A z lekcji historii wiemy, że warzywo mogło pojawić się na europejskich stołach najwcześniej w XVI w., po tym jak europejscy podróżnicy dotarli do Ameryki Południowej. To stamtąd – z terenów dzisiejszych Chile i Peru – bulwy z rodzaju psiankowatych rozprzestrzeniły się na cały świat.
W Europie początkowo podchodzono do nich nieufnie, wierzono na przykład, że jedzenie ziemniaków wywołuje trąd. Dlatego też najpierw hodowano je dla kwiatów – bardzo ładnych, delikatnych, białych, niekiedy fioletowych. Podobno były ozdobą dam z francuskich dworów, a także dostojników kościelnych.
Ziemniaki, jako warzywa o wysokiej zawartości skrobi są bardzo pożywne i szybko zaczęto upatrywać w nich remedium na powszechny wyniszczający społeczeństwa głód. To między innymi dzięki upowszechnieniu upraw kartofli w Europie znacząco wzrosła liczba ludności. Ziemniaki stały się podstawą wielu kuchni, zaczęto komponować z nich potrawy oparte o tradycyjne, lokalne smaki.
Fakt, że warzywo tak bardzo zdominowało europejski rynek był jednak również niebezpieczny. Mała różnorodność genetyczna i gatunkowa upraw sprawiła, że były one mniej odporne nie tylko na warunki, ale też drobnoustroje – bakterie, grzyby. Bardzo boleśnie skutki tego stanu rzeczy odczuła Irlandia, dokąd w pierwszej połowie XIX w. zza oceanu dotarła zaraza ziemniaczana. Grzybicze zakażenie upraw objęło do 90 proc. całej ich powierzchni.
Skutkiem zdziesiątkowania plonów był tzw. wielki głód, który w latach 1845–1852 doprowadził do śmierci miliona osób. Drugie tyle zdecydowało się na emigrację, głównie do Stanów Zjednoczonych, a populacja Irlandii spadła o… jedną czwartą. To właśnie wtedy do USA wyjechała m.in. rodzina Kennedych, czyli przodkowie jednego z najsłynniejszych prezydentów, Johna Fitzgeralda Kennedy’ego. Wielka emigracja tamtych czasów, która na trwałe zmieniła nie tylko społeczeństwo irlandzkie, ale i amerykańskie, miała zatem źródło w ziemniakach.
Podobnie jak w wielu innych krajach, także w Polsce ziemniak stał się żelaznym składnikiem wielu dań. Warto zwrócić uwagę, że rozmaite koleje losu rzucały go na europejskie stoły w różnym charakterze, zazwyczaj mało ekskluzywnym, choć znajdował się i w bardziej wyrafinowanych daniach, szczególnie kuchni francuskiej, jak wytrawna zupa ziemniaczana, zapiekanki typu gratin lub ziemniaki boulangere (zapiekane, z parmezanem, śmietanką, doskonałe jako samodzielne danie lub dodatek do ryb czy mięs).
Bogata w przepisy na ziemniaczane potrawy jest wspominana już kuchnia irlandzka. Tradycyjnie jada się tam placki z purée ziemniaczanego czy zupę z ziemniaków, mleka, czosnku, sera. Popularne są również wszelkie przepisy na smażenie oraz zapiekanie ziemniaków. Ciekawostką są też potato candy – cukierki, które nie zawierają ziemniaków, ale… mają je przypominać. Formuje się kulki z twarożku, wanilii i cukru, wypełnia częściowo bakaliami, a całość obtacza w cynamonie, imitującym ziemniaczany mundurek.
Mimo ogromnego wpływu na rozmaite społeczności i ich jadłospisy ziemniaki wciąż uznawane są za produkty mało wartościowe. Znane w każdym domu zdanie „zjedz mięsko, ziemniaki możesz zostawić” oraz opinie o tym, jak to ziemniaki tuczą i dostarczają pustych kalorii, to przykłady czarnego PR-u tego pożywnego i całkiem wartościowego warzywa, o niskim ładunku kalorycznym. Ziemniak to bogate źródło witaminy C (im młodszy, tym więcej jej zawiera), a także lekkostrawnego białka czy cennego błonnika. Najlepiej jeść je tuż po wykopkach. Zapiekanie ich lub gotowanie w mundurkach pozwala zachować najcenniejsze składniki.
Ciekawe też, jakie nazwy przyjęły się dla tego warzywa. Począwszy od patata czy batata w językach romańskich, po niemiecki Kartoffel, czeski brambor, a nawet poetycko brzmiący francuski pomme de terre – ‘jabłko ziemi’. W samej Polsce, w zależności od regionu nazywamy je inaczej – kartofle, pyry, grule… Wszystko na określenie jednego warzywa. Tak silne oddziaływanie na język także świadczy o wielkim wpływie na losy społeczeństw oraz kształtowanie kultur.
***
Irlandzkie przepisy na ziemniaki – w tym potato candy – można znaleźć TUTAJ.
*Ikona wpisu: fot. Pexels.com