Po poniedziałkowej wypowiedzi Władimira Putina, że Rosja jest gotowa do przeprowadzenia misji humanitarnej na Ukrainie pod kierunkiem Czerwonego Krzyża, w mediach zapanowało wielkie napięcie. Agencje prasowe chcąc zachować autorytet, wstrzymywały się przed powtarzaniem niepotwierdzonych informacji, za to żywiołowy ze swojej natury Twitter szczególnie eskalował emocje. Późnym popołudniem agencja Reutera potwierdziła, że Ukraina zgodziła się na przeprowadzenie takiej misji, jednak pod warunkiem współdziałania Rosji z partnerami z Zachodu. Według rzecznika prezydenckiej administracji, cytowanego przez agencje prasowe, Rosja zgromadziła nad Ukraińską granicą 45 tys. żołnierzy, ponad 100 czołgów i 150 wyrzutni rakietowych gotowych w każdym momencie przyjść z rzeczoną „pomocą humanitarną” zachodnim okręgom Ukrainy.

Niezwykle ciekawie wyglądają w tym kontekście wskaźniki rosyjskiej gospodarki. Do zamknięcia moskiewskiej giełdy inwestorzy skupywali akcje rosyjskich spółek dzięki rosnącej nadziei na koniec eskalacji konfliktu. Indeks rosyjskich blue chipów, MICEX, wzrósł o prawie 2 proc. w południe czasu moskiewskiego. Rosły kursy 45 z 50 wchodzących w jego skład spółek. Mocno drożały akcje Sbierbanku (3,3 proc.) i VTB (4,0 proc.), dwóch największych rosyjskich kredytodawców. Amerykański MSCI Inc. poinformował, że po konsultacjach z inwestorami zdecydował się nie usuwać swojego indeksu MSCI Russia, co wcześniej rozważał w związku z rozszerzeniem sankcji nałożonych na Rosję przez Unię Europejską i USA. Ale jednocześnie przez pierwsze osiem dni sierpnia wartość emisji obligacji spółek była najniższa od lipca 2013 r. wśród porównywanych okresów początku miesiąca, jak wynika z analizy Bloomberga. W tym samym czasie tylko 53,6 mld USD pożyczyły firmy emitujące obligacje – wyliczyła agencja nowojorskiego milionera. Jest to skutek obaw wynikających z konfliktów zbrojnych na Bliskim Wschodzie i Ukrainie. „Ryzyko geopolityczne zdecydowanie hamuje sprzedaż obligacji spółek na całym świecie” – powiedział David Lai, dyrektor inwestycji w Eastspring Investments z Singapuru, który zarządza aktywami wartości 105 mld USD. „Ukraina, Gaza i Irak to wydarzenia, które zwiększają niepewność. Poza tym sierpień to zwykle słabszy okres, jeśli chodzi o emisje”. Średni spread rentowności obligacji spółek i obligacji spekulacyjnych wobec rentowności obligacji skarbowych USA w dniu 8 sierpnia wynosił 178 pkt. bazowych i był o 22 pkt. bazowe wyższy, niż wynosiła najniższa jego wartość w czerwcu. Był także najwyższy od 18 marca tego roku. Powyższe informacje oznaczają, że inwestorzy chcą zarobić na konflikcie rosyjsko-ukraińskim w krótkim terminie, ale długookresowo obawiają się wojen na Bliskim Wschodzie i wschodzie Europy.

Tezy, że rosyjski przywódca wyprowadził gospodarkę kraju na prostą, nie mają najmniejszego pokrycia w rzeczywistości – zauważył Paul Roderick Gregory, komentator magazynu „Forbes”. „Władimir Putin czerpie swoją popularność w Rosji z dwóch tez. Pierwsza mówi, że osobiście wyciągnął gospodarkę z chaosu epoki Jelcyna. Według drugiej odbudował wartość Rosji na arenie międzynarodowej. Obie tezy są jednak nieprawdziwe” – napisał w analizie zamieszczonej na stronie internetowej „Forbesa”. Komentator podał trzy argumenty, dlaczego według niego Putin nie tylko nie zasługuje na miano wybawcy rosyjskiej gospodarki, ale wręcz powinien zostać zwolniony przez Rosjan za brak przedsiębiorczości.

Po pierwsze, ożywienie w Rosji rozpoczęło się jeszcze zanim Putin został premierem. Odbicie w gospodarce rosyjskiej rozpoczęło się już w 1998 r., na rok przed objęciem przez Putina teki premiera. Według badaczy było ono skutkiem ograniczenia inflacji, utworzenia zrębów instytucji gospodarki rynkowej oraz dewaluacji rubla. Wszystkie te zmiany weszły w życie, zanim do władzy doszedł Putin. Co więcej, w czasie jego rządów Rosja notowała niższe tempo wzrostu niż dwie trzecie republik poradzieckich. Po drugie, renacjonalizacja firm naftowych, surowcowych i finansowych kosztowała gospodarkę krocie. Seria tych posunięć zwiększyła udział państwa w gospodarce do około połowy. Nawet przedsiębiorstwa pozostające w prywatnych rękach zdają sobie sprawę, że powinny podporządkować swoje działania polityce Kremla. To jednak zły kierunek, gdyż po przejęciu przez rząd kontroli nad firmami naftowymi produkcja ropy i gazu wpadła w trwającą już 10 lat stagnację. Firmy naftowe służą jako źródło utrzymania dla osób należących do kręgu władzy, finansują projekty faworyzowane przez Kreml, a czasem są nawet narzędziem w realizacji rosyjskiej polityki zagranicznej.

Efekt? Od kiedy Putin postawił szefostwu Gazpromu w 2007 r. zadanie uczynienia z firmy największego pod względem kapitalizacji przedsiębiorstwa na świecie, jej rynkowa wartość spadła z 360 mld USD do zaledwie 77 mld USD. Fakt, że prezes firmy Aleksiej Miller dotąd nie został zwolniony, można wiązać tylko z tym, że jest znajomym prezydenta. Po trzecie wreszcie, Putin odrzucił głos rozsądku i wybrał izolację. Brak szacunku dla rządów prawa i angażowanie się przez władzę w zagraniczne awantury sprawiły, że gospodarka kraju jest coraz bardziej odseparowana od świata. Niechęć inwestorów nie pozwala na korzystanie z olbrzymich rosyjskich bogactw naturalnych, a nowo wprowadzane sankcje grożą fiaskiem nawet tych projektów, które są prowadzone obecnie. Putin, wzorem dawnych przywódców Związku Radzieckiego, zapowiada, że kraj z powodzeniem zastąpi importowane technologie, jednak najprawdopodobniej sam w to nie wierzy. Żaden z tygrysów gospodarczych w historii globu nie rozwinął się dzięki izolacji, wszystkie osiągnęły sukces dzięki otwarciu na świat. Dlatego też Paul Roderick Gregory stwierdził: „Putin nie ma najlepszej historii jako silny przywódca, którego Rosja potrzebuje w momencie niepewności i zmiany. Jako prezesa Rosji SA jej akcjonariusze – czyli zwykli Rosjanie – powinni go zwolnić”.