O przyczynach kryzysu na Cyprze i reakcji Unii Europejskiej z Markiem Hallerbergiem rozmawia Kacper Szulecki

Kacper Szulecki: Przez długi czas Cypr radził sobie nieźle z ogólnoeuropejskim kryzysem. Czy jest zaskoczeniem, że kraj ten znalazł się nagle na pierwszych stronach gazet? I czy w jakimś sensie Cypryjczycy sami sprowadzili na siebie kłopoty?

Mark Hallerberg: Tak, to było do przewidzenia. Już od roku było wiadomo, że prędzej czy później kryzys na Cyprze się zaostrzy, co zobaczyliśmy w połowie marca. Jakiś czas temu „Financial Times”, pisząc o powodach załamania na rynkach w 2008 roku, jako jeden z kluczowych wymienił udzielanie przez banki pożyczek i kredytów, które nie były równoważone przez ich aktywa. Na Cyprze było pod tym względem dużo lepiej, bo tamtejsze banki mają bardzo dużo środków na kontach. Wielu uznaje wręcz tamtejszy system bankowy za modelowy, bo instytucje te zmagazynowały środki zabezpieczające pożyczki. To pozytywna strona. Negatywna, podkreślana w mediach, jest taka, że cypryjski system bankowy jest po prostu za duży w stosunku do reszty gospodarki: osiem razy od niej większy. To rezultat statusu raju podatkowego; bez niego nie byłoby lokat i kont należących do Brytyjczyków, Rosjan i innych. I to właśnie jest przyczyna całego galimatiasu – bo czy zadaniem Unii Europejskiej jest ratowanie każdego raju podatkowego, który jest w kłopotach, tylko dlatego, że obowiązuje w nim euro? Zapytał pan, czy Cypryjczycy sami sprowadzili na siebie kłopoty. Nie do końca podoba mi się to sformułowanie, ale można powiedzieć, że zbudowali dom, który łatwo może się zapalić i właśnie się zapalił. Teraz Cypryjczycy mówią UE – „chodźcie gasić nasz pożar, bo jak tego nie zrobicie, zajmą się sąsiednie domy”. Tym czasem UE chyba nie jest do końca o tym przekonana. I mówi tak:  „To o czym mówicie było prawdziwe być może w kontekście Grecji i Hiszpanii, ale wasz pożar jest tak mały, że nie musimy go gasić. Pozwolimy wam się dopalić”.

A jak ocenia pan pierwotną strategię, jaką rząd cypryjski zastosował, by poradzić sobie z sytuacją: blokowanie lokat bankowych obywateli?

Politykom cypryjskim zależało, aby nie stracić statusu raju podatkowego, więc starają się znaleźć rozwiązanie, dzięki któremu najwięksi depozytariusze nie zostaną zbyt mocno dotknięci. Nie wiem, jak dokładnie wyglądały negocjacje, nie byłem tam, a relacje są rozbieżne. Sądzę jednak, że UE domagała się wkładu ze strony Cypru, a sposób zdobycia pieniędzy należał już do samych Cypryjczyków. Oni z kolei uznali, że jedynym sposobem na szybkie zebranie pieniędzy jest przycięcie lokat. Może mogli podnieść podatki, ale proste pytanie brzmiało, gdzie jest gotówka, pieniądze od ręki. A są właśnie tam. Zdecydowanie sprzeciwiam się obciążaniu kogokolwiek z lokatą oszczędnościową poniżej 100 000 euro. Tego typu środki powinny być nietykalne. Mam też obawy, że ten model okaże się zaraźliwy. Jeśli za jakiś czas pogorszy się sytuacja w Hiszpanii, nie jest wykluczone, że jej przywódcy skorzystają z cypryjskiego precedensu. A poza tym, jeśli oszczędności obywateli przestaną być uważane za nietykalne, przy pierwszym zamieszaniu wokół banków wiele osób będzie wolało wypłacić swoje pieniądze.

Porozmawiajmy o roli Rosji w całej zagmatwanej sytuacji. Szukając rozwiązań cypryjskiego kryzysu José Barroso dyskutował z Dmitrijem Miedwiediewem, a rząd Cypru starał się o rosyjską pomoc…

Pomysł, że rząd Rosji przyjdzie z pomocą depozytariuszom pieniędzy ludzi, którzy starają się uniknąć płacenia podatków w Rosji, jest zastanawiający. Chyba przy okazji powinno się poprosić o ujawnienie nazwisk posiadaczy kont. Ale można podejrzewać, że część z tych ludzi jest w rządzie lub blisko rządu, więc to raczej nie będzie miało miejsca. Inna rzecz (może zabrzmię tu nieco makiawelicznie), że Cypr ma spore złoża gazu, które będę gotowe do eksploatacji w 2019 roku. Scenariusz, w którym związany z Gazpromem bank daje Cypryjczykom pożyczki, w zamian dostając koncesje na wydobycie gazu, brzmi prawdopodobniej.

Jak w przyszłości Unia powinna radzić sobie z rajami podatkowymi – zarówno tymi wewnątrz wspólnoty, jak i poza nią? Ta kwestia staje się szczególnie istotna, gdy do władzy dochodzą rządy lewicowe. Jak ten we Francji, gdzie podniesienie podatków zaowocowało odpływem podatników. Cała sytuacja przypomina carbon leakage [zjawisko polegające na powiększeniu się emisji dwutlenku węgla w jednym kraju, spowodowanym nakazem zmniejszenia tej emisji w innym kraju – przyp. red.]. Albo utratę konkurencyjności na kolejnej płaszczyźnie. 

To zależy, jak poważnie chce się podejść do powstrzymania tego zjawiska. Spójrzmy na sposób, w jaki Niemcy postąpiły ze Szwajcarią. Ograniczono odpływ kapitału do tego kraju. Stany Zjednoczone zagrały jeszcze ostrzej. Szwajcarom powiedziano: „jeśli nie dacie nam nazwisk posiadaczy kont, nie będziecie mogli działać w Nowym Jorku”. Trzeba jednak być gotowym do stawiania warunków, używania gróźb, kwestionowania tego typu depozytów. Istnieją kraje, które mają interes w istnieniu stref niskopodatkowych, na przykład Wielka Brytania, która sama ma przecież raj podatkowy na Wyspie Man. Ale zbudowanie solidarnego frontu w tej sprawie nie jest wykluczone. Jednym z pierwszych narzędzi, które już wywierają wpływ, jest „czarna lista” OECD.

Propozycja opodatkowania lokat była przez niektórych przedstawiana jako próba interwencji państwa w sferę finansową, a więc jakieś przejęcie kontroli nad obszarem, który od lat był uznawany za autonomiczny i pozostający poza demokratyczną regulacją. Sam sposób działania – zablokowanie środków pod ustawę, która nie została jeszcze przyjęta – krytykowano za naruszanie demokratycznych standardów. Jak sprawa Cypru ma się do standardów demokracji?

To zależy, jak na to spojrzeć. Parlament cypryjski odrzucił tę ustawę. To jest właśnie demokracja. Ważne jest też pytanie niemieckich podatników – dlaczego mamy w tej sytuacji pomagać? Gdyby w Niemczech nie było demokracji, można by podjąć odgórną decyzję i po prostu spłacić Cypr. Ale właśnie dlatego, że jest inaczej, Finowie, Holendrzy, a ostatnio bardzo aktywnie Słowacy i Niemcy pytają, czemu mają ponosić odpowiedzialność za innych.  To z powodu demokracji cała sprawa jest tak skomplikowana i delikatna. Zwłaszcza w roku wyborczym [niemieckie wybory parlamentarne zaplanowano na wrzesień – przyp. red.], gdyby rząd zbyt mocno naciskał, zaraz wszystkie media krzyczałyby, że „CDU spłaca rosyjskich mafiosów”.  Wielu posiadaczy lokat na Cyprze to nie żadni przestępcy, zwłaszcza jeśli mają na koncie jakieś 10 000 euro, ale obraz medialny byłby inny. Dlatego właśnie potrzeba było rozwiązania na zasadzie, „my coś im dajemy i oni coś dają od siebie”. Nie dało się tego zrobić tak jak wcześniej w innych krajach. A zatem ja nie widzę problemu z demokratycznością. Ci, którzy uważają, że UE działa niedemokratycznie, niech pomyślą jak by się to potoczyło, gdyby zorganizować np. w Niemczech referendum i zapytać obywateli: „czy spłacamy Cypr”? Odpowiedź brzmiałaby prawdopodobnie „nie”. I cały plan by się w ogóle zawalił.

* Mark Hallerberg, profesor ekonomii, dyrektor Fiscal Governance Center w Hertie School of Governance w Berlinie. 

** Kacper Szulecki, doktor politologii, członek redakcji „Kultury Liberalnej”. Obecnie Dahrendorf Fellow w Hertie School of Governance oraz gość Niemieckiego Instytutu Badań Gospodarczych (DIW) w Berlinie.

„Kultura Liberalna” nr 220 (13/2013) z 26 marca 2013 r.