Gdy szefowa działu Temat Tygodnia w „Kulturze Liberalnej” zapytała, co mnie najbardziej irytuje w polskiej rzeczywistości, wymieniłam to, co każdy, kto nie jest fanem partii rządzącej. Jednak po dłuższym zastanowieniu doszłam do wniosku, że nie tylko ignorancja i arogancja obecnej władzy podnosi mi ciśnienie.
Denerwuje mnie sposób, w jaki obecna władza świadomie wydobywa z Polaków najgorsze cechy. Nie dość, że sama prezentuje je w sejmie (środkowy palec posła Pyzika) i wychwala w mediach narodowych (ksenofobia, rasizm, wybielanie siebie poprzez oczernianie innych i nieprzyznawanie się do błędu). To wszystko – wzmocnione jeszcze językiem nienawiści i pochwałą ludzkiej głupoty – oglądamy teraz na co dzień. Nikogo nie zawstydza, że pani minister edukacji nie ma zdania, a być może i wiedzy na temat spalenia Żydów przez ich polskich sąsiadów w Jedwabnem czy pogromu kieleckiego. Jak to rezolutnie wyjaśnił aktor Wiktor Zborowski: „Proszę nie oskarżać pani minister o brak wiedzy w kwestii Jedwabnego i pogromu kieleckiego. [Ona] nie wie, co wie na ten temat poseł Kaczyński, i w związku z tym, co ma wiedzieć. Jak pani minister edukacji dowie się, co ma na ten temat wiedzieć, wtedy będzie wiedziała co ma powiedzieć”.
Nikt nie przejmuje się ani tym, że polski rząd traci wiarygodność, ani jego druzgocącą opinią w zagranicznych mediach. Polski rząd i prezydent prezentują postawę zen. Dlaczego? Bo mogą. Mogą nie wiedzieć, nie mieć zdania, nie wypowiadać się, nie przejmować, mieć gdzieś. Pozwala im na to najważniejsza osoba w państwie. Pozwala na aroganckie zachowanie w sejmie i język nienawiści swoich posłów i na mszczenie się na tych, którzy z PiS-em się nie bratają; na szerzenie nienawiści i ksenofobii na ulicach polskich miast; na tworzenie coraz silniejszych podziałów i skłócanie ze sobą wszystkich grup społecznych. Pozwala, bo wie, że naród skłócony to naród słaby, niezdolny do tworzenia mocnej opozycji. Więc niech wszyscy trwonią energię na głupie bitewki, a my po nocy zmienimy kolejną ustawę. I to mnie denerwuje – to świadomie manipulatorskie podejście do drugiego człowieka.
Fakt, że marionetkowy prezydent Andrzej Duda podpisał PiS-owską ustawę dotyczącą Trybunału Konstytucyjnego po cichu, podczas Światowych Dni Młodzieży, kiedy uwaga Polaków i świata zwrócona była na Ojca Świętego, jest zagrywką, która pokazuje metody walki PiS-u z zasadami demokracji i dobrym obyczajem. Naruszenie zasad demokracji podczas wizyty człowieka, który apeluje do polityków o otwartość i praworządność, i w chwilę po wizycie prezydenta największego demokratycznego mocarstwa jest jak pokazanie środkowego palca przez rząd PiS-u.
Druga rzecz, która mnie ogromnie irytuje, to wykorzystywanie sprawy kobiet do odwrócenia uwagi opinii publicznej od tzw. ważniejszych spraw i by pokazać tym wszystkim genderom i feministkom, gdzie ich miejsce i o ile stopni mają zgiąć kark przed władzą, która wstała z kolan. Dlatego mamy w sejmie kolejny projekt obywatelski całkowicie zakazujący aborcji oraz wypowiedzi premier, która swoje prywatne opinie wyraża jako reprezentatywne dla władzy. Kiedy Beata Szydło twierdzi, że jest za całkowitą aborcją, jestem w stanie zrozumieć, że mówi to jako matka dwóch synów. Ale fakt, że mówi to kobieta, która jest szefową rządu i która ma obowiązek wspierać także część społeczeństwa o innych poglądach, oznacza, że nikt nie chroni ani mnie, ani moich praw reprodukcyjnych.
Ostatnią rzeczą, która mnie obezwładnia i obraża moją wiarę, jest postawa Kościoła katolickiego ostatnich dwóch dekad. Nie będę oryginalna, pisząc, że Kościół nie potrafi odnaleźć się w rzeczywistości po 1989 r., bo obrał ścieżkę rozdawania i zabierania przywilejów politykom. Tak skutecznie okopał się w potrzebie obrony dobrego imienia, gromadzenia bogactw, utrzymania zmowy milczenia nad własnymi grzechami i zapatrzeniu w przeszłość na swą dawną świetność, że nie jest w stanie nic dać młodym Polakom. Dlatego Światowe Dni Młodzieży były farsą. Ukłonami i husarią wita się papieża Franciszka, bez zrozumienia, jakiego rodzaju człowiek przybywa do Polski, i by w tym samym czasie odmówić nie tylko słuchania jego słów ze zrozumieniem, lecz także postępowania według nich.
Albowiem tylko polski Kościół katolicki odkrył prawdę wszechświata, a jest nią misja naszego narodu, który poprowadzi świat do zbawienia. Dlatego można intronizować Chrystusa na króla Polski, zgadzać się na język nienawiści, szerzenie antysemityzmu i rasizmu. Jednocześnie, stojąc przed wyzwaniem odegrania istotnej roli podczas debaty o wpuszczaniu uchodźców do Polski, Kościół wybrał milczenie. Widocznie miłosierdzie można okazywać tylko prawomyślnie postępującym praktykującym i łożącym na Kościół Polakom, żyjącym w tradycyjnych katolickich heteronormatywnych rodzinach.
Dziś, 1 sierpnia, najważniejsza dla Warszawy data w kalendarzu. Zamiast godnego uczczenia bohaterów powstania warszawskiego mamy mieć jednak apel smoleński, bo od listopada 2015 r. trwa zmienianie w polskich umysłach akcentów. Od niemal roku jest tylko jeden bohater, najbardziej bohaterski i najtragiczniej zmarły – Lech Kaczyński. Został ikoną, która ma usprawiedliwiać wszelkie posunięcia nowej władzy. Ta tymczasem demontuje państwo, zmienia historię, manipuluje informacją. Wobec narastającego w Europie i na świecie niepokoju i zawężającego się pola wolności ani Kościół, ani władza nie stanowią w Polsce oparcia.
Jeszcze dzień przed 1 sierpnia w całej Polsce zbierano podpisy pod projektem obywatelskim popierającym liberalizację ustawy o aborcji. Hasło „Ratujmy Kobiety” zadziałało na wyobraźnię. Może hasło „Ratujmy kraj” powinno być następnym. Jak znalazł po wizycie papieża, który zachęcał młodych do działania.