fakt, że uruchomiły się te stare skrypty – i dalej wydarzenia potoczyły się gwałtownie. Zwłaszcza że zwycięstwa Narutowicza trudno było oczekiwać” – mówi. 

Iza Mrzygłód, członkini redakcji „Kultury Liberalnej” i historyczka, pisze o przemocy w życiu publicznym II Rzeczpospolitej. „W zbiorowej pamięci zabójstwo Narutowicza często postrzegane jest jako eksces, odstępstwo od normy, bo przecież tradycja tolerancji, państwa bez stosów i bez przypadków królobójstwa. Ba, wciąż nie brakuje głosów, że było to dzieło szaleńca-zamachowca, za które trudno ponosić jakąkolwiek zbiorową odpowiedzialność. II RP chcemy postrzegać jako ideał kraju suwerennego i demokratycznego w swym zamyśle, rządzonego przez całą plejadę mężów stanu […]. Jednak, gdy przyjrzymy się bliżej okolicznościom i następstwom zdarzeń z grudnia 1922 roku, dostrzeżemy, że wspomniane piętno domaga się namysłu i prawdziwego, a nie fasadowego miejsca pamięci. Domaga się także zastanowienia, jakie zasady powinny rządzić wspólnotą, czym jest przemoc w życiu publicznym i jak budować demokratyczny porządek”. 

Zapraszamy do lektury!

Redakcja „Kultury Liberalnej”

Nr 727

(51/2022)
13.12.2022

Jarosław Kuisz

1922. Zabicie awatara

Chciano zlikwidować symbol polityczny. Od śmierci Narutowicza, zamiast przekonania o tym, że naszym liderom nic nie grozi, raczej powinniśmy przyjmować domniemanie, że rozpętanie polaryzacji bez jakiegokolwiek umiaru w słowach może dotrzeć do uszu jakiegoś nowego Niewiadomskiego. W szkołach zamiast sloganów o wielkich Polakach powinno się raczej analizować przebieg wypadków od 9 do 16 grudnia 1922 – jak pod wpływem mediów rosła radykalizacja, jak działała psychologia tłumu, kto ponosił odpowiedzialność bezpośrednią i pośrednią.

Z Maciejem Górnym rozmawia Jarosław Kuisz

Wstrząs moralny po zabójstwie Narutowicza trwał… kilka dni

„Mechanizm nominowania na wroga narodu, który został zastosowany wobec Narutowicza, również jest cechą nowoczesnej polityki. A ponieważ zbliża się właśnie kampania wyborcza, warto pamiętać, do czego to doprowadziło sto lat temu” – mówi historyk, profesor Maciej Górny.

Zdjęcie z pogrzebu Gabriela Narutowicza

Iza Mrzygłód

Nasza własna przemoc

Setna rocznica śmierci Gabriela Narutowicza mogłaby być doskonałą okazją do namysłu nad tym, jaką wspólnotę chcemy budować – opartą o wykluczającą przemoc czy otwartą na potencjały różnorodności. Refleksję tę jednak wciąż utrudnia mit niewinności II RP i tamtej zbrodni jako odosobnionego ekscesu.

PATRZĄC

Jakub Bodziony

Zbawca Gwiezdnych Wojen. Recenzja serialu „Star Wars: Andor”

To serial pozbawiony ikonicznych postaci i motywów „Gwiezdnych Wojen”. Nie znajdziemy tu Skywalkerów, Mocy, Jedi, Vadera czy „Baby Yody”. A mimo to – a raczej: właśnie dlatego – „Andor” jest najlepszą produkcją w uniwersum „Gwiezdnych Wojen” od czasów oryginalnej trylogii.

WIĘCEJ
CZYTAJĄC
WIĘCEJ

FELIETONY

[Bodziony w piątek] Pieniądze to jedyna broń Kataru

[Prawo do niuansu] Dlaczego katolicyzm jest niemoralny?

[Widok z K2] Prezenty na czas kryzysu

[Azja w zbliżeniu] Gandyzm w odwrocie

KOMENTARZ NADZWYCZAJNY

Dlaczego stoik lepiej rozumie politykę