Zacznę więc od sprostowania kilku kłamstw, które się w tekście Szumlewicza znalazły – żeby móc rozmawiać na temat Razem i Zjednoczonej Lewicy, trzeba mieć jasny i prawdziwy obraz sytuacji. Otóż, po pierwsze, nie jest prawdą, że Razem „dużą część swojej kampanii buduje na niemerytorycznych, personalnych atakach na kandydatów Zjednoczonej Lewicy”.

Jeśli kogoś „atakowaliśmy” to wyłącznie merytorycznie – tłumacząc mediom, zdziwionym powstaniem nowego oddolnego ruchu, dlaczego nie chcemy iść do polityki pod rękę z Leszkiem Millerem i Januszem Palikotem. Obydwu panów opisywaliśmy z pozycji programowych, mówiąc o chwiejności poglądów Palikota i jego poparciu dla podwyższenia wieku emerytalnego, o wprowadzonym za czasów SLD podatku liniowym dla przedsiębiorców czy wojnie w Iraku, do której zapisał nas rząd Millera – skutki destabilizacji na Bliskim Wschodzie możemy zresztą oglądać dzisiaj. Szczerze mówiąc, znacznie bardziej wolelibyśmy odpowiadać na pytania o podatki, pracę czy mieszkania, niż być ciągle zagadywanym o sojusz z SLD, ale ze względu na jakość polskich mediów, to właśnie te pytania najczęściej się pojawiały. To zresztą świetnie pokazuje, w jakim kryzysie znalazła się nasza polityka, w której jedynymi liczącymi się kwestiami są te personalno-partyjne.

Drugim kłamstwem, które znalazło się w tekście Szumlewicza, jest teza o tym, że „Razem uparcie odmawia debaty programowej”. Gdzie i kiedy Zjednoczona Lewica zaproponowała taką debatę? Gdzie i kiedy ktokolwiek ze ZL w ogóle odnosił się do działalności i programu Razem inaczej niż z paternalistyczną pobłażliwością i lekceważeniem? Piotr Szumlewicz po raz pierwszy wspomniał publicznie o partii Razem trzy dni przed wyborami i od razu z tezą, że Razem uparcie mu czegoś odmawia. Poza tym kierowanie całego swojego wywodu akurat do Adriana Zandberga – który jest jedną z dziewięciu osób w Zarządzie Krajowym Razem – w połączeniu z obrzydliwymi insynuacjami Szumlewicza w „Super Expressie”, jest zadziwiające i wskazuje raczej na osobisty problem czy kompleks kandydata ZL wobec warszawskiej „jedynki” Razem.

Trzecim naprawdę zaskakującym i kłamliwym zarzutem jest to, że Razem to głównie dwudziestolatkowie. Po pierwsze – czy Szumlewicz uważa dwudziestolatków za mniej wartościowe osoby? Czy wiek ma im odbierać wiarygodność? Nagle z równościowego w teorii kandydata Zjednoczonej Lewicy wychodzi nieładny ageista. Fakt, że Razem – w przeciwieństwie do Zjednoczonej Lewicy – udało się przyciągnąć młodych ludzi, zwłaszcza w obliczu prężnie rozwijającej się nacjonalistycznej i ultraliberalnej propagandy, na którą szczególnie podatne jest pokolenie wchodzące w dorosłość, to ogromny atut naszej partii.

Niestety – czy na szczęście – teza o „większości” dwudziestolatków jest po prostu nieprawdziwa. Większość partii stanowią ludzie 30+, którzy są zmęczeni i rozczarowani tym, że mimo wiecznych opowieści o czającej się już za rogiem stabilizacji, żyją w ciągłej niepewności i lęku, dręczeni pytaniami, czy wystarczy im na czynsz, czy szef przedłuży podpisywaną z miesiąca na miesiąc umowę o dzieło, czy w tym miesiącu budżet się zepnie, czy znowu trzeba będzie pożyczać od rodziców. To osoby, których nigdy wcześniej w polityce nie było, co jest zresztą kolejną, ogromną wartością wnoszoną przez Razem.

Czwartym wreszcie kłamstwem, którym posługuje się Szumlewicz, jest teza o niechęci Razem do zawierania porozumień, a zwłaszcza o pogardzie dla związków zawodowych. Jest to kłamstwo wyjątkowo paskudne i jadowite, zwłaszcza że na listach Razem znajduje się wielu związkowców i związkowczyń zrzeszonych zresztą w OPZZ. Przykładem może być choćby Daniel Łoboda ze Związku Zawodowego Drużyn Konduktorskich RP z Tarnowa, Seweryn Prokopiuk, nauczyciel z ZNP i nasza „jedynka” w Białymstoku, czy Ewa Studzińska, zrzeszona w OZZPiP pielęgniarka, gliwicka „dwójka”. Razem protestowało z nauczycielami i z pielęgniarkami, solidaryzuje się z demonstracjami górniczymi, podpisało porozumienie z ZNP. Stosunek partii do związków zawodowych – w przeciwieństwie do rzekomych słów Adriana Zandberga „sprzed kilku lat” – jest znany i weryfikowalny.

A jeśli chodzi o zdolność do politycznych koalicji w kwestiach programowych, Razem brało i bierze udział m.in. w działaniach Koalicji 6 września przeciw JOW-om z Zielonymi (obecnie ZL), komitetem Miasto Jest Nasze i Kraków Przeciw Igrzyskom. Jest oczywiste, że kiedy dostaniemy się do Sejmu, będziemy głosować za wszystkimi propozycjami zgodnymi z naszym programem – niezależnie od tego, czy będzie je zgłaszać Miller, Palikot, Kaczyński czy Kopacz.

Reasumując, ja również chętnie porozmawiałabym z Piotrem Szumlewiczem o kwestiach programowych (chociaż on, zdaje się, chce rozmawiać wyłącznie z Zandbergiem, taki z niego feminista), ale ciężko rozmawiać z kimś, kto nie zapoznał się z poglądami oponentów. Gdyby Szumlewicz zadał sobie trud wejścia na naszą stronę, o której pisze w swoim tekście, znalazłby zarówno słowa poparcia dla związkowych protestów różnych grup zawodowych, jak i stanowisko na temat polityki narkotykowej, kryzysu w strefie euro, wojny na Ukrainie czy w sprawie uchodźców, a także Kartę Praw LGBT. Niestety, wolał wylewać tu i ówdzie swoje personalne żale. Jego wybór – partii Razem nic do tego.

 


 

Czytaj także tekst Piotra Szumlewicza „Razem przeciw lewicy”.